Piątek.
Najciekawszy dzień w słynnym paryskim domu aukcyjnym Drouot. Na kilku piętrach i jednocześnie w kilku salach odbywają się aukcje mebli, obrazów, biżuterii,
książek, fotografii, masek afrykańskich czyli wszystkiego, co tylko możecie sobie wyobrazić.
Licytacje
rozpoczynają się z reguły o 14, ale aby obejrzeć to, co zostanie tego dnia
wystawione na sprzedaż, trzeba być na
miejscu między 11 a 12, a wówczas wolno nam podotykać, dokładniej się przyjrzeć, odwrócić do
góry dnem, zadać każde pytanie ekspertowi.
Tuż
przed wyjściem z domu dzwoni znajomy.
–Jedziesz do Drouot? To jadę z Tobą.
Wchodzimy
do pierwszej sali: meble, obrazy, sporo przepięknych foteli, ceramiki. Przy
stoliku informacyjnym leży sporych rozmiarów, w cudownej ramie, portret
mężczyzny w niebieskim garniturze. Nie jest podpisany. Podoba nam się. Znajomy
pyta panią za biurkiem o estymację.
-Jest
to obraz nieznanego malarza, wyceniliśmy go więc na 500-600 euro.
Mało,
bardzo mało-dochodzimy do wniosku. I nagle mój znajomy przygląda się bliżej obrazowi
i mówi - przecież to Boznańska. Olga Boznańska. Wpatrujemy się dokładniej…
-Spójrz,
to jest technika Boznańskiej, ten sam sposób nakładania farby, rysowania rąk, a
ponadto obraz został namalowany na kartonie, jak większość jej prac, dając ten specyficzny matowy cień, mówi
znajomy. Stojąca obok pani ekspert przysłuchuje się jego wywodowi i podchodzi
do nas:
-Czy
naprawdę wie pan kto mógł ten obraz namalować? To znakomicie! My nie wiedzieliśmy,
podpisaliśmy „Ecole moderne”, ale nie mamy pojęcia, kto mógłby być jego
autorem. A więc jak nazywa się ta pani, która go namalowała? Czy mógłby mi pan przeliterować nazwisko? I ona mieszkała w Paryżu? Znakomicie!
Gdy znajomy wyjaśnia wszystko szczegółowo ekspertce, wokół zaczyna się zbierać coraz większy tłum
przysłuchujących się mu marszandów. Pani ekspert prosi mojego znajomego o wizytówkę,
gdyby w przyszłości potrzebowała kogoś znającego się na sztuce polskiej.
Mamy
dwie godziny do aukcji. Podnieceni i przekonani, że już za dwie godziny
staniemy się właścicielami portretu mężczyzny w niebieskim garniturze, siadamy w najbliższej brasserie. Ja decyduję
się, że wysupłam te 1,5-2 tys euro, bo Boznańska, ale więcej to chyba nie dam…
Cena może pójść wyżej-zastanawiamy się…No tak, ale czy ktoś zdecyduje się
kupić niepodpisany obraz? A ponadto, poza nami, czy ktoś jeszcze może wiedzieć,
że jest to na pewno obraz polskiej malarki? Chyba nikt! A jeśli to nie ona jest autorką -zastanawiamy się-to stracimy trochę pieniędzy. Gorączka rośnie!
Na miejscu jesteśmy już wiele minut przed otwarciem sali. Rusza licytacja. Nasz upatrzony
obraz mężczyzny w niebieskim garniturze ma numer 46…Czas straszliwie się dłuży…Wreszcie chłopcy stawiają obraz na podwyższeniu…jest…w całej swojej
okazałości. Przepiękny portret, w cudownych ramach. Przedstawiony zostaje jako
możliwy portret Paula Valery’ego. Nikt nie wspomina o Boznańskiej…
Olga Boznańska Portret mężczyzny w niebieskim garniturze |
Zaczynają
padać z sali cyfry: tysiąc, dwa, cztery, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia…w
przeciągu zaledwie kilku sekund cena obrazu dochodzi do 32 tys. euro! Trzy
stuknięcia młotkiem i już ma właściciela! Rozglądamy się po tłumie stojących
za nami marszandów, ale trudno się zorientować w czyje ręce trafił.
