Wracając
przed kilkoma dniami ze spotkania z Olgą Tokarczuk, zorganizowanego w Polskiej
Księgarni w Paryżu z okazji wydania francuskiego tłumaczenia dreszczowca „Prowadź swój pług przez kości umarłych”(francuski tytuł „Sur les ossements des morts”), odniosłam wrażenie,
że otrzymałam od niej
potężną dawkę dobrej energii. Autorka „Biegunów” to osoba promieniująca
ciepłem. Z wypielęgnowanymi dredami, bez makijażu, ubrana w stylu Vintage -
sprawia wrażenie kogoś, komu sukcesy literackie nie przewróciły w głowie. Jak
zawsze skromna, uważnie słuchająca innych, dyskretna, pogodna…
Jak
doszło do napisania tej książki?-pada pytanie prowadzącego. „Otóż po napisaniu „Biegunów”,
które uważałam za swoje „opus magnum” byłam
dość wyczerpana, i w zasadzie już nie miałam ochoty
pisać. I zadzwonił telefon
z Wydawnictwa Literackiego z przypomnieniem, że mam z nimi podpisany kontrakt na nową książkę. Postanowiłam
więc sprawdzić, czy potrafię się odnaleźć w nowym
gatunku. „To trochę tak,
jakby malarz, który maluje abstrakcje miał nagle zmierzyć się z martwą naturą.
Wzięłam na warsztat powieść detektywistyczną, która,
nie wiem jak we Francji, ale w Polsce jest dość szeroko
czytana. Nie chodzi w niej o trzymanie czytelnika w napięciu, ale żeby w popularnej
formie przekazać treści poważniejsze”.
Za miejsce zbrodni Olga Tokarczuk wybrała Kotlinę
Kłodzką, maleńką osadę liczącą zaledwie kilka domków. W jedynym
z nich mieszka emerytka-pani inżynier Janina Duszejko, dorabiająca sobie lekcjami angielskiego
w miejscowej szkółce i pilnowaniem domów „sezonowych” mieszkańców sioła, kochająca
zwierzęta, astrologię i Blake’a.
Bo pani Duszejko nie jest typem samotnej emerytki, którą znany ze scen „pod
krzyżem” .
Z kościołem jej nie po drodze, nie ma rodziny, a jej przyjaciele, których można policzyć na
palcach jednej ręki też „odstają” od społeczeństwa: żyjący samotnie, pedantyczny sąsiad Matoga („z
którym widujemy się raz na kilka dni(…), nie po to przeprowadzaliśmy się tutaj,
żeby sobie teraz urządzać wspólne herbatki”), były uczeń Dyzio – „zarażony” przez swoją nauczycielkę Wiliamem Blakiem, czy marząca
o studiach Dobra Nowina czyli sprzedawczyni w sklepie z ciuchami.
Są też i tacy za którymi pani Duszejko, delikatnie mówiąc, nie przepada i którzy z niewiadomych przyczyn i w niewyjaśnionych
okolicznościach tracą życie (choć według pani Duszejko, są uśmiercani za karę,
przez mszczące się na swoich oprawcach zwierzęta)- kłusownik Wielka Stopa,
Komendant, ksiądz… mężczyźni
reprezentujący tzw.„władzę”.
Bo pani
Duszejko nie lubi przede wszystkim myśliwych i prowadzi z nimi prywatną wojnę,
podejrzewając ich o zastrzelenie jej ukochanych psów, kocha natomiast telewizję,
a tak naprawdę to tylko jeden jedyny kanał –z pogodą! „Zwykle cały dzień
telewizor jest włączony, od śniadania. To mnie uspokaja(…) Mam wielki wybór
programów, antenę podobną do emaliowanej miski, przywiózł mi kiedyś Dyzio. Jest
kilkanaście kanałów, ale to dla mnie za dużo. I dziesięć byłoby za dużo. I dwa
też. Właściwie oglądam tylko pogodę. Znalazłam ten kanał, szczęśliwa, że można
mieć wszystko, czego się potrzebuje, dlatego już nawet zapodziałam
pilota”-opowiada narratorka, (a autorka kpi do żywego z sieci zastawianych na
nas przez kanały komercyjne).
