Na malutkim placyku przy Porte Maillot stał już spory tłumek. Za chwilę otworzyła się barierka i ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę autobusów. Na pierwszym z nich napis „Pisa”. Pytam kierowcę, czy jedzie do Beauvais. Uprzejmie przytakuje. W autobusie przysiada się do mnie mężczyzna, ma może 30-35 lat, ani ja ani on nie mamy ochoty na rozmowę. Dopiero po kilkunastu minutach pyta, jak daleko na lotnisko. Leci do Pizy, mieszka we Florencji. Nie znosi tanich linii. Opowiada o podróżach, o koncertach o muzyce, pyta o Polskę. Słyszał, że zamachu na naszego prezydenta dokonały firmy farmaceutyczne, bo nasza minister nie chciała za miliardy kupić szczepionek. Czy to prawda? Uśmiecham się, bo nawet nie wiem jak wytłumaczyć mu absurdalność takiej tezy. Nie, nie gra na żadnym instrumencie, komponuje muzykę współczesną, ale nie we Włoszech, które zeszły na psy pod Berlusconim. Dalsza rozmowa dotyczy sytuacji kultury w Europie, polityki, Grecji, rozmowa staje się coraz bardziej pasjonująca. Rozstajemy się na lotnisku, każdy idzie w swoją stronę, wymieniamy się wizytówkami.
Dalsza część podróży upłynie mi w towarzystwie przeuroczej młodej studentki architektury z Wrocławia, która po dwóch tygodniach wraca do domu. Była w Budapeszcie, Florencji i Paryżu, bilety zdobyła za niewielkie pieniądze. Nie więcej niż 15 euro za bilet. Opowiadam jej o Paryżu, ona o swoich pasjach- fotografice, malowaniu i grze w brydża. Samolot bardzo łagodnie kładzie się na płycie wrocławskiego lotniska. Sympatyczna, polska obsługa serdecznie nas żegna a ja tradycyjnie już chwalę pilotów za mistrzowskie lądowanie.
To już w tym roku mój siódmy lot tanimi liniami. Nigdy wcześniej nimi nie latałam. Moja druga połowa oburzała się już na sam pomysł dojeżdżania do Beauvais, położonego 77 kilometrów od Paryża, podczas gdy do Charles de Gaulle tylko dwadzieścia minut. W maju poleciałam po raz pierwszy sama. Beauvais-to zupełnie inny świat, młodszy, dużo młodszy i zdecydowanie ciekawszy. Wsiadając do samolotu znałam już całą grupkę osób (poznanych po drodze w autokarze), które podobnie jak ja zamierzały w Warszawie spędzić tylko weekend, ktoś mieszka w Paryżu, ale studiuje w Warszawie, ktoś ma w Polsce firmę, ale mieszka w Podkowie Leśnej, młoda Francuzka leci odwiedzić ojca. W piątkowy ranek żegnaliśmy się i umawialiśmy o piątej rano w poniedziałek na powrót.
Ostatnio z Warszawy leciałam z ekscentrycznie ubraną seksowną blondynką. Jechała po raz pierwszy do stolicy Francji, podekscytowana wszystkim tym, co czekało ją w mieście świateł. Nie mówiła słowa po francusku, jak zresztą większość pozostałych napotkanych przypadkowo towarzyszy podróży. Wsadziłam ją na Porte Maillot do taksówki, upewniając się wcześniej, że zapłaci 15 a nie 200 euro, jak ja przestrzegali znajomi. Poznałam również parę młodych dziewczyn wybierających się na paryski tydzień mody. Porównywałam ich Paryż, wyidealizowany, wymarzony i ten mój, codzienny. Taki sam czy też inny?
Z samolotu szybka przesiadka do autobusu. Ta godzinna podróż do miasta mi już nie przeszkadza. Tak jak po latach fascynacji fast foodami przerzuciliśmy sie na slow food-powolne jedzenie, tak po latach przenoszenia się jak najdalej i jak najszybciej cieszy mnie, długa, nieśpieszna podróż. Tanimi liniami nie latają zestresowani managerowie, liczący każdą minutę ludzie biznesu, ale Ci, którzy mają czas, a podróż jest dla nich rodzajem święta.