Wychodzimy
z sali, i wówczas podchodzi do nas zdenerwowany młody człowiek i mówi łamaną polszczyzną -"I po co Pan im powiedział, kto namalował ten obraz, po co! Mój tata licytował do
24 tysięcy, dalej to już nie miało sensu…gdyby Pan im tego nie powiedział, to pewnie licytacja nie poszłaby tak wysoko, nikt by się nie dowiedział,
że ten obraz namalowała Boznańska. Kilka minut później podchodzi do nas już tata, który
okazuje się być bardzo znanym polskim
marszandem sztuki, autorem wielu znanych w Polsce kolekcji…
-Tym razem się nie udało- mówi…Dochodzimy jednak wspólnie do wniosku, że na sali było jeszcze kilka innych osób, które rozpoznały, że był to obraz polskiej malarki...
Gdy
wychodzimy z Drouot mówię do znajomego -No i widzisz, co narozrabialiśmy? I
nagle kątem oka widzę, że jakaś dama taszczy środkiem ulicy naszą Boznańską. I że
jest to nasza pani ekspert, która zarzekała się jeszcze przed dwoma godzinami, że nie wie, kto jest autorem dzieła i dlatego dała taką niską cenę…
-To
nie dla mnie, tłumaczy się, to dla znajomego…
Robimy
sobie jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć z „naszą” Boznańską, zanim nie zawiśnie ona
gdzieś, u kogoś, w salonie. Sugerujemy również pani ekspert, że portretowany mężczyzna,
to jednak nie jest, jak utrzymywała, Paul Valery, ale nie daje się
przekonać.
Olga Boznańska, Mężczyzna w niebieskim garniturze, na paryskiej ulicy |
I
tak oto NIE stałam się dzisiaj posiadaczką obrazu Olgi Boznańskiej, co
bynajmniej nie oznacza, że tego żałuję, bowiem podstawowa zasada przy kupowaniu
na aukcjach, ale można ją równie dobrze zastosować w życiu brzmi: niczego nie
żałować-na pewno czeka nas jeszcze niejedna, dużo lepsza okazja. A ponadto mój znajomy stał się ekspertem w dziedzinie malarstwa polskiego w Drouot, przeżyliśmy fajną przygodę razem, a to ma większą wartość niż posiadanie. Boznańską możemy sobie przecież obejrzeć w muzeum. Ale do Drouot postanowiliśmy zaglądać jednak częściej!
Absolutnie nie do wiary. Gdybym nie znała holly, pewnie nie uwierzyłabym. Najpierw nieznany, kolejno Boznańska i Valery. Najpierw parę setek, na koniec wiele tysięcy, a na koniec... 'idzie tak sobie' po ulicy goluśki...Nikt się specjalnie nie dziwi, niczego nie docieka; znajomy, znajomej czeka cierpliwie na łup (Boznańską? Valerego?, koszt nie ważny, kto licytował, dlaczego kupiła 'pani ekspert'?)
OdpowiedzUsuńStanowczo kontaktuję się z inspektorem Maigretem :)
Ewo,
UsuńCiekawym może być prześledzenie losów tego obrazu, co się z nim stanie? do jakiej kolekcji trafi? czy kiedykolwiek jeszcze o nim usłyszymy? Niepotrzebny Maigret, w Paryżu to ja zajęłam jego miejsce!(o czym świadczy powyższy wpis). Dziękuję za obszerny komentarz!
Niesamowita historia. Czytałam z zapartym tchem!
OdpowiedzUsuńNiesamowita-owszem, ale trochę stresująca!
