foto

foto

piątek, 28 marca 2014

Gombrowicz, sukcesy polskich thrillerów i spotkanie z Beatą Stasińską

Kilka książek polskich autorów po francusku
W pierwszym tomie „Dzienników”, Gombrowicz pisał, że „różnica pomiędzy intelektualistą zachodnim a wschodnim polega na tym, że ten pierwszy nie dostał dobrze w d…. i myśl tego aforyzmu, atut nasz (włączam w to i siebie) stanowiłoby, że jesteśmy przedstawicielami kultury zbrutalizowanej”-pisał w 1953 roku. Przypomniałam sobie tę jego błyskotliwą opinię,  czytając przed kilkoma dniami artykuł w NYT, w którym autor rozpisywał się o rosnącej na Zachodzie popularności polskich… kryminałów cytując m.in Marka Krajewskiego „Widma w mieście Breslau”, Joannę Bator „Ciemno, prawie noc, Olgę Tokarczuk „Prowadź pług swój...” czy Zygmunta Miłoszewskiego - „Uwikłanie”. Polscy autorzy- zdaniem autora- wykorzystują jako tło naszą burzliwą i bogatą historię, epatując bez kompleksów zachodnich czytelników naszym "innym" doświadczeniem. Coś w tym jest. Tak czy inaczej, Miłoszewski we Francji odnosi sukcesy, został m.in. nominowany do prestiżowej nagrody dla najlepszego kryminału europejskiego. Czy ją otrzyma, dowiemy się na początku kwietnia, trzymajcie za niego kciuki!
 
A skoro mowa o książkach, to przed dwoma dniami wzięłam udział na Sorbonie w spotkaniu z panią Beatą Stasińską-szefową największego i najpoważniejszego domu wydawniczego w Polsce czyli W.A.B.-u.

Wydała-jak się przyznała- ok. 1000 książek-po połowie- tłumaczeń, i książek polskich autorów, ale z roku na rok rośnie liczba wydań książek autorów piszących po polsku. Kiedyś te proporcje wynosiły 80 do 20 proc.,  dziś jest 40-60 proc. , na korzyść polskiej literatury. Ponadto, że ma preferencje wobec kobiet piszących, a są wśród nich np. Manuela Gretkowska, Katarzyna Grochola, Olga Tokarczuk czy Joanna Bator. Nie ukrywała, że z wielką radością odebrała przyznanie nagrody Nike Joannie  Bator za książkę  „Ciemno, prawie noc“.

„Czy wiecie państwo ile kobiet-pisarzy znalazło się w Historii literatury polskiej Miłosza-zapytała-może dwie? A czy widzicie, ile kobiet pisze dzisiaj i jaką estymą cieszy się ich pisanie? Literaturę, którą jeszcze do niedawna nazywano  "literaturą menstruacji" dziś ma silną pozycję.  Ale-dodała- nie chodzi mi o wydawanie jedynie autorek o poglądach feministycznych, każda pisarka, bez względu na poglądy będzie w wydawnictwie WAB mile widziana.

Zaskoczyły mnie dwie sprawy o których mówiła pani Stasińska. Pierwsza, to, że w Polsce nadal walczy się, aby wydatki na kulturę wynosiły 1 proc.-co ponoć nie jest jeszcze sprawą wygraną a druga, to sprawa cenzury. O ile dobrze zrozumiałam, bo pani Stasińska formułowała odważnie myśli francusku, na pytanie o cenzurę w Polsce, szefowa największego polskiego wydawnictwa odparła, że z tym upadkiem cenzury w Polsce, to nie jest tak do końca prawda, bo nowym cenzorem jest dziś kościół katolicki, który posiada wpływy polityczne i finansowe i żaden dziennikarz, wydawca ani jakakolwiek inna instytucja nie podejmie się ryzyka opublikowania dziś czegoś krytycznego o kościele.