Pani
Duszejko jest antyklerykalna. Między innymi dlatego, że jej dzieci są zwalniane
z lekcji angielskiego, aby brać udział w przygotowaniach do poświęcenia kaplicy „Nie chciałam zwalniać dzieci. Wolałabym,
żeby znały więcej słówek z angielskiego, niż uczyły się na pamięć żywotów
świętych”. Ale pani Duszejko nie znajduje zrozumienia u młodej dyrektorki
szkoły „Pani przesadza. Są pewne
priorytety”-odpowiada na protesty nauczycielki. A po wystąpieniu w kościele
w proteście przeciwko hipokryzji
księdza, dyrekcja po prostu rozwiązuje z nią umowę. „Wszyscy jesteśmy kulturowymi katolikami, czy nam się to podoba, czy
nie.”-odpowiada dyrektorka. I taki jest właśnie świat pani Duszejko.
Pozytywni
bohaterowie
książki Tokarczuk uciekają z miasta w poszukiwaniu lepszego życia, w zgodzie
z naturą, w zgodzie
ze sobą. To
tolerowani z trudem przez „normalnych” nieszkodliwi
wariaci, którzy idą
własną drogę, miast podążać ścieżką wytyczoną
przez społeczeństwo
katolickie, przez media, zdominowane przez mężczyzn, przez establishment
i nieprzyjazne starym kobietom.
„Tę książkę można
rozumieć w kilka wymiarach”- powiedziała
na spotkaniu Olga Tokarczuk. Nieprzypadkowo
też znalazły się w niej cytaty z Wiliama Blake’a. „Z powodu jego rebelianckiej, antyestablishmentowej
filozofii i pojęcia „wewnętrznego więzienia”. Ta książka to trochę dyskusja z
jego wizją świata”-mówi.
Gdy nakarmiona przez panią Duszejko suka
sąsiada-głodzona przez niego i maltretowana powraca do swojego pana, bohaterka
powieści komentuje
ten powrót do swego oprawcy tak: „I tak Suka wróciła do swego więzienia. Tyle ją widziałam. Wołałam ją,
zła, że dałam się tak łatwo wywieźć w pole i bezradna wobec wszelkich
mechanizmów niewoli (…)Patrzyłam na świat spowity Mrokiem, chłodnym i
nieprzyjemnym. Więzienie nie tkwi na zewnątrz, ale jest w środku każdego z nas.
Może jest tak, że nie możemy bez
niego żyć.”
Może to
właśnie te słowa utkwiły mi najmocniej w pamięci? Książkę czyta się jednym
tchem, trzyma nas w napięciu ale to nie tylko powieść z dreszczykiem, to dużo więcej...
Wersję francuską wydała oficyna "Noir sur Blanc", a autorem tłumaczenia jest Margot Carlier, znakomity tłumacz polskiej literatury i tym razem, jak miałam okazję się zorientować świetnie poradziła sobie z tekstem.
Bardzo dobrą recenzję z tej książki zamieściła francuska Liberation.
I jeszcze
jedno. Dobra wiadomość dla wielbicieli talentu Olgi Tokarczuk. Książka zostanie
sfilmowana, a reżyserem filmu będzie Agnieszka Holland. Właśnie powstaje
scenariusz. Trzymajmy kciuki!
Bardzo podoba mi się okładka francuskiej wersji i Twój opis, przyznam, że sięgnę z ciekawości, bo skoro ma być reżyseria Agnieszki Holland, to muszę przeczytać przed filmem :)
OdpowiedzUsuń
UsuńNa pewno ci się spodoba, to taki tylko "udawany"kryminał, książka jest pełna mądrości wszelakich...
holly, zachwycił mnie twój opis Książki. Jeszcze nie czytałam, kupię więc jak najrychlej.
OdpowiedzUsuńTo są klimaty, które z pewnością przypadną mi do gustu, tym bardziej, że (jak piszesz) czyta się jednym tchem. Coraz bardziej interesuje mnie JAK autorzy opisują, mniej CO opisują. A tu - dwa w jednym, i jak i co - ideał?
Ewo, napisać czy nie napisać? Napiszę! Mogłabyś wspaniale zagrać w filmie przecudowną panią Duszejko, tylko Ciebie widzę w tej roli...Niezwykłe poczucie humoru, inteligencja, obserwacja...cała Ty! Pozdrawiam serdecznie!
holly, tego właśnie mi dzisiaj trzeba było. I od razu w takiej oto uderzeniowej dawce!
UsuńGdybym chociaż aktorką była, od razu stanęłabym w castingowej kolejce. Przecież gdybym tylko powiedziała 'holly mówiła, że ja...', kto by się oparł?