UsuńMnie zasmuciło to, co smucić pewnie nie powinno, że obraz został potraktowany tak przedmiotowo, jako lokata kapitału, nie ważne, czy się komuś podobał, czy nie, ważne, że znane nazwisko. A ja kupiłam sobie reprodukcję fresku Boticellego w Luwrze, bo mi się szalenie podobał i nawet, gdyby namalował go NN to też bym sobie kupiła pod warunkiem, że nie przekroczyłby pewnej określonej kwoty, jaką mogłam wysupłać z portmonetki. I rozumiem, że Tobie także podobał się ten obraz, tylko portmonetka okazała się za mała:)
OdpowiedzUsuń
UsuńNie wiem, czy jeszcze ktoś dzisiaj kupuje obrazy dla przyjemności, handel sztuką to bardzo ważna dziedzina gospodarki, od lat. Nie byłam tym jakoś szczególnie zaskoczona.
No tak, ja to taka naiwna jestem :(
UsuńTwoja historia jest niesamowita. Być tak blisko arcydzieła, już je prawie mieć i rękach... i nic. Ale za to jakie emocje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie pierwszy raz w życiu biorę udział w aukcji, trzeba trzymać nerwy na wodzy a przede wszystkim nigdy nie żałować, gdy coś się nie udaje, jeden z naiwększych polskich marszandów też tym razem przegrał z kim? Nie wiadomo...
UsuńHolly, co za historia!!! Materiał na kilka gatunków literackich, w przypadku kryminału lub powieści przygodowej pani ekspert do obsadzenia w roli czarnego charakteru... Brakiem etyki tu podejrzanie wonieje...
OdpowiedzUsuńMimo wszystko szkoda, że nie udało się Tobie lub owemu polskiemu kolekcjonerowi kupić obrazu. Pojawiają się takie perełki od czasu do czasu w Drouot. Pamiętasz dziewczynkę z gromnicą Axentowicza? Do dziś mam ją przed oczami.
Dobrze, że mi ją przypomniałaś...Ale była przynajmniej podpisana i wyceniona z góry na 5 tys. euro. Ciekawa jestem za ile w końcu została sprzedana...I jeszcze raz wielkie dzięki za Druot, gdyby nie ty, to nigdy nie wiedziałabym, że coś takiego istnieje...
UsuńHolly ! Jak świetnie nakreśliłaś akcję, czytałam jak powieść i trzymałam kciuki w duchu i przeklinałam, że zdradziliście autora, podbijając cenę i przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że niemożliwe, że się nie poznali....a potem wszystko stało się jasne ;), jak ja chciałabym być tam z Wami ;):):)
OdpowiedzUsuńJeśli przyjedziesz kiedyś do Paryża, to wybierzemy się razem do Druot, niesamowite miejsce!
Usuńuważaj, Holly, bo zakupię pierwszy tani lot, jaki trafię ;)
UsuńMój komentarz musi być bliźniaczy wobec moich Poprzedniczek - ależ historia!!! Aż nie chce się wierzyć! A od siebie dodam, że właśnie przed dwoma dniami stałam się posiadaczką grubaśnej biografii Boznańskiej więc jak zwykle braterstwo myśli i Twój blog, który dopowiada (i odpowiada!) mi i poszerza perspektywy... Merrrrci!
OdpowiedzUsuńA jak też coś mam dla Ciebie! Pan marszand podarował mi swoją wizytówkę na której jest napisane, że jest ekspertem w Ecole de Paris. Mam wrażenie, że jest to osoba, która może Cię zainteresować...
UsuńRzeczywiście! Zgłoszę się do Ciebie w tym tygodniu, jeśli pozwolisz :)
UsuńZ przyjemnością! Czekam na wiadomość...
UsuńAleż historia!też wykrzyknę!niesamowite! Szkoda tylko, że nie trafił obraz w polskie ręce.Być na takiej aukcji to jest jednak coś. a po za tym sprytna ta pani ekspert, nie ma co:)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie wiadomo do końca do kogo trafił. A może jednak w polskie ręce? Bo kogo spoza Polski może interesować Olga Boznańska?
