Wczorajszy, niedzielny poranek upłynął pod znakiem poezji. O Czesławie Miłoszu opowiadała Marie Bouvard, tłumaczka wielu jego esejów, o
Wisławie Szymborskiej jej wieloletni sekretarz i prezydent fundacji Michał
Rusinek, a o Różewiczu- tłumacz autora "Kartoteki" oraz wielu innych polskich pisarzy, m.in. Witkiewicza i Mrożka- Alain van Crugten.
Była to unikalna okazja usłyszenia wielu nowych anegdot z życia tych poetów, wspomnień ze spotkań i czynionych na gorąco, na naszych oczach analiz ich twórczości.
Opowiadano na przykład, że gdy Miłosz w 1951 roku wybrał wolność i zdecydował
się pozostać w Paryżu, nie miał na to właściwie żadnych środków. Wówczas
genewska filozofka, Jean Hersch wpadła na pomysł, aby napisał książkę. I to, co
Miłosz pisał rano, ona tłumaczyła po południu na francuski. Tak powstało
„Zdobycie władzy” za które Miłosz dostał Genewie nagrodę 100 tys. franków-sumę
jak na owe czasy pokaźną i która pozwoliła mu na sprowadzenie do Francji żony
i dzieci.
Wspominano również spotkanie Szymborskiej z
Miłoszem, na które przyszła noblistka przyszła onieśmielona.
Rozmowa się nie kleiła. On o polityce, ona o emocjach. „Czesławie,
spójrz-mówiła Szymborska- jakie piękne drzewo- sosna...
-Sosna to nie jest drzewo-zgasił ją autor „Ziemi Ulro”-
dąb to jest drzewo.
Michał Rusinek przypominał również historię, gdy kiedyś otrzymała list od strażaka, z Teksasu, który nigdy wcześniej nie czytał wierszy i napisał
jej, że wyraziła w tomiku, który trafił mu przypadkowo do rąk wszystko to, co czuł, ale
czego nie potrafiłby wyrazić sam. Była tym bardzo wzruszona. Bo podobało się jej, że poezja ma jakąś funkcję. Dowiedzieliśmy się również o jej
niezwykłej popularności we Włoszech- jest tam ona wielkim autorytetem, prawie poetką
narodową. Zdarzało się-opowiadał były sekretarz Szymborskiej, że gdy Berlusconi
narozrabiał, to proszono ją o komentarz. Gdy zmarła-sprzedano 100 tys. tomików
jej wierszy. Rzecz niezwykła jak na poezję!
Drugie spotkanie połączyło dwa pokolenia poetów-starsze
reprezentował Ryszard Krynicki a młodsze-Tomasz Różycki. Przyznam się szczerze,
wzruszyłam się niezmiernie słuchając wypowiedzi i poezji czytanej przez pana
Krynickiego. To był głos kogoś o niezwykłej
wrażliwości. Zachwycił mnie niezmiernie jeden z czytanych przez autora wierszy,
a więc pozwolę go sobie zacytować:
Wiersz nosi tytuł „Ukradkiem”
Ukradkiem, dyskretnie
Podnoszę ze ścieżki
Swojego starszego brata,
Ślimaka
Żeby go nikt nie nadepnął.
Starszego pewnie o miliony lat.
Brata w niepewności istnienia.
Obaj jednako nie wiemy,
Po co zostaliśmy stworzeni
Obaj jednako zapisujemy nieme pytania
Każdy swoim najbardziej intymnym pismem:
potem strachu, nasieniem, śluzem.
Poeta mędrzec, poeta filozof Ryszard Krynicki stawia
najważniejsze pytania. Nam wczoraj zacytował również Leibnitza „bo jeżeli Bóg
istnieje to dlaczego istnieje zło a jeżeli Bóg nie istnieje, to skąd się bierze
dobro?
Z nastrojowego, poetyckiego poranka weszliśmy w pogodne,
pełne życia i humoru popołudnie. A to przede wszystkim za sprawą dwóch
autorów-Marka Krajewskiego i Zygmunta Miłoszewskiego. Tego drugiego już nieźle
znam, Krajewskiego odkryłam. Cóż to za osobowość: gaduła o silnym, nośnym
głosie, dowcipniś, kochający opowiadanie historii niczym bohater Potockiego z
„Rękopisu znalezionego w Saragossie”, rozbawił zebranych i oczywiście zachęcił
do czytania swoich powieści kryminalnych, których akcja toczy się w „Breslau” w
latach dwudziestych.
