|
J. Creten/G. Jonca/Sèvres |
Gdyby ktoś mnie dziś spytał, czego najbardziej
zazdroszczę Francuzom, to długo bym się nie zastanawiała. Nie byłaby to
ani kuchnia, ani wino, ale rzemieślnicy wykorzystujący swoje niezwykłe zdolności
manualne i kreatywność tak, aby wszystkie rodzaje materiałów: drewno, szkło, marmur, silikon, metal czy
koronkę przekształcić w dzieła sztuki. Ci, którzy dostąpili zaszczytu
przynależenia do arystokracji w zawodzie, skupionej w Atelier de France,
wystawiają jeszcze do niedzieli swoje prace w Grand Palais podczas pierwszego
Salonu rzemiosła i kreacji. Miałam wczoraj okazję, aby je obejrzeć i porozmawiać z ich autorami.
Zacznę od mistrza mozaiki, pana Stephana
Perez-Spiro z Lyonu ( jak się okazało, z pochodzenia Polaka, gdyż jego ojciec,
słynny malarz surrealista Georges Spiro, opuścił Polskę w okresie wojny i
osiadł w Nicei), od co najmniej dwudziestu lat tworzy oraz odnawia najpiękniejsze
mozaiki w stylu bizantyjskim czy galloromańskim. Mam wrażenie, że to co,
najbardziej charakteryzuje i uwodzi w jego mozaikach to chęć wywołania
wrażenia, że przedstawione postaci, zwierzęta czy rośliny , są w ciągłym
ruchu,” bo świat jest w ruchu”- mówi pan Stefan, tłumacząc mi, że to wrażenie
ruchu na mozaice tworzy się liniami powstałymi pomiędzy układanymi cząsteczkami
szklanych kolorowych płytek. Ta najstarsza forma sztuki, nie jest jedyną domeną,
w której pan Stephan osiągnął mistrzostwo-ta druga to gra na skrzypcach. Pracuje
dla Instytucji i osób prywatnych, dekoruje domy i pałace, realizując z wielką
maestrią projekty takie, jak dekoracja nabrzeży Saony w Lyonie, którą
będziemy mogli podziwiać już na wiosnę 2014 roku.
|
Mozaika: Stephane Perez-Spiro |
|
Mozaika: Stephane Perez-Spiro |
|
D. Richter |
Innym artystą, który przykuł moją uwagę była
pani Darja Richter pochodząca z Berlina, a posiadająca atelier w Wersalu, kreująca
ubrania z koronek wyprodukowanych na maszynach z XIX wieku. Te koronki różnią
się od tych współczesnych, przemysłowych niezwykłą miękkością, ale przede wszystkim
wzorami, nietuzinkowymi, oryginalnymi oraz wykończeniem. Jej kreacje zobaczycie na niejednym paryskim pokazie mody, bo pani Richter produkuje
koronki oraz kreuje ubrania i akcesoria w dużym stopniu na potrzeby Haute Couture.
|
I. Leourier |
Kolejną damą, przed której pracami
zaniemówiłam była autorka kapeluszy, pani
Isabelle Leourier, choć do końca nie
jestem przekonana, że tak je należałoby nazywać. To raczej motyle
kapeluszowe-zwiewne, delikatne, niczym litery alfabetu japońskiego namalowane
na płótnie. Pani Isabelle, która sama się cudownie prezentowała, prosiła o nie
fotografowanie jej kapeluszy, ale nie
mogłam się nie skusić, żeby ukradkiem nie sfotografować projektowanej przez nią
biżuterii, niezwykłej-zresztą osądźcie sami.
Bardzo oryginalną biżuterię przedstawili
kreatorzy w atelier Tzuri Gueta. Ich
specjalnością są ozdoby bardzo przyjemne dla ciała, wręcz integrujące się
z nim bo zrobione z …lateksu. Podejrzewam, że na moim miejscu każdy zareagowałby
tak jak ja, czy otworzył szeroko oczy, bo na lateks te cuda zupełnie nie
wyglądają. Ceny-bardzo przystępne-ok. 100-200 euro. Wypada dodać, że te
najbardziej ekstrawaganckie egzemplarze zostały wyprodukowane na zamówienie
takich kreatorów mody jak Christian Lacroix, Jean-paul Gaultier, Givenchy,
Dior, Armani, Chanel i Issey Miyake. Kreacje Tzuriego Guety, z wykształcenia
inżyniera branży tekstylnej, nazywane są „koronkami z silikonu” podobają się
przede wszystkim dlatego, że doskonale imitują materiały organiczne i roślinne.