I dodała-„kościół w Polsce blokuje proces rozwoju cywilizacyjnego”. Zabrzmiało to szczerze i zarazem groźnie. Nie wiem, kiedy tę „blokadę” uda nam się zdjąć…


I jeszcze jedno, ale już tak na marginesie. Wiem, wiem, że rynek trudny, ale zaskakuje mnie słaba obecność na co dzień polskiej literatury, nie tyle na francuskim rynku wydawniczym, choć i tu nie jest za wesoło,  ale przede wszystkim wśród francuskich czytelników. Żaden autor (poza ostatnio Miłoszewskim) nie przebija się, mimo iż  większość polskiej literatury została przełożona na francuski ( w większość nieźle albo bardzo dobrze) i wydana (Chociaż nie wiem co by się działo, gdyby nie istniała oficyna wydawnicza Noir sur Blanc). Konia z rzędem temu, kto znajdzie jakąkolwiek polską książkę u paryskich bukinistów czy na największym paryskim targu książkami w Briancon. Kilka ostatnich pozycji jest we Fnac-u, ale czy ktoś kiedykolwiek spotkał w metrze Francuza czytającego polskiego autora? U bukinistów nad Sekwaną czasem można trafić na Witkacego czy Gombrowicza, ale to jakby wszystko…Czy nie czas na promocję polskiej literatury? Tym bardziej, że pod wpływem Miłoszewskiego jesteśmy chyba na fali? Może warto coś zrobić dla polskich autorów? Mam wrażenie, że gdzie indziej dużo się dzieje. W Paryżu wspaniałą rolę odgrywa Księgarnia Polska. Ale może kiedyś obudzi się Instytut Kultury? Ostatnio doszły do mnie słuchy, że w zamkniętym Instytucie zostanie otworzony bar. Czyżby literacki?

5 komentarzy:

  1. Anonimowy28.3.14

    W metrze? Ja bym się cieszyła, gdybym trafiała na dobry wybór literatury polskiej w księgarniach... Choćby taki jak Twój apetyczny stosik! A tam, cóż, jesteśmy zamknięci w getcie literatury Europy Wschodniej, która niespecjalnie interesuje tubylców. Co do cenzury, a właściwie wniosku o blokowaniu rozwoju cywilizacyjnego, to cóż, trudno się nie zgodzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę to powinnam napisać o tym dlaczego nas na tych półkach ani w metrze nie widać:) Dehnel, Huelle, Tokarczuk czy Myśliwski...źle piszą? Skupiają się na sprawach nieinteresujących tutejszą publikę? Brakuje dobrych tłumaczeń? Nic się nie robi, żeby stali się bardziej znani? Dlaczego na przykład Grand Prix Akademii Francuskiej zgarnia w ubiegłym roku młodziutki nikomu nie znany wcześniej Szwajcar Joel Dicker? Powieść gorsza niż "Bezcenny" Miłoszewskiego... Gdybym była " u władzy" to zwołałabym "Stany generalne" i zadałabym te wszystkie pytania kilku specjalistom od literatury i promocji, polskim i francuskim. No, ale nie jestem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za merytoryczny wpis! Uwielbiam jak piszesz o książkach właśnie i na tematy okołoliterackie. Daj znać czy Miłoszewski wygra.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że dam znać! Miłoszewskiego świetnie się czyta: jest błyskotliwy, dowcipny, pogodny-chyba taką literaturę lubią najbardziej Francuzi, ma więc spore szanse się przebić:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z 'przywiązaniem' do niegdysiejszych sposobów na cenzurowanie wolnej myśli wciąż, wyraźnie nie radzimy sobie. Skłonność można by próbować dyskontować 'zdrowymi rodzajami autocenzury'. Jej brak zalewa nas zewsząd mową nienawiści i agresji, nie tylko hierarchowie kościelni mają na nią u nas patent. Do recenzowania poczynań (w tym literatów) wielka część narodu rwie się z zapałem wartym lepszej sprawy.

    OdpowiedzUsuń