Z samolotu szybka przesiadka do autobusu. Ta godzinna podróż do miasta mi już nie przeszkadza. Tak jak po latach fascynacji fast foodami przerzuciliśmy sie na slow food-powolne jedzenie, tak po latach przenoszenia się jak najdalej i jak najszybciej cieszy mnie, długa, nieśpieszna podróż. Tanimi liniami nie latają zestresowani managerowie, liczący każdą minutę ludzie biznesu, ale Ci, którzy mają czas, a podróż jest dla nich rodzajem święta.
Z Wrocławia wracałam z parą studentów z Gdańska, mieli już zarezerwowane w Paryżu noclegi w ramach coachsurfingu. Po raz pierwszy lecieli gdzieś razem, zakochani. Pani mieszka w Paryżu? Gdy potwierdzam, iskrzą im się oczy. Ciekawa jestem jak spodoba im się miasto, czy nie wrócą rozczarowani…Dla siedzącej obok mnie wrocławianki w dojrzałym wieku to pierwszy lot w życiu . Ściska w reku aparat fotograficzny, ale za oknem tylko chmury. Na lotnisku miał na nią czekac mąż, przed kilkoma miesiącami znalazł pracę we Francji.
Lubię podróżować tanimi liniami, wsłuchuję się w hałas podniesionych głosów młodzieży, brawa przy lądowaniu, 32 kilogramy bagażu, w którym mogę przewieźć nareszcie niegraniczoną (no może przesadzam…) ilość książek i wreszcie to malutkie kameralne lotnisko w Beauvais, które w niczym nie przypomina mastodontycznego de Gaulle’a. Kawę z croissantem wypitą przed świtem i nieoczekiwane spotkania z przypadkowymi podróżnymi i blask w oczach tych, którzy po raz pierwszy widzą wyłaniające się z oddali najpiękniejsze miasto na świecie.
Przed kilku laty, gdy tanie linie startowały w Polsce - przeleciałam się 2 razy. Obiecałam sobie wówczas - nigdy więcej. Była kompletna dezorganizacja i "terror" obsługi pokładowej. Strofowali, pouczali pasażerów, jak nie przymierzając podopiecznych zakładu karnego.
OdpowiedzUsuńW maju przemieściłam się do i z- Paryża przez Beauvais. Było normalnie. Chyba polubię tanie linie. Gdybym jeszcze nauczyła się nawiązywać kontakty tak jak Ty holly. Pozdrawiam
Ja bardzo lubie lotnisko w Beauvais bo tuz przy hali odlotow jest gospodarstwo w ktorym kury dziobia sobie wesolo w blocie :)
OdpowiedzUsuńLatam tanimi liniami bo nie mam wyboru, tansze. Chociaz ostatnio roznica miedzy nimi, a "tymi drozszymi" sie zaciera, co chwila wymyslaja bezsensowne oplaty. Juz nie mowie o traktowaniu ludzi, kiedy to myslalam, ze zawroce po tym jak potraktowali na lotnisku w Krakowie mloda Rosjanke. Dziewczyna swieza, caly czas usmiechnieta, wracala do Hiszpanii (bo tam mieszkala jak sie pozniej okazalo). Miala ze soba mala walizke podreczna, nie wieksza od innych, ktorzy zostali przepuszczeni juz przy odprawie do samolotu. Ja akurat zatrzymali i kazali wlozyc walizke do tego ich koszyczka. Byla za "pekata". Dziewczyna mowila po rosyjsku i hiszpansku, kiepsko po angielsku. Pani co nie chciala jej przepuscic kazala jej cos z tym zrobic. Ona nie wiedziala co, no bo przeciez juz nie mogla sie cofnac, zeby cos przepakowac. I tak Pani przepuszczala wszystkich, odwrocona plecami do Dziewczyny, ktorej powtarzala po angielsku, ze jej to nie obchodzi co ona z tymi zrobi, ale walizka musi pasowac do koszyczka. W samolocie usiadlam kolo tej Dziewczyny, biedna plakala cala droge... jakie to smutne jak latwo mozna zabrac drugiemu czlowiekowi radosc przez jakies beznadziejne przepisy. Czemu oni tych walizek nie sprawdzaja zaraz przy tym jak sie odbiera bilet?? Pieniazki...Dziewczyna musiala zaplacic nie za wage, ale za dodatkowe 5 cm swojej walizki.
