Historia jest tak niesamowita, że aż trudno w nią uwierzyć! Otóż kolekcja najpiękniejszych zdjęć Marilyn Monroe znalazła się na
początku lipca tego roku, własność polskiego ministerstwa Finansów, w Warszawie. I kilkadziesiąt
tych zdjęć jest obecnie wystawionych w galerii warszawskiego Związku Artystów
Fotografików na Placu Zamkowym. Absolutne
skarby!
A jak wpadłam na ten trop? Zupełnie
przypadkowo. Przez kilka dni przebywałam w Warszawie dzieląc czas pomiędzy rodzinę,
przyjaciół, Czułego barbarzyńcę (księgarnia na Dobrej) i nowo poznanych
kompletnie zakręconych pasjonatów starych technik fotograficznych, którzy
rozpostarli swoją zaimprowizowaną pracownię w plenerze na tyłach ulicy Freta.
Oczywiście, skoro byłam już na Starym Mieście, to trudno mi było nie zajrzeć do
fotograficznej świątyni Warszawy czyli ZPAFu. Wchodzę i aż mi dech odebrało!
Niezwykłe, oryginalne, półprywatne zdjęcia Marylin Monroe na ścianach, każde
warte fortunę, zrobione przez jej przyjaciela i fotografia Miltona Greena!
Przechadzam się po pustych salach, a przecież, tak sobie myślę, gdyby te
zdjęcia wystawić w Paryżu, to waliły by na nie tłumy. Ale w Warszawie jakoś
nikt widać tą wystawą się nie interesuje… do tego bezpłatna…a katalog ze zdjęciami
Marylin też prawie za darmo…Próbowałam opowiedzieć o tej niezwykłej wystawie
kilku znajomym, ale jakoś nie udało mi się wzbudzić w nikim większego
zainteresowania.
Gdy dotarłam wczoraj do domu w Paryżu, czekały
na mnie stosy prasy, i przeglądając szybko kolejne numery Le Figaro, natrafiłam
w numerze sprzed trzech dni na korespondencję z Warszawy dotyczącą oglądanej
przeze mnie w Warszawie wystawy zatytułowaną „Nieznane i zaskakujące zdjęcia
Marylin w Warszawie” i o mało nie spadłam z krzesła…Otóż okazuje się, że one są
nasze! Że przez zupełny przypadek państwo polskie stało się właścicielem 3800
kliszy słynnego fotografa Miltona Greena z których 40 proc. poświęconych jest
właśnie Marylin. Nie muszę chyba mówić jaki skarb znalazł się w naszych rękach…
Jak doszło do tego, że staliśmy się właścicielami tak prestiżowej kolekcji? Wedle Le Figaro, w 1995 roku ich właściciel, Dino Matingas, biznesman i kolekcjoner grecki przekazał je FOZZ-owi na spłacenie długów zaciągniętych wobec tej instytucji, należącej do polskiego ministerstwa finansów i mającego wówczas swoją siedzibę w Nowym Jorku. Ale FOZZ kilka lat później zbankrutował i kolekcja Miltona Greena zapomniana przez świat i ludzi spoczęła w kartonach w wynajmowanej za 1600 dolarów miesięcznie sali. Nikt nie wie, nawet sam syn Miltona, w jaki sposób Matingas wszedł w posiadanie negatywów.
W 2006 roku wartość tej kolekcji była oceniana
na 680 tys. dolarów. Polskie ministerstwo finansów zamierzało je wyprzedać, ale
zmieniło zdanie, chyba uświadamiając sobie, jakie skarby posiada. Ponoć
kolekcję postanowiło już zakupić muzeum w Szwajcarii i kilkudziesięciu
kolekcjonerów prywatnych pytało o nią kuratora wystawy, panią Wolską. Według Le
Figaro, kolekcja jest obiektem konfliktu pomiędzy ministerstwem finansów, które
najchętniej by się jej pozbyło a ministerstwem kultury, które chciałoby ją
zachować. Ponoć decyzja ma zapaść za kilka dni…
Siedziałam podczas mojego pobytu w Warszawie z przyjacielem, który właśnie powrócił z
Berlina i zachwycał się tamtejszymi zbiorami, w Alejach Ujazdowskich i
rozmawialiśmy o wyjątkowej biedzie naszych muzeów, w których, co tu się oszukiwać,
nie bardzo jest co pokazywać w porównaniu z innymi miastami europejskimi. No
cóż, taka historia, kto mógł, kiedy mógł, to grabił, przez wieki…Ponoć pomnik
Stanisława Augusta Poniatowskiego zdobił ogródek jednego z rosyjskich
gubernatorów Warszawy.
A tu nagle spada nam jakby z nieba taki skarb!
Uważam, że kolekcja Miltona Greena mogłaby stać się największą ozdobą
któregokolwiek z naszych muzeów i nie wolno jej się pozbywać. Byłby to wielki
grzech!
Natomiast jeśli ktoś będzie w Warszawie, to
jeszcze do 7 września musi koniecznie obejrzeć kolekcję najpiękniejszych zdjęć
Marylin Monroe, ikony XX wieku autorstwa Miltona Greena-zanim polskie ministerstwo
ich nie rozproszy i nie sprzeda na pokrycie kosztów, na przykład budowy metra…
P.S. Wszystkie pokazane przez mnie zdjęcia są autorstwa Miltona Greena i zostały przeze mnie "pożyczone" na potrzeby czytelników niniejszego bloga...Oddam wkrótce!
Dzięki za namiary! Ja siedzę w stolicy właśnie, cała struta po powrocie z obchodów muzealnych grabieży Berlina i proszę.. MARYLIN. Może to nie Rafaelloboticelli ale humor poprawić ujdzie :)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, mnie też zdecydowanie poprawiła!
OdpowiedzUsuńMam być służbowo w Warszawie na dniach, więc jeśli uda się wyrwać z pasjonujących zajęć to skorzystam, a jak znam MF to się pozbędą :( zdjęć.
Usuńholly, obiła mi się o uszy 'ta afera'. No i proszę, szczegóły z pierwszej ręki.
OdpowiedzUsuńTo nie tajemnica, MM od zawsze kocham miłością czystą...
Jeśli ten skarb się rozproszy, bo umysły dość miałkie po ministerstwach to - Ну, погоди! заяц!
Chciałabym takiego znaleziska dokonać, albo podobnego podobnej wartości :), a tak poważnie ciekawa jestem tych zdjęć, zwłaszcza tych z bardziej naturalnych lat Marylin ;)
OdpowiedzUsuńot polska rzeczywistość... mam wrażenie że nikt i nic ze sobą nie współpracuje, a jedynie ludzie tracą energię na uprzykrzanie życia innym. Tak jak piszesz, gdyby wystawić expo w Paryżu, waliłyby tłumy, a u nas... szkoda gadać. dziwny ten kraj.
OdpowiedzUsuńDroga Holly, jeśli będziesz śledzić sprawę, daj proszę znać przez jakiś edit czy kultura zwyciężyła nad finansami...
OdpowiedzUsuńAle historia! Tez kocham MM, chyba od czasów, kiedy po raz pierwszy zobaczylam " Pół zartem, pół serio". Mam piekny, bardzo gruby album o MM, ktory kiedys corka kupila mi w Anglii, jako pierwszy prezent za swoje pieniadze. Wiedziala od zawsze, ze ja uwielbiam MM.
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym w GW, zdjęcia też pożyczyłam. Uwielbiam zdjęcia MM, zwłaszcza te, na których jest w prywatnych sytuacjach.
OdpowiedzUsuńSwego czasu polska prasa dość szeroko opisywała historię tej kolekcji. Ja o niej czytałem tutaj: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,12160771,Unikalne_fotografie_Marilyn_Monroe_ze_zbiorow_FOZZ.html
OdpowiedzUsuńZ tego co ostatnio czytałam, sprawa jest nadal otwarta. Wedle magazynu Forbes z 28 sierpnia plany sprzedaży zdjęć Marylin Monroe „pokrzyżował jednak dr hab. Władysław Stępniak, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych, który uznał autorytatywnie (ma do tego prawo), że kolekcja fotografii najsłynniejszej amerykańskiej gwiazdy stanowi państwowy zasób archiwalny i nie jest na sprzedaż.” Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść pod koniec września.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA propos:
OdpowiedzUsuńhttp://bialystok.gazeta.pl/bialystok/56,35235,12809518,Najdrozsze_zdjecia_Marilyn_Monroe_na_aukcji_fotografii.html