Na Placu St. Paul., w samym sercu Marais, stoi
od kwietnia kolorowy kiosk o otwartych okiennicach, pełen kwiatów i książek, o
pogodnej nazwie „Lulu na mojej ulicy - dozorca dzielnicy”- przyciągając wzrok zaintrygowanych przechodniów. Można tam poprosić o pomoc w wyprowadzaniu psa,
naprawienie popsutej lampy, sprzątaniu, podlewaniu kwiatków w okresie wakacji
czy złożeniu przywiezionych z IKEI mebli. Pomysłodawcą
tego oryginalnego miejsca na mapie Paryża jest młody dynamiczny przedsiębiorca, Charles-Edouard
Vincent, który na wiosnę wylansował nowy koncept służący mieszkańcom a
jednocześnie budujący pomiędzy nimi więzi społeczne.
Wyszedł on z założenia, że coraz częściej mieszkamy sami, z dala
od rodziny a nierzadko brakuje nam dyspozycyjnych przyjaciół czy po prostu
kogoś, komu możemy zaufać i zostawić klucz, kto wyprowadzi psa albo przypilnuje
wieczorem dzieci czy odbierze ubrania z pralni. W Paryżu
wiele domów posiada dozorcę, który jest często taką osobą wyręczającą w wielu
sprawach, ale po pierwsze, jest to coraz częściej instytucja
zarezerwowana wyłącznie dla bogatych a po drugie, dość trudno wysłać nam
dozorcę po croissanty rano a tym również „Lulu” może się zająć. Koncept polega
więc na stworzeniu sieci osób, które z taką pomocą mogą nam przyjść, gdy nie
mamy pod ręką ani przyjaciela, ani rodziny.
Instytucja kiosku „dozorcy” ma również na celu
znalezienia zatrudnienia dla osób, szukających pracy. Kiosk w Marais ma na
swojej liście ok. 20 „Lulu”, czyli kompetentnych i chętnych do pracy osób
mieszkających w pobliżu. Wszystkie te osoby posiadają statut mikro
przedsiębiorcy i są to studenci, młodzi emeryci, albo osoby pozostające od
dawna na bezrobociu.
Nowa instytucja wyrosła chyba nie przypadkiem
w Paryżu, gdzie żyje się przede wszystkim we własnej dzielnicy, będącej czymś w
rodzaju małego miasteczka, w którym ludzie spotykają się na co dzień robiąc
zakupy na targu, odwiedzając szewca czy sklepy z serami i winem. Tym razem
mieszkańców połączą również drobne usługi wykonywane przez sąsiada z klatki lub
ulicy. Czy nie jest oczywiste, że będzie to sprzyjało nawiązywaniu więzi
społecznych? Kiosk w Marais to
miejsce przyjazne, otwarte dla wszystkich mieszkańców. W okienku budki dyżur
sprawuje przesympatyczna młoda dziewczyna, która zna sposoby jak rozwiązać
wszystkie problemy. Ceny za usługi nie są
wysokie, od 5 euro do 30 przy pracach wymagających większych kompetencji. Tylko
patrzeć jak nowe „Lulu” wyrosną w innych dzielnicach paryskich. A może coś
takiego przyjęłoby się u nas?
Przechodziłam obok totalnie nieświadoma czemu ten kiosk służy ;) Myślę, że to świetny pomysł i wkrótce Lulu wyrosną w wielu dzielnicach jak grzyby po deszczu ;)
OdpowiedzUsuńParyz jest stolica ludzi z wyobraznia i kreatywnoscia, to jest wlasnie wielkosc tego miasta i tego panstwa. Polska zeby miala jakies znaczenie w swiecie musi zainwestowac w kulture i otwartosc bo na razie to tylko nas stac na sciaganie pomyslow niestety.
OdpowiedzUsuń