OdpowiedzUsuńLubie obserwowac podroznych i dorabiac im historie. Ludzie w ruchu sa mega ciekawi i az wyobraznia sie rwie zeby cos z tym zrobic. I porozmawia sie czasem nimi, jakas staruszke potrzyma za reke bo to jej pierwszy lot. Gorzej z panami, ktorzy zachwycaja sie mozliwoscia spedzenia tych paru godz kolo "tak ladnej pani" ;) Sa to momenty o tyle magiczne, ze przez te pare godzin (odprawa, lot), nawiazujemy z kims wiez, zwierzamy sie, on nam sie zwierza, ale jest swiadomosc, ze po odebraniu bagazu najpiewniej juz nigdy w zyciu tej osoby nie spotkamy i najpewniej szybko o niej zapomnimy. Chociaz kto wie, dlatego lubie te rzucane na dowiedzenia "to do zobaczenia, gdzies tam kiedys tam!".
pozdrawiam! monia
Od razu przypomnial mi sie film "Jak byc kochana" Hasa i samolotowa znajomosc, ktora nawiazuje w nim bohaterka grana przez Barbare Kraftowne. Z moich wlasnych samolotowych znajomosci najlepiej pamietam pania (trzydziestolatke), ktora bardzo bala sie latac i przez caly czas lotu trzymala mnie za reke.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ania, ja rowniez bylam zachwycona odkryciem, ze w poblizu lotniska w Beauvais mozna zobaczyc grzebiace w ziemi kury :)
Ewo,
OdpowiedzUsuńTanie linie mają moim tyle zalet, że można śmiało nimi podróżować (nie, to nie był wpis sponsorowany!). A jeśli chodzi o zawieranie znajomości, to przepis jest prosty…podróżować samemu. Mamy wtedy bystrzejsze oko na świat, nie sądzisz?
Aniu,
OdpowiedzUsuńA ja jakoś nigdy tego gospodarstwa nie zauważyłam...mszę następnym razem uważniej się rozglądać. Czyli jeszcze jedna wielka zaleta lotniska w Beauvais!
ostatnie 7 miesięcy spedziłam w Paryżu, BVA pamietam hmm inaczej...trochę spiąco bo na Maillot musiałam kilka razy być już o 5.20 rano:).Niestety ostatni przylot był najgorszym 3 walizki po 30kg i ani duszy która pomogłaby dziewczynie mającej 156cm:)
OdpowiedzUsuńzapraszam www.mon-papillons.blogspot.com
Moniu,
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście bardzo przykra historia z tą Rosjanką, chyba bym nie wytrzymała i porozmawiała z paskudna panią! Masz rację, wpuszczanie na pokład z bagażem podręcznym jest całkowicie arbitralne, jednym się udaje, innych dręczą, nie ma w tym żadnej konsekwencji. A spotkania z nieznanymi- magiczne, efemeryczne i niezobowiązujące-przeciwieństwo naszych stałych związków i przyjaźni...
Katasiu,
OdpowiedzUsuńWedług opowiadania Dygata...znakomite! Mnie tez zawsze kusi, żeby jakieś spotkanie przerobić na opowiadanie, a jest o czym pisać, oj jest. A propos kur, to zdarzyło mi się mieszkać przez siedem lat w stolicy Szwajcarii-Bernie. 60 tys. mieszkańców i jak na stolicę przystało-lotnisko! Ale jakie! Fermy, pasące się krowy, samoloty lądujące dosłownie na dotyk ręki. Poezja! Często jeździliśmy na to lotnisko rowerami, żeby choć na chwilę poczuć wielka cywilizację i zobaczyć prawdziwy samolot. Bajka! Moze dlatego tak podoba mi się Beauvais?
Ja,
OdpowiedzUsuńI naprawdę nie znalazł się jakiś gentleman, który zechciałby te walizki nosić? Oj słabowici ci dzisiejsi panowie, strasznie słabowici...Dziękuję za linka!