Pierwszy kontakt jest wzrokowy, ale później dotykamy i materia wydaje nam się
być niezwykle zmysłowa i ponoć budzi w nas naszą wewnętrzną pamięć „gada”. Coś
w tym jest, faktycznie…
|
Biżuteria z silikonu: Tzuri Gueta |
Mogłabym jeszcze bardzo długo opisywać te
wszystkie cudowności, ale zatrzymam przy jednym, bo związanym
z małym polonikum. Przed gablotami, w których wystawiona była biżuteria dwojga
artystów Laurentine Perilhou i Clement Smolińskiego były tłumy. Wszyscy
dopytywali się o technikę-ja byłam przekonana, że artystka wykonuje tę
biżuterię szydełkiem. Ale nie. Stosuje starą, bardzo starą technikę makramy
czyli sztuki wiązania sznurków bez użycia igieł czy drutów czy też chociażby
szydełka. Z opisu w katalogu wywnioskowałam, że są oni absolutnymi prekursorami
w wykorzystaniu tego rodzaju techniki do produkcji biżuterii. Każdy przedmiot
wykonywany jest ręcznie. Zdradzę wam tylko, że wykonanie, na przykład takiego
naszyjnika, trwa bite dwa tygodnie i wymaga nie lada kreatywności. Nie ma
bowiem ani jednego, który by się powtarzał, a ponadto, trzeba weń wkomponować szlifowany
do każdej sztuki biżuterii kamień. Artyści współpracują z Jean-Paul Gaultier.
|
Laurentine Perilhou |
A polonikum? Otóż gdy wspomniałam panu
Smoleńskiemu, że jestem Polką, od razu odpowiedział-ale mój tata też. Czy Pani
wie, jak ja się nazywam? Miło wiedzieć, że są rodacy, którzy robią taką piękną biżuterię...Interesują Was pewnie ceny? Moim zdaniem, jak na tak
piękną, oryginalną i niezwykłą biżuterię nie są one astronomiczne-z tego co się
zorientowałam, naszyjniki w granicach 1700 euro. I w zasadzie niepotrzebna jest
już nawet jakaś droga sukienka-ozdobą jest już sam naszyjnik!
Miałam również
okazję przyjrzeć się pracy szewców, z tym, że we Francji istnieje rozróżnienie
pomiędzy tymi, którzy reperują (cordonier) a tymi, którzy szyją buty (bottiers-ale
może to chodzi o tych, którzy szyją botki?). Na moich oczach szewc brał wymiar
nogi (do kolana) i strugał model z drewna aby później przystąpić do krojenia
skóry i szycia. Towarzyszył mu pan, równie artysta, od czyszczenia butów. Nie
wierzycie, że można być artystą w czyszczeniu butów? Ta pani, która zdecydowała
się oddać się swoje buty w jego ręce musiała wysłuchać niezwykle interesującego
wykładu o modelu, który miała na nogach- Richelieu a pan w tym czasie
muskał, gładził, pieścił je…
|
Mistrz poleruje i wyjaśnia |
Zatrzymam się
jeszcze na chwilę przy
znanych na całym świecie francuskich mistrzach kryształu- istniejącej
od XIX wieku manufakturze Daum z Nancy. Jest to ponoć jedyna już dziś na
świecie firma posiadająca umiejętności przerabiania taką metodą sproszkowanego szkła. Jak
powstają te bajecznie kolorowe, wykreowane przez nich rzeźby? Procedura jest
dość skomplikowana i zajęło by mi to sporo miejsca, żeby ją dokładnie odtworzyć.
Może opiszę jedynie końcową fazę, gdy sproszkowany kryształ trafia do formy i
trzymany jest w piecu, w temperaturze 900 stopni przez 10-20 dni, aby gdy
stopnieje, pod wpływem ciepła, wytworzył odcienie kolorów.
|
Jak powstają dzieła sztuki Daum? |
|
Waza powstała w pracowni Daum |
A na koniec, obiekt moich westchnień-kanapa wykonana rękoma francuskich
tapicerów i stolarzy...
U nas chyba wiele
zawodów rzemiosła artystycznego zaginęło pod wpływem pożogi wojennej i czasów
komunizmu, a Francuzi są jednak w tej dziedzinie niekwestionowanymi mistrzami i właśnie dlatego, o tym właśnie salonie napisałam-żeby podglądać i uczyć
się jak robią to inni. Uprzedzam, że w Grand Palais wystawia 260 wystawców a ja opisałam, dokonując bardzo subiektywnego wyboru, jedynie kilku spośród nich. Natomiast, jeśli ktoś mieszka w Paryżu albo jest tu przejazdem, to
warto tam zajrzeć.
