Co tak naprawdę czyni kobietę piękną i elegancką?
Styliści uważają, że niewiele pomoże doskonała figura i znakomicie skrojona
sukienka, jeśli zabraknie eleganckich
dodatków.
A co czyni pięknym miasto? Czy o jego urodzie nie decydują również owe
„akcesoria”? Czy Paryż byłby aż tak strojny i elegancki,
gdyby ich zabrakło? Na przykład rozsianych
po całym mieście, powstałych
na początku ubiegłego wieku, secesyjnych stacji metra?
Autorem tych przeuroczych, falistych, a nawet erotycznych, fantazyjnych konstrukcji, na które napotyka każdy turysta
stawiający pierwsze kroki w Mieście Sztuki był Hector Guimard, który ponadto zaprojektował kilkanaście secesyjnych kamienic w 16-tej dzielnicy (m.in.
Hotel Mezzara, Castel Beranger) i najsłynniejszą paryską synagogę przy
ul. Pave w dzielnicy Marais.
Zastanawiałam
się, dlaczego
większość jego projektów powstała właśnie w XVI dzielnicy,
w okolicy wioski Auteuil? Może to
był tylko zbieg okoliczności, a może nie? Urodził się w Lyonie, do
Paryża przyjechał dopiero w wieku lat 15. Zamieszkał wówczas u ciotki, Apolonii
Grivelle, bogatej mieszczki rezydującej właśnie w dzielnicy Auteuil, i która
stała się również jego „gwarantem” w przyjęciu
do Państwowej Szkoły Sztuk Dekoracyjnych (może chodziło o czesne?). Była to szkoła z pięknymi tradycjami, mieściła się w dzisiejszej 6-stej
dzielnicy, na ulicy Ecole de Medicine, a jej historia sięgała 1766 roku, kiedy
to Jean-Jacques Bachelier utworzył pierwszą, królewską, darmową szkołę rysunku,
przede wszystkim zdobniczego. Guimard był jednym z jej 1200 uczniów.
Należał
do wyjątkowo uzdolnionych, pracowitych studentów. Nagrody
podczas studiów sypały mu się jak z rękawa, był nawet cytowany przez magazyn Architektura, co pomogło mu w dostaniu się na uczelnię- do państwowej Szkoły
Sztuk Pięknych. Ale oceny jakie
otrzymywał nie były satysfakcjonujące, i Guimard zdecydował się
zapisać na praktykę do pracowni, nieco szalonego artysty, Gustava
Raulin. Wielokrotnie podchodził do egzaminów i
konkursów, niektóre oblewał, inne wygrywał, ale w
sumie trwało to wszystko tak długo, że dyplomu architekta nigdy nie
otrzymał.
Ale mimo
braku dyplomu, zaczął wykonywać zawód. Pierwsze zamówienie na projekt i budowę domu
nadeszło od lokatorów ciotki. Była to kawiarnia z
salą koncertową
Grand Neptune przy ul. 148 quai Auteuil. Później przychodzą następne - dom na 34, ul. Boileau dla
rodziny Roszé, w 1891 roku, dwa lata później otrzymuje propozycję zaprojektowania i zbudowania pałacyku w samym sercu Auteuil, to villa
Jassede na ulicy 41,
Gaston-Lagache. Ten dom istnieje do dziś. I wreszcie nadszedł czas
realizacji największego projektu, któremu Guimard zawdzięcza sławę: Castel
Beranger.
Zamówienie na projekt i budowę trzech domów mieszkalnych
złożyła niejaka Elizabeth Fournier, sześćdziesięcioletnia wdowa, (być może
znajoma ciotki?) należąca do bogatej katolickiej burżuazji Auteuil. Architekt otrzymał
od swojej zleceniodawczyni carte blanche. Budowa ruszyła prawie natychmiast i w
przeciągu roku, stan surowy był już gotowy. Pozostały jeszcze tylko dekoracje
wnętrz, gdyż Guimard pozostał wierny swojemu mistrzowi Violet-de- Ducowi i projektował
również wszystko co wewnątrz budynku: stiuki, boazerie, tapety, kominki,
witraże, schody… Dekoracja fasad powstała
w tym samym czasie, co dekoracje wnętrz. W rok później, do budynku
wprowadzili się już pierwsi lokatorzy, cena najmu nie była zbyt wysoka, a dość
szybko wszyscy mieszkańcy uznali , że mieszka się w Castel Beranger wspaniale!
Guimard
nie był wówczas jedynym architektem w Europie zafascynowanym nowym stylem w
architekturze. Byli nimi również: Mackintosh w Glasgow , Horta i Hankar w
Belgii, Hoffmann i Wagner w Wiedniu. A w Paryżu, data warta zapamiętania, w
1895 roku, Siegfried Bing, handlarz dziełami sztuki japońskiej, otworzył galerię pod nazwą „Art Nouveau”. Ta
nazwa się powszechnie przyjęła i do dziś ten kierunek sztuki nosi nazwę
zapożyczoną od kreatywnego właściciela paryskiej galerii.
