foto

foto

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Biblioterapia czyli książka na receptę



Kochacie czytać książki i uwielbiacie polecać je innym?  Oto zawód dla was- bibliocoach! We Francji ten rodzaj terapii i coachingu jednocześnie, staje się coraz bardziej popularny, a ja mam wrażenie, że wiele osób prowadzących znajome blogi literackie mogłoby śmiało zająć się biblioterapią bliźnich, ratując swoją wiedzą literacką ich cierpiące dusze.

Autorką tego konceptu we Francji jest Emilie Devienne, która napisała wielu książek dotyczących rozwoju osobistego, poradników i teorii coachingu. Seans u pani Devienne trwa mniej więcej godzinę. Pacjent opowiada o swoim życiu, problemach, pytaniach, na które szuka odpowiedzi…Po kilkunastu dniach, bibliocoach wysyła swojemu pacjentowi dwa-trzy tytuły książek, które powinny mu pomóc. Mogą to być eseje, powieści, poezja, książki dotyczące rozwoju osobistego. Po przeczytaniu tych książek, osoba wraca, albo nie. Jeśli wraca, to jest to okazja, aby porozmawiać o wnioskach, jakie z tej lektury wyciągnęła. Ci nowi „lekarze dusz”, wykorzystując wiedzę literacką do coachingu, pomagają w ten sposób ludziom w rozwiązywaniu ich problemów prywatnych i zawodowych.

Francuski psychiatra, Charly Cungi, przekonywał w wywiadzie przed kilkoma dniami,, że biblioterapia staje się we Francji coraz bardziej popularna. Książka jest ważnym elementem leczenia, lekarze i „trener” przepisują literaturę jako„lekcje do odrobienia”. Na przykład „Gracza” Dostojewskiego dla uzależnionych od gier, opowiadania Buzattiego dla osób mających trudności z adaptacją i czujących się obco w  rzeczywistości, książki Paula Coelho dla poszukujących sensu życia, a dla trwających w depresji Wiliama Styrona "Dotyk ciemności". Ale lista mogłaby być długa. Wedle terapeutów, większość naszych problemów została już opisana przez literatów, a więc wystarczy tylko podrzucić pacjentowi odpowiednią lekturę...

Moda na "therapy reading" przyszła prawdopodobnie z krajów anglosaksońskich. W Londynie, Alain de Botton, autor książki "Jak Marcel Proust może zmienić twoje życie" prowadzi nawet własną szkołę. Tam seans trwa ok. 40 minut(kosztuje ok. 70 funtów) i wychodzi się już z długą listą książek do czytania

To, że  czytanie książek może być formą psychoterapii nie  jest niczym nowym. Natomiast nowe jest zajęcie, które powstało z połączenia coachingu i  literatury. A więc, czy ktoś zamierza zostać literackim coachem?

14 komentarzy:

  1. Ha! Ha! Zastanowię się nad zmianą zawodu!:) Znam świetną anegdotkę z tym związaną, to znaczy z leczniczym wpływem książek na psychikę i stan ducha, a jej bohaterem jest aktor Hugh Grant.
    Przykładem na to, że książki mogą przeganiać smutki, jestem ja, bo tego terapeutycznych walorów obcowania z nimi doświadczam często:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato,
      A może stworzymy taką listę, jaka dolegliwość leczy co? Pierwsza propozycja-na rozterki małżeńskie polecam Dom Lalki Ibsena-skłania co prawda do radykalnych decyzji, ale wyprowadza nas na prostą.

      Usuń
    2. Fajny pomysł.

      Proponuję zatem te książki, które czytali mieszkańcy Leningradu w czasie tragicznego oblężenia zimą 1941 roku, szukając w nich ucieczki od grozy wojennej i głodu. Tutaj w komentarzach podałam tę listę lektur:)

      http://beata-szczurwantykwariacie.blogspot.com/2012/09/niezwyka-ksiazka-historyczna.html

      Usuń

    3. Przeczytałam i dziękuję. A więc przede wszystkim Dickens, Maupassant, Priestley, Cooper, Conrad...ciekawe...

      Usuń
  2. Niezłe, w chwili braku pracy wszystko trzeba barć pod uwagę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. W naszym nowym "płynnym świecie" wiele zawodów zanika, ale powstają nowe, nie wiem, czy nie ciekawsze!

      Usuń
  3. Bardzo interesujace. Coachem nie zostane, ale chetnie sama udalabym sie na taka terapie, na przyklad w Londynie:)

    OdpowiedzUsuń

  4. Podaję więc adres strony internetowej londyńskiej "Szkoły życia" : http://www.theschooloflife.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wynika z tego, że bibliofile oraz biblioterapeuci powinni być okazami zdrowia psychicznego... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to pod warunkiem, że czytają właściwe książki! Natomiast jeśli chodzi o tych drugich, to wynika to samo z siebie, choć zgadzam się, że są od tej reguły odstępstwa.

      Usuń
  6. http://www.reiki-one.pl/page7.php - tu podobno, wcale nie ma tytułów dla leniwych czy "ku rozrywce".
    Więc, jak sądzę, mogą być dla tych, którzy muszą się 'napocić' by innym podać na tacy i właściwe i wedle życzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Ewo, dziękuję za tę książkową dawkę "energii i mocy" -na pewno się w tym roku przyda!

      Usuń
  7. Podoba mi się koncept, choć ja raczej wolałabym być pacjentem, niż terapeutą. Na ostatnim festiwalu literackim w Paryżu natknęłam się na takie "panie pielęgniarki", które tak naprawdę były przebranymi aktorkami z Théâtre de la ville i po krótkiej rozmowie przepisywały "pacjentom" wiersze lub książki. A ja, naiwna, byłam pewna, że na taki oryginalny pomysł wpadły;)
    Cóż, w ten deszczowy dzień pozostaje mi wejść pod koc i poddać się jakiejś literackiej terapii!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

  8. Czaro, życzę więc udanej terapii pod kocem,ciekawa natomiast jestem bardzo, co wybrałaś do tej terapii...

    OdpowiedzUsuń