Wspólnie przyznano, że to, co wyróżnia polskie kryminały,
to pamięć historyczna. „Może dlatego, że linia życia została tyle razy
potrzaskana-stwierdził Zygmunt Miłoszewski-że staramy się zrekonstruować naszą
historię”. „Ja wierzę-powiedział, że aby być prawdziwym” Polakiem, to trzeba
mieć świadomość całości. Wszystkie narody europejskie mają taką tendencję do pokazywania
tylko tych dobrych stron, ale wówczas taka tożsamość narodowa zbudowana będzie
na kłamstwie. Wszyscy mamy coś za uszami. W Polsce amnezja po wojnie dotyczyła
kwestii polskiego antysemityzmu."-wyjaśniał twórca postaci prokuratora Szackiego.
Wcześniej, Marek Krajewski wspominał, jak to w szkole we
Wrocławiu, po wojnie, nie wolno było wspominać o Niemcach, używać nazwy Breslau
a tymczasem on, szperając po podwórzach odkrywał stare poniemieckie hełmy, wynajdywał
ukryte niemieckie napisy „Obst und Gemuse”. I to go najbardziej fascynowało-to, co nie było widoczne na pierwszy rzut oka.
Jego bohater-zachwalał autor- jest niezwykły i bardzo podoba
się kobietom-korzysta z usług prostytutek, ale jego życie małżeńskie jest
bardzo udane, cytuje autorów starożytnych , ale potrafi być zimny i
brutalny-jednym słowem, jest to postać pełna sprzeczności. Mało
sympatyczna-przyznał autor, ale jeśli się o tej postaci dobrze myśli, to
można w nią przelać trochę
ciepła-opowiadał w Paryżu swoim tubalnym głosem Marek Krajewski.
Ujawnił też kilka sekretów swojej techniki pisania: „Budzę
się o 4.30 i półgodziny później zasiadam do pisania - wstaję od stołu o punkt
11-nawet gdybym miał przerwać w połowie zdania.” Chciałoby się zapytać, co
interesującego porabia przez pozostałą część dnia...podejrzewam, że krąży po
mieście, które, jak przyznaje, pełne jest sekretów i tajemnic. Tajemnic, które
nam też kazał odkrywać, jeśli wybierzemy się w przyszłym roku do Wrocławia.
Obaj polscy autorzy kryminałów przyznali, że Polska, po
krajach skandynawskich, staje się powoli „Kriminallandem” nie dlatego, że u nas
kradną, ale dlatego, że powstaje tyle powieści kryminalnych. Dodano jeszcze dwa
ciekawe nazwiska: Mariusz Czubaj i Marcin Wroński.
Ostatnie spotkanie, w jakim brałam wczoraj udział miało gości
specjalnych, mówiono mniej o literaturze a więcej o polityce. W debacie brał
udział Jurij Andruchowycz-znany pisarz ukraiński- nieśmiały i wyciszony i Adam
Michnik, którego wszyscy doskonale znają. Dyskusja trwała ponad półtorej
godziny, spróbuje wypunktować kilka
najważniejszych kwestii.
Pierwszy głos zabrał ukraiński pisarz, przyznając, że
Ukraina znalazła się w sytuacji ekstremalnej, że od tego jak się ona rozwinie
będzie zależało jej być albo nie być. Na
Ukrainie trwa wojna czego świadectwem jest na przykład to, że na salonie
paryskim w tym roku nie ma stoiska ukraińskiego. Ale to może niemoralne-zastanawiał
się pisarz-wydawać pieniądze na promowanie książki podczas gdy brakuje
pieniędzy na czołgi, mundury czy karabiny... Jest to jakaś taka straszna niesprawiedliwość
-mówił, bo przyczyną konfliktu, u samego zarania-była kultura-między nami,
którzy chcą ją zachować a ambicjami sąsiedniego państwa aby utrzymać Ukrainę w
strefie własnych wpływów. Majdan-mówił-rozpoczęli pisarze, dziennikarze, artyści.
Nasz minister kultury Ukrainy powiedział nam, żeby nie zwracać się po środki na
cele inne niż występy przed naszymi żołnierzami, bo jest wojna. Może istnieje
taka konieczność, a może kultura powinna się rozwijać mimo wszystko? Nie
wiem...
