Kim jest autorka „Moich nocy z mężczyznami”? Jeśli do tej pory nic o niej nie słyszeliście, to nie szkodzi. Ja też byłam jeszcze kilka dni temu zupełnie zielona. Natrafiłam na nią przypadkiem, oglądając podrzucone mi wideo nagrane przez młodego i bardzo przystojnego absolwenta dziennikarstwa, który zamiast szukać pracy, po prostu wymyślił ją sobie sam. Wynajął w Warszawie 20 m2 kawalerki, wstawił do niej materac do spania, stół i dwa krzesła oraz zaczął zapraszać różnych ciekawych ludzi. Myślę, że nie tylko urok młodego człowieka, ale również jego talent spowodował, że takie osoby jak pani Mazurówna zgodziły się na wywiad w jego „kawalerce”. „Jak to się stało, że zgodziła się Pani tu przyjść, zaproszona przez nieznanego pani jeszcze wczoraj mężczyznę-pyta Łukasz z „20m”. „Gdy zaprasza mnie do siebie przystojny mężczyzna-nigdy nie odmawiam”-odpowiedziała kokieteryjnie.
W twarzowym makijażu, w ekscentrycznej fryzurze, fantazyjnej biżuterii i wyszukanej garderobie-fascynuje a ironicznym humorem i odwagą poglądów budzi podziw.. „Ja nie rozumiem, dlaczego w Polsce każda kobieta nie ma prawa do usunięcia niechcianej ciąży albo dlaczego związki homoseksualne nie są jeszcze zalegalizowane i dlaczego odmawia się prawa do adopcji dzieci parom homoseksualnym?-pytała w wywiadzie łamiąc tabu, jakim są te tematy w Polsce.
W oficjalnym życiorysie można przeczytać , że jest tancerką i choregrafką, że w młodości spędzonej w PRL-u szokowała śmiałością artystyczną i eksperymentami choreograficznymi, przełamywaniem artystycznych konwencji. Tańczyła z mitycznym Gerardem Wilkiem, Witoldem Grucą i Stanisławem Szymańskim. Po 68 roku na emigracji w Paryżu, była solistką w Casino de Paris, gdzie tańczyła nawet z takimi gwiazdami jak Josephine Baker… O innych artystycznych sukcesach Krystyny Mazurówny można napisać książkę i taka, jej autorstwa, powstała. Nosi ona tytuł „Burzliwe życie tancerki”.
Ale Pani Mazurówna, którą spotkałam w sobotę w galerii Roi doré to kobieta, którą bardzo trudno upchnąć do jakiejś szufladki, bo ma się wrażenie, że za chwilę z niej wyskoczy. To osoba o niespożytej energii, inteligentna, dowcipna, pogodna.
Otaczaliśmy ją w sobotę wieczorem zwartym kręgiem, wsłuchując się w jej opowieści, przyglądając ekstrawaganckiej fryzurze, śmiejąc z dowcipów, ale i pytając o niezwykle ważne instrukcje. Jak to się robi? Jak zachować wieczną młodość i niespożytą energię?
„Trzeba być przede wszystkim sobą i być szczerym. Czym mniej ma się do ukrycia, tym lepiej”-odpowiedziała. Dalszej odpowiedzi udzieliła mi lektura jej książki. Już w pierwszym opowiadaniu relacjonuje, że będąc jako dwudziestoletnia tancerka w ciąży, gdy przyszły mąż oświadczał, że pragnie jej „uchylić nieba”, zapewnić komfort życia, niańki do dziecka i sprzątaczki, tylko żeby przestała tańczyć, zmieniła fryzurę, nazwisko i przestała nosić krótkie spódniczki -pani Mazurówna powiedziała mu po prostu nie. I wydaje mi się, że przez całe życie potrafiła wszystkiemu i wszystkim, ale przede wszystkim mężczyznom, po prostu powiedzieć nie. A to wielka sztuka, nieprawdaż?
Jest to książka o straconych złudzeniach, o pierwszych zawodach i niespełnionych obietnicach, o radościach i smutkach, ale przede wszystkim o walce o własną niezależność, o prawo do decydowania o własnym życiu i losie, o sobie i swoich dzieciach, o łapaniu byka za rogi zamiast rozczulania się nad sobą, o schodzeniu na ziemię, gdy zachodzi taka potrzeba, i nie obrastaniu nigdy w piórka snobizmu i fałszu.
Krystyna Mazurówna powiedziała na spotkaniu, „ nie jestem intelektualistką”. Nie wiem, zawsze bałam się kwalifikowania, szufladkowania ludzi, ale na pewno wpisałabym ją do tradycji Przybyszewskiego, Boya, Zielonego balonika i krakowskiej bohemy. Bo przecież nie wszystko co mądre musi być od razu napuszone i niezrozumiałe. Więcej Boy powiedział w słówkach niż niejeden intelektualista w opasłych esejach. W opowieściach Krystyny Mazurówny jest niezwykła lekkość pióra i znakomicie opanowana sztuka „lekkiego” życia, co nie znaczy, że zawsze było łatwo a czasem nawet bardzo trudno, gdy musiała-jak wyznaje- pracować jako barmanka, szatniarka czy kasjerka a i takie chwile w jej życiu się zdarzały.