Wystawa „Rewelacje”, w Grand Palais, czynna jest do jutra, czyli do 15.09.2013.
Dosłownie nie wiem na co patrzeć i o czym czytać. Bajeczne! U nas rzemieślników ubywało i ubywa. Wiele z dziedzin rękodzielnictwa zginęło już bezpowrotnie, obawiam się.
OdpowiedzUsuńZaczęło się od tępienia 'prywatnej inicjatywy', doszły przepisy podatkowe, kolejno polikwidowano ponadpodstawowe szkoły fachu. Itd. itp. Na wiele z zaprezentowanych przez ciebie 'fachów' mogłoby w ogóle nie być zapotrzebowania. Poczekamy, pożyjemy. Talentów i u nas nie brak. Pozdrawiam
Zawsze zazdrościłem Francuzom napisów w stylu "założone w 1802". U nas takich firm niewiele przetrwało z powodów opisanych przez Ciebie. Talentów u nas nie brak, gorzej, że brak ciągłości powoduje brak transferów doświadczenia i młodzi pasjonaci sami będą musieli uczyć się od zera i ponownie wynajdywać koło.
UsuńEwo, ja wiem jak tępiono rzemieślników z własnego podwórka-dziadek ślusarz, wykończony domiarem przez komunistyczną władzę w 1953 roku, musiał zamknąć warsztat. To nie była strata tylko dla niego, ale również dla jego dzieci, synów, którzy zamiast przejąć pałeczkę po ojcu musieli się uczyć nowego zawodu...dobrze mieć tego świadomość, tylko co z tym zrobić dalej?
UsuńWill,
UsuńMyślę, że można coś w tej sprawie zrobić. Widziałam tyle pięknych rzeczy robionych przez tutejszych rzemieślników i myślę, że jeśli ktoś chciałby się nauczyć jakiegoś fachu, który mógłby mu się w Polsce przydać, to na pewno zostałby przyjęty na ucznia...po to też o tym pisałam, żeby było wiadomo, że coś takiego jest.
piękne i to pierwszego zdjęcia ceramiczne cudo i biżuteria, buciki, szkło i kanapa, sama bym nie wiedziała do czego powzdychać... ja akurat o hucie szkła Borowski u siebie pisałam, takiej pobliskiej, zwanej czasem najmniejszą hutą szkła i Polsce i najmniej przez Polaków znaną, bo jej założyciel bardziej w świecie niż w kraju znany i doceniany... ale tak to pewnie jest na własnym podwórku...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i cieszę się, że tyle ostatnio piszesz ;)
Jo,
OdpowiedzUsuńCzyli pisałyśmy o tym samym! Wielkie dzięki za informację o hucie Borowskich. Robią cuda i mam cichą nadzieję, że kiedyś coś uda mi się zdobyć...Szkoda, że na przykład Polska nie może być gościem honorowym na takim Salonie jak ten o którym pisałam. W tym roku była Norwegia, ale może za dwa lata...muszę komuś podrzucić ten pomysł-bo widzę, że mamy czym się pochwalić. W każdym bądź razie z wielką przyjemnością przeczytałam Twój post i będę do niego pewnie jeszcze nie raz wracać-żeby popatrzyć sobie na te cudne zdjęcia...Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
CUDA.
OdpowiedzUsuńCudeńka !!! Najbardziej spodobała mi się : mozaika, "bijoux" i kanapa !!! czyli właściwie wszystko :) ale wino z serem dorzucam... i jeszcze cykady z Prowansji i słonecznikowe bądź lawendowe pola.. i jeszcze...i jeszcze J'adorrree !!
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością obejrzałam te zdjęcia i przeczytałam, że są ludzie, którzy rękodzieło doceniają. Wbrew pozorom w Polsce również osób zdolnych nie brakuje, a otwarcie na świat tylko dodaje mu rumieńców.
OdpowiedzUsuńNiestety z własnego skromnego doświadczenia wiem, że często praca taka jest traktowana jako gorsza, a "wielkie" nazwiska podrasowują czasami nieciekawe wyroby.
Hutę Borowskich znam i rzeczywiście ich wyroby są bardziej (niestety) znane poza granicami, niż u nas. Poznałam tych przemiłych ludzi przy okazji robienia dla nich prezentacji panoramicznej, którą można obejrzeć na stronie portalu, który współtworzę. Pozdrawiam serdecznie z zimnego Wrocławia.
http://dolnyslask360.pl/miejsce.php?q=715
Bardzo ładne! Kocham sztukę i wszytko co jest prawdziwą sztuką! A to jest niewątpliwe.
OdpowiedzUsuń