Spacerowałam wczoraj ze znajomym w okolicach placu Pigalle, szliśmy w kierunku placu Clichy, gdy nagle zatrzymał się i zapytał: „A czy znasz kaplicę świętej Rity, patronki „ zdesperowanych”, do której przychodzą się modlić kobiety, wykonujące najstarszy zawód na świecie, to ich patronka? To właśnie tu, przechodzimy obok." Nie było wczoraj za ciepło, temperatura w Paryżu spadła do -4 stopni, chętnie więc przyjęłam propozycję schronienia się na chwilę w kameralnej, mało widocznej z zewnątrz kapliczce. Było w niej zaledwie kilka osób. Krzesła rozstawione półkolem, po prawej stronie paliło się kilka świeczek, a po lewej, światło przebijało przez przepiękny witraż Sw. Rity. Skromnie, cicho, z dala od hałaśliwego placu Pigalle, z dala od ruchu ulicznego bulwaru de Clichy.
"Ponoć najbardziej znane są tu niedzielne, poranne msze, schodzą się na nie bardzo, bardzo bardzo różni ludzie…dodaje". Gdy wychodzimy na ulicę, w bezpośrednim sąsiedztwie kaplicy dostrzegam witrynę seks shopu, dwa numery dalej muzeum erotyzmu… a co będzie, jeśli jakiś dobry chrześcijanin pomyli drzwi?
"Ponoć najbardziej znane są tu niedzielne, poranne msze, schodzą się na nie bardzo, bardzo bardzo różni ludzie…dodaje". Gdy wychodzimy na ulicę, w bezpośrednim sąsiedztwie kaplicy dostrzegam witrynę seks shopu, dwa numery dalej muzeum erotyzmu… a co będzie, jeśli jakiś dobry chrześcijanin pomyli drzwi?
Holly, cudnie, że z nową energią wkroczyłaś w Nowy Rok, nie nadążam komentować :) To jest właśnie Paryż! Na każdym rogu czeka niespodzianka.
OdpowiedzUsuń
UsuńA dzisiaj nareszcie śnieg! Dwa lata czekania...
Faktycznie, co dzień nowość. To pewnie nagroda dla wiernych czytelników za długi okres posuchy :)
OdpowiedzUsuńRano był tu nie brzydki witraż i nie było tych wszystkich zdobyczy przemysłu erotycznego.
Dobrze, że wróciłam, mogę zacząć wyobrażać sobie siebie w lingerie excentrique, wprost z Paryża.
Gdy dobry chrześcijan się pomyli i wejdzie najpierw w paszczę lwa, tuż obok zmyje z siebie grzechy.
A przeciwnie; gdy wyjdzie już z nieskalaną duszyczką, ma szansę odrobinę ją zbrukać, by kolejny mieć powód do starannego duszyczki owej pucowania. Idealna symbioza sprzecznych (zdawałoby się) interesów :)
UsuńWitraż ze świętą Ritą zabrałam, przestraszyłam się, że mnie ktoś posądzi o klerykalizm...Wolę zdecydowanie podwiązki!
A ja nie zdążyłam obejrzeć witraża, a szalenie je lubię, nie tyle, jako przejaw uczuć religijnych, co jako wyraz upodobań do oglądania kolorowych szkiełek. A samo oznaczenie wejścia do kapliczki niezwykle nowoczesne, niczym reklama salonu fryzjerskiego. Rzeczywiście idziesz jak burza, w przeciwieństwie do mnie (mam jakiś zastój i chwilowy - mam nadzieję- tumiwisizm)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńGuciamal,
Uwielbiam Twoje trzeźwe oglądanie świata! Reklama salonu fryzjerskiego-znakomite! Bo toż to jest trochę taki salon fryzjerski w którym się człowiek obmywa z grzechów! Zastój przejdzie-polecam góry. Przez tydzień oglądałam ten sam widok z okna i myślałam, że zwariuję. I wówczas powrót do cywilizacji wydaje się być zbawieniem i powrotem do życia. Trzymam więc kciuki za Twoje szybkie "ozdrowienie"...
Oby pomogło, bo z dnia na dzień jest lepiej, a ja chciałabym, aby już było dobrze (nadal ciągną się za mną odpryski grypy). Pozdrawiam i pędzę do kolejnego wpisu - zimowego
UsuńA ja pierwszy raz w Paryzu sukienki i pantofelki a tu snieg i to pierwszy od dwuch lat !
OdpowiedzUsuń