Myślenie o kulturze podporządkowanej jakimś celom
politycznym to myślenie sowieckie-odpowiedział na to pytanie Andruchowycza Adam
Michnik. To przypomina mi epokę, gdy de
Gaulle mówił, że jedynym utworem jaki Francuzi
powinni czytać jest Vercors-Silence de la mer, powieść o milczeniu Francji.
Jestem zdania-mówił, że Jurij swoją postawą zrobił więcej dla wolności Ukrainy
niż niejeden żołnierz. Literatura musi
być zaangażowana, ale największe dzieła naszej literatury powstały bez nakazu ministerstwa
kultury. Najważniejsze jest myślenie, wolne i niezależne, bez kontroli rządu i
aparatu władzy. Trzeba unikać popadania w pułapki postkomunizmu, bardzo
niebezpieczne a jedną z takich pułapek jest sianie nienawiści. Ja jestem antysowieckim
rusofilem. Rosja Putina i Rosja Puszkina to nie jest ten sam kraj-to dwa różne
kraje...Drugim niebezpieczeństwem jest szowinizm etniczny, który jest elementem
wszystkich ideologii totalitarnych.
Adam Michnik opowiedział na temat dzisiejszych Węgier, które
popadły w antykomunizm o bolszewickiej twarzy solidaryzując się z Putinem i
domagając się od Ukrainy autonomii dla mniejszości węgierskiej. „To był prezent
dla Putina”-powiedział
Jak podkreślił, sytuacja Ukrainy nie jest łatwa, kraj nie ma
tradycji własnej państwowości i do II poł XIX wieku Ukraina była albo Polska
albo rosyjska.
Jestem dumny-dodał- że Polacy są tak zdecydowanie solidarni
w obronie wolnej, niezależnej Ukrainy i marzę, aby kiedyś mogło dojść do
dialogu wolnych, demokratycznych krajów :Rosji, Polski i Ukrainy, ale biesy,
jak wiemy, nie śpią... Mimo jednak obecnej sytuacji, łączy nas kultura, jest
ona bardzo dziś obecna.
Pod koniec spotkania, Jurij Andruchowycz zastanawiał się nad
głosami, że gdyby w Donbasie było więcej kultury, więcej poetów, więcej ludzi
przyjeżdżało z Kijowa na przedstawienia, to sytuacja może byłaby inna. Ale nie-
odpowiedział- najpierw trzeba ludziom dać chleb, później muszą przyjść
politycy, ustalibilzować sytuację a dopiero później jest czas dla kultury. Muzy
milczą, gdy grzmią armaty...
Opuszczając wczorajszy salon i nadal pod wrażeniem słów,
które padły podczas wczorajszego spotkania zaczęłam marzyć, że może już za
dwa-trzy lata na Ukrainie nastanie pokój i Jurij Andruchowycz będzie nas gościć
u siebie, na ukraińskim stoisku w Paryżu... Mam wrażenie, że wszyscy, którzy
wysłuchali wczorajszej debaty mieli podobne myśli.
Rzeczowa i niezwykłą relacja. Generalnie to ja wolę czytać, niż bywać i słuchać, ale myślę, że to było niezwykle interesujące spotkanie, choćby ze względu na ilość i "jakość" zaproszonych gości. Spodobało mi się zdanie Miłoszewskiego o konieczności dostrzegania i zalet i wad w swojej nacji, bo wydaje mi się, że właśnie ci, którzy zwą się prawdziwymi polakami (nawiasem mówiąc nie cierpię tego określenia, jak masło maślane, albo, jak ja lepszy Polak niż ty).
OdpowiedzUsuńGuciu,
OdpowiedzUsuńDla mnie była to okazja poznania nowych autorów, codziennie targałam do domu torby nowych książek, które cytowano, które odkrywałam na stoiskach, nie tylko polskim...A także radość ze spotkania z tymi, których znam dobrze. Oczarował mnie Jurij Andruchowycz, Wojciech Tochman i Ryszard Krynicki- mnie, która z poezją jest trochę na bakier...Dowiedziałam się wiele z debat o literaturze, poznałam wspaniałych tłumaczy. Chyba wybiorę się na Targi książki do Warszawy, to maju i gościem w tym roku jest kto? Francuzi! Jedynym bemolem jest to, że nie będzie żadnych prawdziwych gwiazd, sami debiutanci!
Ech i znowu nie posłuchałam Krajewskiego na żywo :( Może wiecie coś na temat tłumaczenia na francuski jego książek. Dobrze czy źle?
OdpowiedzUsuń