Jest to chyba jedno z najdziwniejszych i najciekawszych
miejsc w Paryżu. Z zewnątrz nie przypomina niczego. Stary, odrapany budynek z
jakąś wieżą pośrodku, kilka niewielkich okien, jakieś dziwne rysunki na
fasadzie. Ktoś powie- więzienie. A może raczej jakaś opuszczona stara
budowla, fabryka, magazyn ?
I nikomu nawet nie przyjdzie przez moment do głowy, że na co
dzień, jest tam jak w ulu-że kilka setek ludzi pracuje intensywnie nad
projektami rzeźb, kostiumów, że komponuje się tam muzykę i prowadzi próby, że
działają zespoły muzyczne a w innych miejscach artyści wypiekają w specjalnie
do tego celu przygotowanych piecach szklane ozdoby i talerze. Inni z kolei
rysują, malują, i odbijają swoje artystyczne zdjęcia w pracowniach.
Historia tego miejsca liczy już kilkadziesiąt lat. Gdy
zburzono paryskie Hale czyli pawilony Balthara i przeniesiono sprzedaż
zaopatrzenia Paryża do Rungis, pozostały wykorzystywane przez dziesięciolecia
lodówki „Les Frigos”. Zajęli je artyści, przystosowując pomieszczenia do
własnych potrzeb, wybijając okna, instalując toalety i łazienki, zakładając
oświetlenie.
Miasto pomaga im w utrzymaniu budynku i jak to zawsze w
Paryżu bywa, w zamian prosi o udostępnienie pracowni raz do roku zwiedzającym.
W tym roku, otwarcie « Lodówek » miało miejsce w ubiegłym tygodniu. Nie
byłam tam po raz pierwszy, ale co roku poznaję nowych ludzi, uczę się czegoś
nowego o technikach artystycznych. Nie bez znaczenia jest też panujący tam, ten
zupełnie niesamowity klimat. Bo wejście do każdej pracowni jest oczywiście
zamykane ogromnymi drzwiami i każdy stara się je « zindywidualizować »-żeby
wyglądały tak jak żadne inne. I co tu dużo mówić-już same drzwi są małymi
artystycznymi perełkami.
Lubię "Lodówki", bo lubię ten artystyczny rozgardiasz, bo lubię podglądać pracę artystów i cieszę się, że miasto wspiera ludzi kreatywnych.
Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądają paryskie „Lodówki”,
to zapraszam na bardzo krótki spacer!
|
Korytarze prowadzące do artystycznego sezamu |
|
Jedna z pracowni malarskich |
|
Rzeźby z papieru "maché", nie wiem jak on nazywa się po polsku |
|
Artystyczny bałagan pracowni, w której powstają... |
|
To dopiero dowcipniś:) |
|
Memento mori? |
|
Wszędzie widoczne, już nieco zardzewiałe rury i zawory |
|
Inspirujące stare urządzenia wentylacyjne |
|
Klatka schodowa "Lodówek" |
|
I widok z zewnątrz... |
|
Zawsze intrygujące dekoracje drzwi |
|
I fantazyjny fortepian... przed drzwiami do pracowni konserwatora |
|
To są dopiero drzwi!!! Żaden złodziej nie wejdzie! |
|
I praca słynnego paryskiego street-artysty, no właśnie, jak on się nazywa... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz