foto

foto

sobota, 6 sierpnia 2016

Paryż Hemingwaya i Hadley: Paula McLain „Paryska żona”


„ Paryż to choroba, na którą nie ma lekarstwa”-napisała Paula McLain w blisko 400-stronnicowej bestsellerowej powieści „Paryska żona” wydanej w tym roku w Polsce i opowiadającej o paryskich latach słynnego amerykańskiego pisarza Ernesta Hemingwaya i jego pierwszej żony Hadley Richardson. Książkę tę przed kilkoma dniami znalazłam w skrzynce pocztowej z prośbą o recenzję i nie mogłam się z tak kuszącej propozycji nie wywiązać, opowiada bowiem nie tylko o niezwykłym okresie w dziejach miasta- latach 20., ale także o niezwykłym człowieku i pisarzu-Erneście Hemingwayu.

Kilka słów o okresie, w którym rozgrywa się akcja powieści - Paryżu lat 20. Stolicę Francji upodobała sobie wówczas amerykańska bohema artystyczna, która niczym odlatujące na zimę ptaki, porzuciła Amerykę dla miasta Świateł. Przyczyn było kilka. Po pierwsze, zniszczona, podnosząca się z trudem z powojennych ruin Francja była w kiepskiej sytuacji gospodarczej. Szalała galopująca inflacja i Amerykanie ze swoimi mocnym dolarem mogli sobie we Francji pozwolić na o wiele więcej niż u siebie. Po drugie-w Stanach szalała prohibicja i obowiązywały bardzo rygorystyczne normy moralne. Paryż był natomiast miastem wolnych ludzi-panowała całkowita tolerancja wobec par homoseksualnych, trójkątów małżeńskich a alkohol lał się strumieniami. Stolica Francji była wówczas również artystycznym tyglem, do którego zdążali artyści z całej Europy, polscy i rosyjscy Żydzi tworzyli Ecole de Paris, Apollinaire i Blaise Cendrars pisali w kawiarniach wiersze, Picasso spacerował bulwarem St. Germain a artystyczna bohema spotykała się w les Deux Magots, La Coupole, café Flore...Nie było bardziej stymulującego i bardziej wolnego miejsca na świecie. Paryż się bawił, Paryż to było nieustające Święto.

Ernesta Hemingwaya z pewnością znacie, może nawet ze szkolnych lektur. Czy pamiętacie ten słynny cytat rozpoczynający powieść „Komu bije dzwon”? Do dziś potrafię go wyrecytować z pamięci: „Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą: każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu...”? W moje bibliotece znalazłam egzemplarz powieści Hemingwaya z wpisem mojego taty z 1975 roku. „Kiermasz książki” Warszawa, 11 maj 1975 rok. Piąte wydanie. W 1954 roku pisarz za „Starego człowieka i morze” otrzymał nagrodę Nobla, gdy w 1961 popełnił samobójstwo, był już w Polsce najchętniej czytanym pisarzem amerykańskim. Kochaliśmy jego książki, marząc o tym, aby nasze życie okazało się równie ciekawe jak Hemingwaya. Podróżowaliśmy z nim po świecie, braliśmy udział walkach byków w Pampelunie, w wojnie we Włoszech, w afrykańskich Safari. Przeżywaliśmy miłość bohaterów ”Pożegnania z bronią” na wojnie we Włoszech i okrucieństwa hiszpańskiej wojny domowej w „Komu bije dzwon”. „Stary człowiek i morze” dawał nam wiarę, że wszystko w życiu jest możliwe, wystarczy tylko czegoś bardzo, bardzo chcieć.

