Galeria czasu w Luwrze w Lens |
Przed kilkoma dniami wybrałam się na północ,
aby obejrzeć wreszcie nowy Luwr, obiekt oddany w grudniu ubiegłego roku i doszłam do wniosku, że są narody,
które potrafią oszczędzać oraz takie, którym lepiej udaje się wydawanie i nic na to nie poradzimy. Do
tych drugich należy niewątpliwie Francja, ale na jej obronę przemawia fakt, że potrafi
dobrze wydawać inwestując, prawie bez umiaru, w kulturę. I chwała jej za to. Jedną z takich bardzo sensownych i udanych inwestycji jest nowy Luwr w Lens i dalej będzie już o nim.
A więc jest to pierwsza, jak na
razie, decentralizacja Luwru (drugą przewidziano w Abu Dhabi) ale nie na świecie. Głośno było swego czasu o Tate,
która przeniosła część zbiorów do Liverpoolu, słyszało się o muzeum Guggenheima, gdy zakładało swoją filię w Bilbao albo o Pompidou, gdy przenosiło część kolekcji do Metz.
Były to inicjatywy udane, chociażby muzeum w Bilbao stało się lokomotywą gospodarczą dla
całego regionu krainy Basków.
We Francji idea „transplantacji” Luwru
zrodziła się w 2003 roku i związana była z prowadzoną od wielu lat polityką
decentralizacji kultury. Chodziło o wyrównanie nierówności kulturowych,
geograficznych i społecznych a Lens, które zostało wybrane spośród wielu
innych miast-kandydatów, nadawało się szczególnie, bowiem mieści się w potężnym, niegdysiejszym zagłębiu
górniczym w regionie Nord-Pas-de-Calais, który był bardzo źle potraktowany
przez historię. Potężnie zniszczone przez dwie wojny światowe światowych, wielki kryzys i wreszcie likwidację wydobycia
węgla, które stanowiło główne źródło zatrudnienia i dochodów jego mieszkańców. Skądinąd dojeżdża się do
Lens miasteczkami górników, zbudowanymi z czerwonych cegieł, wypełnionymi parterowymi domkami, dziś trochę bardziej czystymi i zadbanymi, ale daleko im do
zamożności wielu innych regionów Francji.
Wybór Lensu na budowę nowego Luwru miał mieszkańcom te czarne lata zrekompensować. Region miał zacząć funkcjonować w powszechnej świadomości jako miejsce kultury a nie biedy i opóźnienia rozwojowego. I chyba udało się! Spróbuję w kilku słowach
napisać dlaczego.
Z zewnątrz, sama struktura budynku nie robi jakiegoś
szczególnego wrażenia. Parterowa bryła rozciągająca się na szerokości 360
metrów składa się z pięciu przezroczystych, przeszklonych budynków (miało być
tak jak w Luwrze paryskim). Trzeba jednak do niej wejść, aby nas oczarowała.
Wejść najpierw do obszernego, przeszklonego holu, który jest tak jakby punktem
centralnym budynku, a następnie przejść dalej, do Galerii czasu-centralnej
galerii nowego Luwru.
Autorem projektu jest japońska agencja Sanaa
założona w 1995 roku przez parę młodych Japończyków- podam ich nazwiska bo
chyba warto je zapamiętać : Kazuyo Sejima i Ryne Nishizawa. Kazuyo wygląda na
zdjęciach jak drobniutka dziewczynka, tymczasem są oni laureatami najbardziej
prestiżowej nagrody w dziedzinie architektury na świecie, Pritzker Price oraz
autorami takich projektów jak muzeum sztuki współczesnej w Nowym Jorku (New
Museum-pochwalę się-zwiedzałam w listopadzie ub.r.) oraz w Kanazawie, butików Diora w Tokyo
czy Prady w Hong Kongu czy też centrum Rolexa w Lozannie. Bez wątpienia,
projekt japońskiej pary to szczyt wyrafinowania artystycznego i technologicznego.
Zwiedziłam jedynie stałą czy też raczej
czasowo stałą wystawę (będzie ona zmieniana co pięć lat) mieszczącą się w liczącym 120 m długości i 6 m wysokości wnętrzu.
Przede wszystkim, wszystko jest białe, lekkie,
przezroczyste. Podłoga zrobiona została z białego betonu, lekko podnosi się,
gdy idziemy do przodu, ale zaledwie o 5%. Nie udało się wykonać ze względów
technicznych całego szklanego dachu, ale składa się on z aluminiowych bardzo
lekkich listewek i przez dach przedostaje się światło dzienne. Skądinąd
sztuczne oświetlenie jest zupełnie niewidoczne. Każda rzeźba czy płótno zostały
uplasowane przy pomocy specjalnego oprogramowania 3D (Maya, Rhinoceros, Unity), aby zdefiniować najbardziej adekwatne miejsce ekspozycji.
I faktycznie, prezentacja dzieł robi wrażenie.