Teraz to już koniecznie muszę przeczytać i dowiedzieć się, w końcu, czegoś konkretnego o sobie :)
Ja, to dopiero serdecznie pozdrawiam!
Tokarczuk po francusku? No to ja muszę chociaż po polsku przeczytać, bo przyznaję, że choć stoi w kolejce wciąż mi się coś wpycha. A temat i sposób przedstawienia wydaje mi się bardzo interesujący. Zresztą to nie pierwsza pozytywna opinia na temat jej twórczości. A zdanie ...Więzienie nie tkwi na zewnątrz, ale jest w środku każdego z nas. Może jest tak, że nie możemy bez niego żyć. na pewno musi mocno zastanowić. Najpierw jest ostry sprzeciw, potem kłębowisko myśli, a potem, a może jest coś na rzeczy, niestety.
OdpowiedzUsuń
UsuńPzeczytać koniecznie dla relaksu, przyjemności i zabawy! A z tym więzieniem...może to nie każdy z nas jest uwięziony, może tylko niektórzy?
I tak oto uswiadomilam sobie, ze przegapilam spotkanie z Olga Tokarczuk (na ktore bardzo chcialam isc!) bo nie wiedziec czemu w moim kalendarzu bylo zapisane 27-go listopada... Ech trudno, przynajmniej sobie dzieki Twojemu wpisowi ksiazke przypomnialam (czytalam dosc dawno, bardzo mi sie podobala). No i dziekuje za relacje - teraz czekam na film, mam nadzieje, ze choc tego nie przegapie ;)
OdpowiedzUsuń
UsuńTokarczuk pewnie jeszcze nie raz zawita do Paryża, a spotkanie z nią to zawsze wielka radość...Ja też czekam na film
Alez piękną okładkę otrzymało to francuskie wydanie, polski wydawca powinien spłonąć ze wstydu za to co zrobił z tą książką u nas.
OdpowiedzUsuń
UsuńAż przyjrzałam się bliżej polskiej okładce Wydawnictwa Literackiego, nienajgorsza, z tym nietoperzem i ciemnym lasem...
I znowu Kotlina Kłodzka... :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńJa nazywam ją polską literacką Kotliną Krzemową-inspiruje!
Ach tak, popieram, Ewa jako pani Duszejko! :) Też ją widzę w tej roli, idealna!
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca, za tę ciekawą relację ze spotkania, na którym nie mogłam być. Byłam natomiast na spotkaniu promocyjnym tej książce w Wydawnictwie Literackim w 2009 (znalazłam opis tego spotkania http://rozcinampomarancze.wordpress.com/2009/12/11/prowadz-swoj-plug-przez-kosci-umarlych-olga-tokarczuk/comment-page-1/#comment-825, bo dzięki Tobie zdałam sobie sprawę, że przez omyłkę nie przeniosłam go na nowy blog). Byłam tylko ciut bardziej krytyczna od Ciebie, ale nie dużo :) Natomiast pamiętam, że recenzje w Polsce były różne, tym bardziej cieszą te francuskie (i przypomina mi się powiedzenie o prorokach we własnym kraju...)
Holly, a czy we francuskiej wersji są też ilustracje Jaromira Svedijka? Francuska okładka piękna to prawda, ale polska chyba też była projektowana przez Jaromira więc nie katowałabym tak jak peek-a-boo WL ;)
Pozdrawiam ciepło i czekam na dalsze ciekawe wpisy i relacje z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńCzaro,
Przeczytałam z przyjemnością Twoją recenzję, gratuluję-byłaś wszak u źródeł "życia" tej powieści. W jednej sprawie się z Tobą nie zgadzam, Czechy to naprawdę fascynujący kraj i wcale mnie nie dziwią ciepłe słowa Olgi Tokarczuk o ojczyźnie Hrabala. Kocham ich poczucie humoru(Capek, Hrabal, Kundera), ich kinematografię(Forman, Menzel, Chytilova), ich krecika i Rumcajsa, a już tak poważnie-to intryguje laickość. Pani Duszejko jest też jakaś taka czeska w tym swoim szukaniu porządku świata, nie w katolicyźmie, ale w konstelacji gwiazd. Czechy są społeczeństwem bodajże w 90 proc. laickim? Może właśnie stąd też "czeski wątek" w książce wymierzonej, jak sama piszesz, w "patriarchat i kościół"? W każdym bądź razie, ja to interpretuję właśnie w ten sposób.