Nie wiedzieliśmy tylko jednego: Ernest Hemingway narodził się jako pisarz w Paryżu i nie wiadomo, czy kiedykolwiek miałby szansę zaistnieć, gdyby się tu i właśnie w tym momencie nie znalazł. Jego muzą i opiekunką była Hadley Richardson: uległa, ciepła, całkowicie mu oddana. Przybyli do Paryża trzy miesiące po ślubie i zamieszkali pod adresem, pod który wczoraj zajrzałam- pod numerem 74 Cardinal –Lemoine, w Piątej Dzielnicy, dwa kroki od placu Contrescarpe i Mouffetard. Na domu, w którym mieszkali przez dwa lata widnieje pamiątkowa tablica, okolica niewiele się zmieniła, pełno tam barów i małych restauracyjek, może trochę więcej teraz turystów, zwłaszcza amerykańskich...
Tablica oraz wejście do domu Hemingwaya



Powieść Pauli McLain jest napisana w pierwszej osobie, autorka wcieliła się w postać Hadley. Napisana jest lekko, beletrystycznie, ale oparta jest na całej serii dokumentów, źródeł, biografii i listów. Autorka przekopała się przez bardzo bujną korespondencję jaką Hemingway prowadził z żoną, przestudiowała biografie Hadley napisane przez Alice Hunt Sokoloff i Gioię Diliberto, książki o kobietach Hemingwaya, i skorzystała ze wspomnień samego pisarza z tych młodzieńczych lat-z książki znanej w Polsce jako „Ruchomeg Święto” (a tak na marginesie-fatalnie przetłumaczony został angielski tytuł na polski-powinno być Nieustające Święto-miałoby to o wiele większy sens!)

„Paryska żona” pozwala spojrzeć na Hemingwaya oczami kobiety, towarzyszki życia. Hadley nie jest typem feministki, jaką była jej matka, nie buntuje się, odda mu się całym sercem bez żalu straconego czasu, z wyczuciem pozostawi mu wiele swobody, nie zje go swoją zaborczą miłością niczym Zelda Scotta Fitzgeralda, ale pozwoli się rozwijać, pozostawiając wiele wolnego czasu, nawet gdy narodzi się syn John. Nie jest też kobietą kapryśną, pretensjonalną snobką, akceptuje warunki na jakie ich stać-a w tych paryskich latach naprawdę im się nie przelewa: mieszkanie nie jest ogrzewane, nie ma łazienki, prymitywną toaletę na piętrze. Hadley nie ma na stroje, na jakie stać inne kobiety w ich środowisku, żyją skromnie- z oszczędności i ze spadku, który Hadley zapisał zmarły tuż przed wyjazdem do Paryża wuj.

Hemingway miał raptem 22 lata, Hadley była od niego o kilka lat starsza. Cieszyli się tym wspólnym życiem, jak dzieci. Chodzili po barach i restauracjach, spacerowali po ulicach Paryża, kochali się i pili francuskie wina. Z dnia na dzień, coraz mocniej wsiąkając w środowisko pisarzy i artystów: Scotta Fitzgeralda i Zeldy, Ezry Pounda, Jamesa Joyce’a i guru środowiska literackiego-Gertrudy Stein. Zaprzyjaźnili się również z właścicielką księgarni  „Shakespeare and Co” Sylwią Beach, od której na początku pożyczali książki a później dla której Hemingway przemycał nielegalnie egzemplarze „Ulyssesa” Jamesa Joyce’a do Stanów Zjednoczonych, gdzie ich publikacja była zakazana.

Książka opisuje najbardziej romantyczny czas w życiu Hemingwaya: podróże z Hadley do Hiszpanii, do Pampeluny-na walki byków, do szwajcarskiego Champy koło Montreux na narty do klimatycznego austriackiego miasteczka Schruns i włoskiego Rapallo. To cudowny dla nich czas tanich restauracji i mocnych alkoholi, przygód (na przykład wyprawy ze Szwajcarii do Aosty przez przełęcz Sw. Bernarda w letnich pantofelkach) i beztroskiego w sumie życia za kilka dolarów dziennie. Może do czasu pojawienia się dziecka, którego Hadley chciała, ale Hemingway, który miał wówczas 24 lata, raczej nie. Ale to nie Bumpy-jak go nazywali- stał się przyczyną rozpadu związku, ale najlepsza przyjaciółka Hadley, szczuplejsza i młodsza, może bardziej niezależna, lepiej wykształcona Pauline?