Absolutnie nie "à propos", ale dodam tylko, aby katedra Saint-Pierre sie nie pogniewala,ze do miasta Beauvais tez warto wpasc na wycieczke! 77km to maly pikus, ja dojezdzam do pracy codziennie o wiele dalej :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKłania się pięknie Niebieski Rower:) Zaglądam do Ciebie od dawna, ale jakoś nie miałam śmiałości zostawić śladu:) Bardzo czekam na Twoje posty, bo Paryż kocham:) Tak się złożyło, że mój Małżonek pracował ponad 3 lata w Paryżu.. No i tym sposobem odwiedzałam to zachwycające miasto, ale cały czas mam niedosyt:) I jest tak, że teraz chciałoby się poznać Paryż codzienny, a nie ten turystyczny.. Poszukuje więc blogów w tym temacie:) Byłam na wszystkich paryskich lotniskach i najbardziej lubię Beauvais, bo kameralne i właśnie te kury:))) Są one w pobliżu lotniska na pewno:)), w ogóle jest na Beauvais taka sielska atmosfera. I jeszcze - ta podróż autobusem do centrum - pozwala nabrać smaku i jest takim fajnym oczekiwaniem na spotkanie z Miastem)) Najmniej podobało mi się na Orly.. Jakoś tak.. A moja pierwsza w życiu podróż do Paryża to był oczywiście autobus i ponad 30 godzin jazdy.. Oj, działo się podczas tego wyjazdu:)) Pozdrawiam Cię Holly serdecznie i jak zawsze niecierpliwie czekam na Twoje posty:)
OdpowiedzUsuńHa:( Po raz kolejny udało mi się skasować własny komentarz:) Ale napisałam po raz drugi:))
Aniu,
OdpowiedzUsuńTo jesteś bardzo dzielna! Ja pracuję w domu, co ma też swoje dobre i złe strony...A Beauvais chętnie odwiedzę, nie wiedziałam, ze jest tam cos jeszcze poza lotniskiem.
Dzien dobry Niebieski Rowerze! Gratuluję odwagi, jest mi miło Cie poznać, zwłaszcza, że chyba mamy podobne gusta, i Beauvais i pchle targi (tak, tak zajrzałam na Twojego bloga!) i obiecuję że o nich napiszę, bo po prostu jest to jeden z moich ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu w weekendy...Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń:)) Już się cieszę, bo wiem, że warto:) Również pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńWiesz... chyba po trochu pisałaś o mnie... :) Kiedyś dawno byłam w Paryżu z wycieczką 3 dni gdzie wiadomo zwiedza się biegiem na zasadzie "na prawo most na lewo pałac, proszę Państwa idziemy dalej" ;)Dwa lata temu, właśnie przez Beauvais i Porte Maillot, byłam w Paryżu przez tydzień na własną rękę. Zakochałam się tym mieście po uszy i udało mi się być w zeszłym roku w nim znowu. W tym nie jadę... boję się że gdybym była w nim za często ten urok by minął a ja go chcę być nim nadal zachwycona :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się że w zeszłym roku leciałm z Karkowa na Charles de Gaulle i to co w Krakowie wyrabiała obsługa Easy Jet to się w głowie nie miesci. Takiego chamstwa nie spotkalam nigdzie ja latlam juz troche glownie wizzerem
OdpowiedzUsuńHolly, a czy Twoja połówka jest francuzem? Bo mój paryżanin jak usłyszał pierwszy raz, że wybieram się do Beauvais to mi stanowczo zabronił!! :) Dopiero jak razem sprawdziliśmy to lotnisko i autobus przy Porte Maillot to dostałam pozwolenie:) Osobiście dużo bardziej wole Balice niż Okęcie i Beauvais niż CDG.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Diana
"To rzeczywiście bardzo przykra historia z tą Rosjanką, chyba bym nie wytrzymała i porozmawiała z paskudna panią! "
OdpowiedzUsuńHolly, w Krakowie gdy Panie pokrzykiwały na ludzi zamiast robić odprawę zwróciłam im uwagę, że może zamiast krzyczeć na ludzi i robić wykłady starszej Pani jak to one strasznie cierpią bo ona się spóźniła kilka sekund na wejście uprzywilejowane (siedziała trochę dalej od stanowiska odpraw), zajęłyby się doprawianiem ludzi to najpierw tą najbardziej krzycząca i sepleniącą (cecha charakterystyczna ;)) zatkało a potem zagroziła mi ze wezwie ochronę i nie puści mnie na pokład...