Krystyna Mazurówna nigdzie nie pisze, że jest feministką. Więc ja też tego nie napiszę, ale dla mnie cudownie wpisuje się w tradycje francuskiego feminizmu, Simone de Beauvoir czy pani Châtelet.…To nie mężczyzna, ale sama kobieta decyduje o własnym ciele, o zaspokajaniu swoich potrzeb, to ona jest panią swojego losu. Gdy na sobotnim spotkaniu opowiadała, jak to swojemu zbiedniałemu byłemu mężowi fundowała dentystę, przypomniała mi się pani Châtelet, która niezamożnemu Wolterowi użyczała do pracy swój pałac- Hotel Lambert.
Żyje, jak sama mówi, najczęściej w samolocie, ciągle w podróży między Nowym Jorkiem, Paryżem a Warszawą-a mimo to ma czas na pisanie książek i felietonów, które od lat publikuje w prasie nowojorskiej a ostatnio w dodatku "Angory" dla Polonii- w Vectorach. Są to znakomite felietony, pisane dowcipnym, zgrabnym językiem.
Wszystkiego dobrego Pani Krystyno! Powodzenia! Trzymam za panią kciuki!
Nie słyszałam o niej nic a nic, ale po przeczytaniu powyższego tekstu ma ciekawość sięgnęła zenitu. Widziałam, ze jest tez na e-booku wiec chyba sobie zaraz zakupie, bo nie lubię czekać :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nika
UsuńMiłej lektury życzę! Wersja drukowana ma jednak tę zaletę, że jest ilustrowana wieloma zdjęciami bohaterów opowieści pani Krystyny. Pozdrawiam!
Kobieta jak barwny ptak.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że budzi zadziwienie.
Powinna wpisywać się w normę.
Niepokorna, dowcipna
Zamiast niańczyć wnuki, flirtuje z młodymi.
I dobrze!
Po książkę chętnie sięgnę
UsuńWspaniale, że są jeszcze osoby, których ona nie szokuje, wiem, że w Polsce wywołała swoim stylem bycia i poglądami skandal, a ona po prostu jest sobą! Na spotkaniu opowiadała, jak jakaś kobieta zatrzymała się przed nią i powiedziała "Czy Pani nie wstyd"-tak jakby kolorowe ubieranie się, świetna linia czy pogoda ducha miały być powodem do wstydu...
Kobieta, która ma niespożytą energię i nie trawi życia na zrzędzenie. Nie boi się niczego. ostatnio natrafiłam na serial paradokumentalny "sekrety chirurgii" i ku mojemu zdziwieniu była tam!Nie bala się pokazać siebie w bandażach na twarzy, jak wyglądała po operacji plastycznej. Któż inny by na to pozwolił, a nie dość jeszcze przyznał się do takich plastycznych operacji?
OdpowiedzUsuń
UsuńNo właśnie, mnóstwo kobiet to robi, ale żadna się nie przyznaje a pani Krystyna odpowiada-korzystam z życia w całym swoim wymiarze!
Moja wiedza na temat osoby ogranicza się do profesji (taniec) i duet z G.Wilkiem. Lubię kobiety odważne nie obawiające się wyzwań i dróg pod prąd, jeśli nie są to jedynie zachowania mające za cel jedynie szokowanie i zdobywanie poklasku. Jednak nie sądzę, aby takie działania przyświecały byłej tancerce, w przeciwnym razie nie zachwyciłaby tak autorki bloga :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńGuciu, znasz mnie dobrze! Zaimponowała mi również niesamowita energia pani Mazurówny i wreszcie, jest to naprawdę urocza, serdeczna osoba, wierna sobie, w każdym calu a na to trzeba mieć odwagę. Mam wrażenie, że często idziemy na kompromisy a później żałujemy, że ustąpiliśmy, że zrezygnowaliśmy z czegoś na czym nam zależało. Pozdrawiam serdecznie!
tym razem Ty mnie zaskoczyłaś i chętnie zapoznam się z Twoją propozycją nocy z mężczyznami jako antidotum na depresję, choć powinnam zawierzyć na słowo ;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest arcydzieło literatury, to nie Scott Fitzgerald, choć autorka pisze lekko, sprawnie i dowcipnie, ale ponieważ opisuje własne, autentyczne przygody to wiele możemy się dowiedzieć o niej samej. Czytałam tę książkę "między wierszami" i dała mi obraz szalenie pozytywnej osoby. Co potwierdziło tylko osobiste spotkanie. A mnie z reguły takie pierwsze, intuicyjne wrażenia nie mylą...
UsuńRewelacyjna stylizacja Bohaterki/Autorki tylko potwierdza, że mamy tu do czynienia z nietuzinkową, odważną, niezależną kobietą :) Dzięki za informację o kawalerce. Obejrzałam z zainteresowaniem kilka wywiadów - fajny pomysł i niezmierzone możliwości internetowej rzeczywistości...
OdpowiedzUsuń
UsuńDokładnie tak jak piszesz! Internetowej rzeczywistości i nowego dziennikarstwa, do którego wystarczy dobry pomysł i malutka kamera!