Gertruda Stein i syn Ernesta Hemingwaya John 


Tych pierwszych wspólnych kilka lat, to okres w którym Hemingway pracuje rozdarty pomiędzy koniecznością zarabiania pieniędzy na życie jako dziennikarz a marzeniami, aby poświęcić się całkowicie pisaniu. Znajdziecie tam sporo informacji o samym jego warsztacie, o katorżniczej, godnej pozazdroszczenia dyscyplinie pracy, samotnych dniach spędzanych na poddaszu, stukającego w rozklekotaną maszynę do pisania,.

Paryż jest w tle, ale obecny. Do tego stopnia, że gdy znalazłam się wczoraj na placu Contrescarpe to miałam wrażenie, że unosi się po okolicy duch Hemingwaya, że za chwilę usiądzie on obok nas w barze i zamówi rum albo jakiś inny trunek za którym przepadał. Albo, że spotkamy Hadley  spacerującą po Ogrodzie Luksemburskim z małym Bumbym w wózku, czekającą aż Ernest skończy kolejne opowiadanie.

Ostatnia część książki to rozpaczliwa walka Hadley o zatrzymanie odchodzącego do innej kobiety męża, niezgoda na życie w trójkącie, cierpienia obojga, bo Hemingway twierdził, że kocha je obie i z żadną nie miał zamiaru się rozstawać. A więc odchodzi, do najlepszej przyjaciółki żony, dziennikarki zajmującej się modą, eleganckiej Pauline. Oboje opuszczają Paryż i Francję.

„Mówiliśmy o Paryżu, że jest wielki i wspaniały, i taki był. W końcu go wymyśliliśmy, stworzyliśmy z naszej tęsknoty i papierosów i rumu St. James: z naszych intelektualnych i zajadłych dyskusji i niechby się tylko ktoś ośmielił powiedzieć, że nie jest nasz”-mówi w którymś miejscu Hadley.


Polecam tę pozycję każdemu zakochanemu w Paryżu, w prozie Hemingwaya, w latach 20., literaturze Lost Generation, które odeszło pozostawiając nam swoje wzruszenia, przygody i radość życia. Paryż stworzył Hemingwaya, ale to Hemingway również stworzył Paryż. Jego książka, „Paris est une fete” czyli „Nieustające święto” od czasu zamachów terrorystycznych utrzymuje się we Francji na liście bestsellerów, bo jest jak stara fotografia, na którą patrzymy z nostalgią i czułością.


5 komentarzy:

  1. Jesteś kolejną osobą polecającą tą książkę, ale Twoja recenzja sprawia, że chce się sięgnąć po książkę już, natychmiast :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukazała się przed zaledwie przed kilkoma dniami, chyba nie będzie trudności z kupieniem, ale jeśli nie znajdziesz, to z przyjemnością prześlę Ci mój egzemplarz...

      Usuń
  2. Podpisuję się pod słowami Jo. Zachęciłaś do lektury i do wizyty w Paryżu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli będziesz w Paryżu, to oprowadzę Cię śladami Hemingwaya, znam już wszystkie jego ulubione miejsca. Dziś byłam w Closerie de Lilas, gdzie Scott Fitzgerald czytał Hemingwayowi rękopis Wielkiego Gatsbiego. Natomiast nie potrafię wyjaśnić, co stało się z domem, w którym mieszkał po powrocie z Torontu z synkiem, na 113 Notre Dame des Champs. Ostał się numer 111 i 115, ale gdzieś wyparował ten środkowy. Podejrzewam, że został rozebrany i pod numerem 115 zbudowano nowy dom, na dwóch działkach. Jeszcze muszę to sprawdzić...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytam tę książkę z ogromną przyjemnością, zachęciłaś mnie i sprawiłaś, że zatęskniłam za Pryżem. W Closerie de Lilas siedziałam dokładnie w ulubionym przez Hemingwaya miejscu. To trochę jak podróż w czasie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń