Tego pewnie nie dowiemy się nigdy. W prasie
francuskiej od kilku dni dwugłos. Minister Kultury, pani Filipetti twardo
utrzymuje, że zniszczeniu uległo naprawdę niewiele, że tylko łazienka, że wiele
zdołano ocalić-czyli dyskurs na miarę polityka państwa, który Katarowi nie
zamierza się narażać, że w żadnym wypadku nie chce popsuć dobrych stosunków, bo akurat stamtąd płynie rzeka gotówki do kas państwowych
i prywatnych. Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia widea
o inwestycjach Kataru we Francji oraz o korzyściach, jakie czerpią z tego
przedsiębiorstwa francuskie.
Katar ma spore udziały w wielu firmach
z CAC 40 (francuski index akcji skupiający 40 najsilniejszych spółek) w takich holdingach jak na przykład Lagardère, Vinci, Veolia, Vivendi (
Vinci podpisało przed kilkoma dniami kontrakt na 1 mld dolarów). Katar ponadto
obiecał, że w przeciągu najbliższych 10 lat zainwestuje dodatkowe 120 mld. Katar
inwestuje, kupuje udziały w firmach i najpiękniejsze obiekty w najlepszych
paryskich dzielnicach. Jest to zjawisko na tyle masowe, że gdy w dzienniku niedzielnym (JDD) zapytano w sondażu ludzi, czy ten fakt ich niepokoi,
86 proc. ankietowanych odpowiedziało, że tak. 23 czerwca, czyli niecały
miesiąc temu prezydent Francji, Francois Hollande przebywał w Katarze z
oficjalną wizytą i dyskutowano m.in. o sprawie sprzedaży francuskich myśliwców
Rafale.
W takim kontekście, spalenie się Hotelu
Lambert, to naprawdę detal o obliczu korzyści jakie czerpie Francja z inwestycji kataru. Niemniej jednak prasa francuska, nieśmiało, dostrzega, że w sposobie, w jaki odbywała się renowacja Hotelu Lambert przez nowych
właścicieli, było sporo nieprawidłowości. Dyrektor magazynu „La Tribune
de l’art.” Didier Rykner powiedział przed dwoma dniami, że "ta ogromna strata dla dziedzictwa
narodowego Francji , to równocześnie przykład remontu, który był, od samego
początku, nieproporcjonalny do możliwości budynku. „Ogień wybuchł pod
dachem, na którym umieszczono trzy urządzenia klimatyzacyjne „pod napięciem”. „Czy
to nie jest skandal, umieszczanie urządzeń klimatyzacyjnych w budynku z XVII
wieku?”-pyta. Komu potrzebna jest klimatyzacja w Paryżu?”
Prace renowacyjne trwają od 2009 roku.
Prowadzi je-i to jest chyba najbardziej problematyczne- Alain-Charles Perrot, główny
architekt- konserwator zabytków narodowych. „Perrot jest najemnikiem”-mówi
Alexander Gady, prezydent stowarzyszenia na rzecz opieki nad dziedzictwem
narodowym- powinien się wstydzić”. Wstydzić chociażby dlatego, że zaakceptował
projekt budowy windy na samochody w Hotelu Lambert. „Ale Perrot otrzymuje prowizję
proporcjonalną do kosztów renowacji, co jest pozbawione sensu, gdyż otrzymuje
również pensję jako urzędnik państwowy”-mówi Gady.
Wyobraźmy sobie, że wysoki urzędnik
odpowiedzialny w Polsce za budowę autostrad, otrzymuje jednocześnie od firmy,
która jest jej właścicielem wynagrodzenie proporcjonalne do wartości prowadzonej
inwestycji. Czy taka sytuacja jest w ogóle możliwa? We Francji tak i nikt nawet
tego systemu nie odważy się podważyć. Ciekawe, nieprawdaż?
„Pod popiołami, złość”-pisze w tytule Le Nouvel
Observateur. A może starcie kultur, mentalności, obyczajów? Może przykład tego, że nie wszystko można kupić za pieniądze, bo można zepsuć, stracić, zniszczyć? Czy kogoś wychowanego w strzelistych metalowych wieżach da się przenieść do XVII wiecznego pałacyku nad rzeczką Sekwaną?
"że zniszczeniu uległo naprawdę niewiele, że tylko łazienka"; to ciekawe. W ostatnich dniach czytałam artykuł (nie pamiętam źródła). Opisano tam niewyobrażalne straty. A na koniec zamieszczono gorzką konkluzję: teraz już będzie można wprowadzać wszelkie planowane zmiany, na które wcześniej konserwatorzy zabytków nie zezwalali? Komu wierzyć?
OdpowiedzUsuńKtoś w tym artykule miał może rację, czas pokaże:)
UsuńMatko, "windę na samochody"? To jaki to konserwator? Gdzie w grę wchodzą pieniądze, dobra kultury są mało ważne.
OdpowiedzUsuńPan Perrot przyjął taki projekt nie mrugnąwszy okiem, to dopiero Komisja ochrony zabytków się zbuntowała i podniósł się rejwach. Nie pamiętam dokładnie ile czasu trwały negocjacje, ale chyba ze dwa lata. A mimo to, że udało się w pełni zabezpieczyć budynku przed zniszczeniem. Nie wierzę w przypadki. Jeśli Hotel Lambert przetrwał 300 lat i nic mu się nie stało, to przy dzisiejszych sposobach ochrony zabytków, do takiej sytuacji nie powinno dojść
UsuńKonserwator zabytków mógłby sobie podać ręce z ekspertką z Drouot, którą opisywałaś niedawno i założyć kółko adoracji pieniądza "Etyczni inaczej" ...
OdpowiedzUsuńBee,
OdpowiedzUsuńA propos zachowań etycznych i nieetycznych, to dzisiejsza prasa podawała jak po ostatniej katastrofie kolejowej, ok. 40 podrostków rzuciło się na okradanie ludzi z bagaży, bizuterii...obrzucili kamieniami zbliżających się ratowników. I to się działo we Francji. Przed kilkoma dniami. I gdzie tu etyka?
Ostatecznie jak strazacy ustalili - zrodlo pozaru tego budynku mialo miejsce w partii izolacyjnej - pomiedzy dachem i sufitem, do ktorej to czesci nie ma zadnego dostepu. Powodem pozaru bylo spiecie elektryczne.
OdpowiedzUsuń