Długo
należałoby wymieniać wszystkie domy zaprojektowane i wybudowane w Paryżu i poza
nim przez Guimarda: Coillot w Lille, Bluette w Hermanville, Castel Henriette w Sevres,
dworzec Bastylia…Guimard nazwał się sam „architektem sztuki”, był trochę „obok”
głównego stylu Art Nouveau, mimo, iż zaliczany jest, podobnie jak jego
belgijscy koledzy, do szkoły Violet-le Duca…Z czasem struktura jego projektów
się uprościła, stała się coraz bardziej symetryczna i coraz bardziej elegancka
i zawsze przywołująca świat roślin i zwierząt, chociaż nie tylko, ale o tym
później.
Wraz ze
zbliżaniem się Swiatowej Wystawy 1900 roku, miasto szuka architekta, który byłby
w stanie zaprojektować stacje metra. Jego konstrukcja ma być maksymalnie
elegancka, a przede wszystkim bardzo lekka. Materiałami ma być żelazo, szkło i
ceramika. Charles Garnier, który zaprojektował paryską Operę napisał „ Metro w
oczach Paryżan zdobędzie akceptację tylko, jeśli zachowując wszystkie walory
przemysłowe stanie się całkowitym dziełem sztuki. Paryż nie może się
przekształcić w fabrykę, Paryż musi pozostać muzeum”. Te słowa napisał w 1886
roku…
Po
licznych zawirowaniach, na projektanta Metropolitanu wybrano Guimarda. 7 lutego
1900 roku komisja przyjmuje jego projekt, projekt który stanie się najbardziej
znanym wizerunkiem Paryża na świecie.
„Metaliczna
struktura obudowy opiera się na małym cokole z kamienia wapiennego
przypominającego wyglądem marmur (z Burgundii), naznaczonym kilkoma liniami spotykającymi
się z oddalonymi od siebie o kilka centymetrów metalowymi słupkami. Tak jak w
naturze, gdy pnie drzew rosną w formie spirali, żebra wewnętrzne będą okrążać
kandelabry z zewnątrz”.
Guimard
zaprojektował kilka modeli-struktur metra, wzory czerpał ze świata
organicznego- żywego i potencjalnie niebezpiecznego ( modliszki?) inspirując
się wyglądem roślin i zwierząt, stworów ze świata fantazji a niektórzy są nawet
zdania, że te wielkie łodygi przed wejściem do metra przypominają
kształtem…kobiece jajowody!
W lipcu
1900 roku otwarto pierwszą linię nowego metra, noszącą numer 1, wejścia do nich
projektował Guimard. Ale idylla z poprzednikiem RATP, czyli CMP nie trwała
długo. Chodziło przede wszystkim o wynagrodzenie. Dochodzi nawet do procesu,
który Guimard wygrywa, ale za otrzymane tantiemy musi się zrzec praw do
projektów. Umowa z firmą reprezentującą państwowe metro zostaje zerwana. Ale
CMP ma prawa do korzystania z projektu i jeszcze przez wiele lat powstają
stacjemetra według jego wzorów. Mimo, iż bardzo ostre słowa krytyki pod adresem
jego projektów nie ustają, mówi się o „oszpecaniu miasta pokrzywionymi lampami,
garbatymi kandelabrami, które przypominają wielkie oczy żab”…
Ale stopniowo,
moda na Art Nouveau przemija, zapomina albo chce się zapomnieć również o
Hectorze Guimardzie. W 1938 roku emigruje, w obawie przed represjami wobec żony
Żydówki, do Nowego Jorku, tam cztery lata później umiera. Francja dowiaduje się
o jego śmierci dopiero trzy lata później. Gdy
w 1948 roku jego żona wraca, aby podtrzymać pamięć o mężu, państwo
francuskie nie jest zainteresowane jej donacją mebli i domu przy ul. Mozarta.
Dom Guimarda przy ul. Mozarta
Destrukcja
trwa nadal. W latach 60-tych burzone są projektowane przez niego domy i stacje
metra, prezydent Francji, George Pompidou twierdzi, że Paryż musi się
dostosować do samochodów i trzeba wyrzec się wygasłej przeszłości”-20 stacji
metra projektu Guimarda zdemontowano w latach 1960-1069. Guimard do tej pory nie doczekał się swojego muzeum, domy, które zaprojektował popadają w ruinę, należą do osób prywatnych i państwo nie pomaga w ich konserwacji.
Jeśli
ktoś chciałby zobaczyć najpiękniejsze, jeszcze ostałe stacje metra to ich spis znajdzie tu. Może najwięcej zachowało się na trasie linii metra 2. Polecam zwłaszcza ostatnią stację -Porte Dauphine-to jedna z najlepiej
zachowanych i chyba najpiękniejsza. Gdy przed kilkoma dniami weszłam do jej wnętrza,
poczułam się naprawdę jak w Paryżu, w pierwszych latach ubiegłego wieku…
Te ażurowe stacje metra zawsze budziły mój zachwyt i nostalgię. Może 'ktoś' pójdzie w końcu po rozum do głowy i zajmie się spuścizną Guimarda. Oby.
OdpowiedzUsuńDzięki za wspaniałą o nim opowieść.
UsuńNadzieja niewielka, państwo francuskie a właściwie jego nowy prezydent postanowiło nagle oszczędzać i ostro przycina w kulturze...będzie cud, jeśli zachowa się to co jest (a wiele rzeczy poszło już pod nożyczki-np. coroczna od lat Monumenta w Grand Palais), o nowym instytucjach kultury już nawet nie marzę...
To zabawne, rzeczywiście dzisiaj nikt nie kojarzy burżuazji z XVI z ludźmi, którzy mają ochotę inwestować w artystyczną awangardę! Podoba mi się ta idea sztuki totalnej i to, że architekt zajmuje się też dekoracją, tak też robił Gaudi w Casa Mila, czy Victor Horta, ale z drugiej strony dla mieszkańców może nie zawsze było to takie na rękę...
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, czytając o Pompidou, odetchnęłam z ulgą. Dobrze, że czasy się zmieniają i że Paryż staje się miastem nie-dla-samochodów!
Pozdrawiam!
UsuńO ile mi wiadomo, ta "idea sztuki totalnej" charakteryzowała Secesję, a może nawet czasy późniejsze? Komunikacja jest tak doskonale zorganizowana, że ja wogóle zakazałabym samochodów a wprowadziła na przykład fiakry, dla mieszkańców i turystów! Ale byłoby pięknie...
Jakbyś tak pisała w tej sprawie petycję do władz to się się piszę
UsuńHolly, czytam i czytam i wciąż mi mało :)
OdpowiedzUsuń
UsuńBędzie więcej, obiecuję!
to czekam, niezbyt cierpliwie, ale jednak :)
UsuńOd dawna marzy mi się zwiedzenie Paryża "śladami" Guimarda. Chyba muszę się pośpieszyć....
OdpowiedzUsuń
UsuńDostrzegłam, że nawet stacje metra znajdujące się na liście powoli znikają...oj radzę się pospieszyć. Istnieje, z tego co mi wiadomo możliwość zwiedzenia domu Guimarda, warto chyba z takiej możliwości skorzystać.
Dziw, że miasto i nacja tak ceniące sztukę nie potrafiły docenić i zadbać o secesyjną spuściznę Guimarda...!!! W Petit Palais można podziwiać salon z domu przy Av. Mozart z zaprojektowanymi przez niego meblami, ceramiką. Ale to kropla w morzu! Czytanie o wyburzaniu kamienic i demontowaniu stacji metra wciąż na nowo wywołuje u mnie skręt żołądka.
OdpowiedzUsuń
UsuńDziękuję za informację, popędzę przy najbliższej okazji do Petit Palais obejrzeć jego zrealizowane projekty.
Na secesyjne wejścia do metra zwróciłam uwagę już podczas pierwszej wizyty, ale po pełnej liście widzę, że zostało mi jeszcze trochę do obejrzenia. Skojarzenie z modliszką też mi się nasunęło. Kiedyś nie przepadałam za secesją, ostatnio coraz bardziej mi się podoba. I wiesz co sobie pomyślałam, ach jak my się lubimy przemieszczać w czasie - tu pospacerować po XIX uliczkach, tam zajrzeć Monetowi przez ramię, tutaj napić się kawy z Zolą, a tu pójść śladami .... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń
UsuńI jest to chyba najciekawsze podróżowanie, ma to wówczas sens, nie sądzisz?
Ty znasz odpowiedź :)
UsuńMam nawet zdjęcie przy jednym z takich wejść. Secesja mnie fascynuje. Ma w sobie wspaniałe pokłady piękna i rzeczywiście dzięki tym zawijasom roślinnym można przenieść się w czasie.Art Nouveau potrafi zachwycać:)
OdpowiedzUsuńCudny wpis:)
UsuńDziękuję!
To aż nieprawdopodobne, że tyle fantastycznych rzeczy zniknęło bezpowrotnie (?).
OdpowiedzUsuńPięknie, dziękuję za ten wpis :)
OdpowiedzUsuńTak ciekawie opisałaś, że nad ranem przyśniły mi się secesyjne detale i ... zaspałam do pracy :) guciamal
OdpowiedzUsuń
UsuńJest mi przykro, czy secesyjne sny warte były spóźnienia?
Piękne senne marzenia zawsze są warte, aby pospać troszkę dłużej. A z pracy musiałam wyjść szybciej, więc wszystko się pięknie ułożyło :)
UsuńWielka szkoda, że paryżanie nie doceniają twórczości tego tak paryskiego artysty. No i czy może isttnieć piękniejszy hołd dla kobiecości niż wejście do metra w kształcie jajowodów? :)
OdpowiedzUsuń