UsuńOd kilku miesięcy śledzę Pani bloga. Dziś jednak postanowiłam zostawić ślad po odwiedzinach. Przede wszystkim proszę przyjąć gratulacje za "czujność". Ależ historia!!! Zachowanie pani ekspert mocno podejrzane - wydaje mi się, że z jej punktu widzenia zjawili się Państwo w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. I jestem przekonana, że wśród licytujących nie tylko Państwo wiedzieli, kto namalował ten obraz. Ekscytujące jest tak móc zobaczyć na własne oczy, jakie "gierki" rozgrywają się za kulisami aukcji. A poza wszystkim sam obraz.I pytania, które juz Pani zadała. Chciałoby się wierzyć, że jeszcze o tym obrazie usłyszymy. póki co rzuciłam się na "Portret za mgłą", może jakaś twarz wyda się podobna Dziękuję za emocjonujący wieczór i pozdrawiam z Krakowa.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim witam na moim blogu! I cieszę się, że odważyłaś się napisać komentarz. Gratulacje przyjmuję w imieniu mojego znajomego, to on się okazał "czujnym" no i trochę razem pokrzyżowaliśmy niechcący innym plany...Pytań i wątpliwości jest rzeczywiście sporo, może chociaż część z nich się kiedyś wyjaśni?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpiszę właśnie pracę magisterską dotyczącą konserwacji obrazów Olgi Boznańskiej i przypadkiem trafiłam na Pani stronę. Dużo obrazów Boznańskiej ostatnio oglądałam i ten przez Panią sfotografowany skojarzył mi się od razu z późniejszym "Portretem Eugene'a Gondona" (z 1922), obecnie w kolekcji prywatnej w USA. Eugene Gondon był paryskim bankierem, przyjcielem i opiekunem finansowym Olgi Boznanskiej, był jej częstym gościem, portret ten mógł powstać ok 1906r (z tego co piszę pani Maria Rostworowska w "Portrecie za mgłą"). Mimo różnicy prawie 20 lat, podobieństwo portretowanych jest bardzo duże.
Także są jednak osoby, które może poza Polską interesować twórczość pani Boznańskiej, może to jakiś potomek pana Gondona kupił ten obraz?
Gdyby była Pani w najbliższym czasie w Druot i spotkała tę samą panią ekspedientkę, proszę, niech Pani ją zapyta czy to nie był przypadkiem Portret Eugene'a Gondona? Może ona sama nie wie, ale obecny właściciel obrazu tak?
Chodzi tylko o to żeby wiedzieć, Olga Boznańska mnóstwo obrazów rozdała, część zaginęła podczas wojen, znany nam jest jedynie ułamek jej twórczości i warto wiedzieć, że gdzieś tam, odnalazł się kolejny z jej obrazów. Zawsze można też próbować wypożyczyć go wtedy na wystawę zbiorową prac autorki - taka właśnie wystawa, na dużą skalę, planowana jest przez Muzeum Narodowe w Krakowie.
Pozdrawiam :)
Podobieństwo jest faktycznie niezwykłe. Znalazłam portret tego Pana na stronie nowojorskiego Instytutu Kultury. Podczas następnej wizyty nie omieszkam tę panią zapytać. Jestem ogromnie wdzięczna za te dodatkowe informacje. Cieszę się również, że wystawa jej prac jest organizowana w Krakowie: to wielka, wspaniała malarka. Życzę powodzenia w ukończeniu pracy magisterskiej. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJest o tej aukcji na stronie "Spotkań z Zabytkami" Nieznany obraz Olgi Boznańskiej wyceniony w Paryżu na 500 euro!
OdpowiedzUsuńOuaah! Wielkie dzięki Montgomery za tego linka. Przeczytałam! Okazuje się, że nie tylko my byliśmy w ów piątek w Druot. A jak Ty trafiłaś na ten materiał?