Przede wszystkim w tej cudnie oświetlonej sali, dzieła sztuki wspaniale
kontrastują z otaczającą je bielą. Ponadto, wokół każdej z nich mamy sporo
przestrzeni, aby podejść ze wszystkich stron do prac. Najstarsze powstały 3500
lat p.n.e. a najmłodsze w drugiej połowie XIX wieku. Jest to miejsce magiczne, zwiedzających było sporo. Oto
kilka obrazów…
Chętnie sie tam wybiore , tylko poki co grafik zapchany :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, ja też się wybierałam od kilku miesięcy. Polecam również oddalone zaledwie o kilkanaście kilometrów muzeum górnictwa, jeśli oczywiście lubisz Zolę i Germinal:)
UsuńWitaj Holly:) Dzięki za tą relację:) Oryginalny Luwr zawsze mnie przytłaczał mnogością eksponatów i ogólnie - rozmiarami swoimi.. Zdecydowanie wolę podziwiać Luwr paryski z zewnątrz.. A Nowy na pewno obejrzę jak tylko będzie okazja:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńW nowym Luwrze jest ich zdecydowanie mniej i są moim zdaniem stokrotnie lepiej wyeksponowane! To naprawdę wielka przyjemność przechadzać się galerią czasu, polecam, przy okazji:) I pozdrawiam serdecznie.
UsuńŚwietny pomysł na rozładowanie Luwru i dotarcie ze sztuką do mniejszych miejscowości.Taka inicjatywa na pewno przyciągnie i turystów i pieniądze,
OdpowiedzUsuńFrancuzi potrafią jednak się dzielić. Kiedyś czytałam, że magazyny Luwru kryją kilkakrotnie więcej dzieł, niż jest to eksponowane. Może dzięki temu projektowi, zobaczymy część z tych skarbów. Stąd moje pytanie: czy zabytki w Lens, to dzieła z magazynów, czy może przesunięcie ekspozycji z luwru paryskiego?
OdpowiedzUsuńDo stałej ekspozycji, tej, którą oglądałam, wykorzystano magazyny Luwru, podobnie do pierwszej wystawy czasowej o Renesansie, ale do najbliższych wystaw czasowych będą pożyczane dzieła z innych muzeów. Przyznam szczerze, że te wystawione w Lens zostały dobrane z wyjątkową starannością, ma się wrażenie, że znajdują się na niej same perełki.
UsuńBardzo, ale to bardzo chciałabym zwiedzić magazyny Luwru. To dopiero było by przeżycie.
UsuńJa tam lubię Luwr w każdym wydaniu. Oczywiście ma on wady przynależne każdemu monumentalnemu zbiorowi eksponatów, z czym radzę sobie dokonując selekcji i za każdym razem idę jakąś inną ścieżką. Pomysł założenia filii i to w tak ubogim turystycznie ośrodku wydaje mi się bardzo dobrym pomysłem. Jako "wielbicielka" Zoli odwiedziłabym i muzeum górnictwa. Germinal mam na świeżo w pamięci (tym razem wysłuchałam miesiąc temu). Niestety chyba w tym roku nie dam rady. Mam w Paryżu umówione spotkanie z ciocią, której będę cicerone (ja doświadczona "paryżanka":)) Pozdrawiam wiosennie. A ten wpis był dzisiaj miłym początkiem dnia
OdpowiedzUsuńGuciu,
UsuńOtóż tak naprawdę celem podróży było owo muzeum górnictwa, gdyż A. przeczytał właśnie Germinal i chciał koniecznie zobaczyć jak wyglądało życie "na dole". Mieliśmy w związku z tym trochę przygód, ale o tym innym razem. Powieść ta zrobiła na nim ogromne wrażenie! Chyba ja też muszę się zabrać do lektury...Czyli będziesz tym razem w Paryżu z ciocią? Pozdrawiam również słonecznie, u nas na szczęście już nareszcie prawdziwa wiosna....Cieszę się, że sprawiłam Ci dziś rano tym wpisem trochę radości:)
Może nie tyle razem z ciocią (toby się Czara zadziwiła:), co mamy się spotkać w Paryżu (pomiędzy St. Vincent a Gdańskiem - czyli niezupełnie w połowie drogi), a czy do spotkania dojdzie to się jeszcze okaże. Będę wyglądać relacji z muzeum, a te niecenzuralne poproszę na uszko :) Wcale się nie dziwię wrażeniu, sama byłam pod ogromnym. Nie przeczytałam całego Zoli, ale ze wszystkich dotychczas czytanych Germinal na mnie zrobił największe, choć najbardziej podobało mi się Wszystko dla pań (takie najmniej naturalistyczne, z utopijnym zakończeniem, takie lekkie, ale nie za lekkostrawne. Lecę na koncert :)
UsuńSwietny wpis. Na zdjeciach widac rzeczywiscie tlumy... Ale czy to naprawde przyciagnie turystow do Nord Pas de Calais? Pozdrawiam dzis z Wybrzeza Amalfitanskiego
OdpowiedzUsuńOj tak! Mimo wielu miejsc parkingowych, samochody stały przed każdym domem, na każdym krawężniku, miasto było po prostu oblężone. "Biedni ludzie-skwitował A. żyli sobie przez tyle lat spokojnie a tu nagle taki nawał turystów". Luwr to jednak marka! Jedźcie bardzo ostrożnie, Włosi prowadzą tam jak szaleni!
Usuń