Byłam tak zdenerwowana cala ta sytuacja (zresztą nie tylko ja) ze po powrocie chciałam napisać skargę na nie, ale Paryż rozpuścił złe emocje i juz im darowałam ;) Ale do dzis gdy to wspominam to mnie az trzesie zezłości :/
Carmen,
OdpowiedzUsuńZ obsługą bywa różnie, ja raczej nie miałam żadnych niemiłych sytuacji, a wręcz odwrotnie, uważam, ze młodzi ludzi pracujący dla Wizzaira są przesympatyczni, wszystko jest genialnie zorganizowane logistycznie, nie czeka się na autobus, który nas przywozi z Beauvais. I jeszcze jedno-kierowcy autobusów maja piękne białe, czyste koszule i są niezwykle uprzejmi, jak widać szanują pracę. Ale może na innych liniach jest inaczej? A tym, że Ci się Paryż opatrzy i czar pryśnie nie przejmuj się, przyjeżdżaj. Mieszkam tu już trzy lata i gwarantuję Ci, ze w dalszym ciągu jestem oczarowana...
Diano,
OdpowiedzUsuńNie, nie jest Francuzem, ale jest upiornie konserwatywny, stąd ta rezerwa do nowości. Mam nadzieję, że uda mi się pewnego dnia go przekonać o urokach Beauvais. Pozdrawiam!
Lubie tanie linie i wlasnie nimi w wiekszosci przypadkow podrozuje. Tanie linie sa po prostu duzo tansze a pieniadze ktore pozostaja w kieszeni mozna przeciez wydac na ksiazki, wiecej podrozy, tzw.kulture.. a te kilka godzin spedzone w takim czy innym samolocie nie jest przeciez najistotniejsza czescia podrozy, tylko wlasnie miejsce do ktorego sie udajemy i ludzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawia ta co jeszcze nigdy we Francji nie byla :) Holly kusisz tym Paryzem, kusisz!! ;)
Ana,
OdpowiedzUsuńZ cenami to różnie, ale na pewno jeśli się kupi wcześniej bilet to taniej, natomiast standard jest moim zdaniem porównywalny.
Nie wierzę! Naprawdę nigdy nie byłaś we Francji? Przecież z Maroka do Paryża to rzut beretem...może warto umieścić w nadchodzących planach wakacyjnych?
W ostatnich planach wakacji zagranicznych to byla Polska :)
OdpowiedzUsuńAna,
OdpowiedzUsuńWiem, mam ten sam problem, bardzo trudno jest nam się zdecydować na inny kierunek...ciagnie wilka do lasu...
Niesamowite. Własnie dzisiaj leciałam z Beauvais do Poznania. To była moja pierwsza wizyta w Paryzu i jestem oczarowana, ale kto nie jest za pierwszym razem:) tylko weekend ale jaki piekny, sloneczny:) Lotnisko jak lotnisko, ja lubie małe kameralne i niespiesznych ludzi, którym przyjemne jest byc tu i teraz. marzyl mi sie stolik, ktory widzialam na targu staroci, ciekawe jak ja chcialam go wsadzic do bagazu podrecznego:)jestem ciagle pod wrazeniem tego miasta i choc czasu na wszystko co bylo zaplanowane w mojej glowie nie starczylo, pewnie litnisko beauvais jeszcze raz ujrze:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Paryżankę!
Librerio,
OdpowiedzUsuńNie tylko za pierwszym, ale za drugim, trzecim i pięćdziesiątym trzecim...Weekend był wyjatkowy, miałaś na pewno szczęście jak na ten okres jesieni. My tez wystawialiśmy buzie do słońca, gdyż my w Paryżu wszyscy cierpimy na niedobór witaminy D (i ja też!) A stolik mogłaś zostawić u mnie, chętnie bym przechowała jakieś "pchle" znalezisko. Ciekawe na którym byłaś targu...w każdy weekend jest ich tu pełno! Pozdrawiam już (z serca)paryżanko-poznaniankę...
Znalazł się jeden:), ale to już na lotnisku w Polsce i chociaż słowa nie rozumiał po francusku po był Włochem... pomógł:)
OdpowiedzUsuńHolly, bylam na targu na Place de Abbesses. To te klasyczne stoliki, których pełno w każdej kafejce ale mnie urzekły az do nieprzytomności:)bede nastepnym razem pamietac komu podrzucic stolik:)
OdpowiedzUsuńTak milo ze ktos z toba porozmawial , bo jak jacys polacy slysza , ze po polsku mowie to jakby uciekaja czy przesiadaja sie do innego wagonu w metrze heh
OdpowiedzUsuń