UsuńPodczytuję "Spotkania z Zabytkami" w internecie (kiedyś kupowałam papierowe wydania) i mam zaznaczone powiadomienia na fb, jak coś "wrzucą":)
UsuńKolejny link
UsuńMNK szuka dziel Boznańskiej
Wielkie dzięki! Właśnie podpowiedziałam osobom poszukującym, aby przywiozły tę wystawę do Paryża. Koniecznie! Na przykład do Petit Palais. Byłoby cudnie zobaczyć je tu, na miejscu, gdzie tworzyła. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńWłasnie dziś wieczorem dopadłam laptopa na chwilę dłuższą, niż obsługa poczty, i ... znalazłam artykuły, o których pisze "montgomerry". Miałam nadzieję na przesłanie linka, a tu proszę spóżniłam się o całe dwa dni. Jedyna rada, to zaglądać tu częściej :). Ucieszyłam się bardzo czytając komentarz autora pracy magisterskiej o obrazach Boznańskiej, bo moje amatorskie poszukiwania także naprowadziły mnie na postać Eugene'a Gondona. W albumie "Boznańska nieznana" Anny Król są reprodukcje dwóch jego portretów (z kolekcji Toma Podla i Muzeum Sztuki w łodzi). W nocie dot. obrazu z kolekcji Podla, można przeczytać, że Gondon był bliskim przyjacielem Malarki i częstym gościem w jej pracowni, a badaczka dodaje, że zapewne istnieją inne wizerunki Gondona, przechowywane w Paryżu. Chyba jeden się właśnie znalazł :). Cieszę się bardzo na planowaną wystawę w Krakowie i mam nadzieję, że ten obraz również tam zobaczymy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za te wszystkie uzupełnienia. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że jest na świecie tyle osób znających się na oraz zafascynowanych malarstwem Boznańskiej. Dodam może tylko, że gdy miałam okazję obejrzenia tego obrazu w świetle dziennym, to nie ukrywam, byłam zaszokowana niezwykłością kolorystyczną drobiazgów, pani Boznańska rzeczywiście zasługuje na całą tę uwagę. Cieszmy się, że dojdzie do wystawy krakowskiej, a ja jutro biegnę dalej buszować w Druot, może jeszcze raz na coś trafię?
OdpowiedzUsuńkapitalna historia, choć jedna z wieeeeelu jakie każdego dnia czyhają na poszukiwaczy i znawców sztuki.
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałam ten obraz w Muzeum Narodowym w Krakowie, w opisie było nazwisko portretowanego mężczyzny, był też jego portret dziecięcy z matką, miło, że prywatny kolekcjoner udostępnił obraz na wielką monograficzną wystawę
OdpowiedzUsuńWłaśnie usłyszałam w TVP Polonia, ze powstała opera o relacj Olgi Boznanskiej z jej siostra i od razu pomyślałam o Tobie i tym wpisie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWiesz, to smutne, ale widziałam ten obraz przed i po konserwacji i to co z nim zrobili konserwatorzy to woła o pomstę do nieba! Wszystko starli, zmyli, nawet tytułowy, niebieski garnitur zrobił się czarny. Mój znajomy, z którym odkryłam ten obraz jest tego samego zdania, mimo, że się nie konsultowaliśmy, on widział wystawę w Warszawie, ja w Krakowie. Naprawdę szkoda!
UsuńHi, your story is beautiful.
OdpowiedzUsuńMy grandfather whose origin is polish but lives in France since he is a kid, possesses 4 paintings of Olga Boznanska. A few years ago, when we surfed on the internet to see other paintings of Olga Boznanska, we saw by chance this one which was in Drouot. Immediately, my grandfather said : he looks like my father !
Do you know who bought the painting ? Where is it today ? And who sold the painting too ?
Thanks a lot for your answer !
Jeśli obraz był w Drouot wiedziało o nim 2/3 handlarskiej Polski jeśli nawet nie był sygnowany. Natomiast poinformowanie handlarza czyj to obraz to błąd, należało licytować i dostać tzw. premię za wiedzę jeśli jakimś cudem nie stratowali do niego Polacy.
OdpowiedzUsuń