Obiecałam, że jeszcze napiszę o teatralnym „OFF-ie” i słowa muszę dotrzymać, bowiem w przeciwieństwie do programu oficjalnego, w którym dominują mniej lub bardziej udane eksperymenty, gdzie reżyserzy mają swoje „wizje” i popisują się rozbuchaną wyobraźnią, „OFF” ze swoimi 1200 kameralnymi przedstawieniami jest o wiele bardziej skromny, opiera się na tekstach pisanych albo przez samych aktorów albo należących już do klasyki dramatu (nie trzeba płacić za prawa aktorskie!) i jest, co tu dużo mówić wielkim teatralnym targowiskiem. Bo jeśli przedstawienie się spodoba, jeśli chwyci, to ma się zapewnioną pracę przez cały następny sezon, bowiem oprócz zwyczajnej publiczności, która głosuje kupując bilety, krążą po całym mieście profesjonaliści: prasa, ale przede wszystkim dyrektorzy teatrów, teatralni operatorzy, organizujący objazdy po Francji, słowem ci, od których zależy przyszłość i kariera, młodych artystów. Oni też są alfą i omegą, ci stali bywalcy festiwalu, gdzie wynaleźć prawdziwą perełkę… Toteż, gdy przy stole podczas obiadu w jednej z przeuroczych restauracyjek Awinionu nawiązała się rozmowa z jedną z takich kompetentnych osób na temat tego, co należy koniecznie zobaczyć i gdy zapytana, odpowiedziałam, że jestem z Polski, natychmiast usłyszałam, że muszę koniecznie, absolutnie zobaczyć spektakl noszący tajemniczy tytuł „23F, od strony okna”… I mieli rację…to była perełka!
Piękna, młoda, mieszkająca w Sofii Bułgarka Cwetelina, studentka wydziału aktorskiego zarabia na studia pracując dla agencji reklamowej. Ta agencja zatrudnia jako fotografa pięknego młodego Francuza o imieniu Sylvain. Czy mam opowiadać dalej? Historię opartą na autentycznych wydarzeniach cudownie opowiedziała Cwetelina czyli Mira Simova. Opowiedziała tak naprawdę i z wielkim talentem swoją własną historię, doświadczenie stereotypów, absurdalnych schematów i fałszywych wyobrażeń, jakie mają Francuzi o ludziach z krajów Europy Wschodniej, historię o tym, jak ciężko się przebić, pozostać w zawodzie, dać się docenić, jeśli nie jest się „stąd” i do tego daleko nam do perfekcyjnej znajomości języka Woltera. Jeśli ten spektakl trafi kiedykolwiek do Paryża, to na pewno dam znać…
Piękna, młoda, mieszkająca w Sofii Bułgarka Cwetelina, studentka wydziału aktorskiego zarabia na studia pracując dla agencji reklamowej. Ta agencja zatrudnia jako fotografa pięknego młodego Francuza o imieniu Sylvain. Czy mam opowiadać dalej? Historię opartą na autentycznych wydarzeniach cudownie opowiedziała Cwetelina czyli Mira Simova. Opowiedziała tak naprawdę i z wielkim talentem swoją własną historię, doświadczenie stereotypów, absurdalnych schematów i fałszywych wyobrażeń, jakie mają Francuzi o ludziach z krajów Europy Wschodniej, historię o tym, jak ciężko się przebić, pozostać w zawodzie, dać się docenić, jeśli nie jest się „stąd” i do tego daleko nam do perfekcyjnej znajomości języka Woltera. Jeśli ten spektakl trafi kiedykolwiek do Paryża, to na pewno dam znać…
Co jeszcze odkryłam na OFFi-e? Dzięki przedstawieniu "Włoszka", znakomitego dramaturga Erica Assousa, którego wcześniej nie znałam, poznałam młodą, znakomicie się zapowiadającą aktorkę Astrid de Saint-Exupery. Ale o czym opowiada tekst? Otóż dramaturga i reżysera teatralnego porzuciła narzeczona. I biedak próbuje się jakoś ratować pisząc o całej tej historii tekst. Więcej, angażuje do zagrania tego tekstu młodą aktorkę, wyszukaną na Internecie. Spotykają się u niego w domu, a on jest jednocześnie autorem, reżyserem i aktorem grającym…no właśnie… własny dramat. Astrid gra w tej sztuce trzy postaci, aktorkę, która przychodzi do pracy, dziewczynę nieszczęśliwego autora i swoją rolę, ale w tekście sztuki, co wymaga niemałego rzemiosła aktorskiego.
Wspomnę może, o jeszcze jednym przedstawieniu. O przywiezionej do Awinionu z Warszawy inscenizacji „ Wariata i zakonnicy” Teatru Drugiej Strefy. Sztuka Witkiewicza została bardzo dzielnie zagrana przez młodych aktorów prawie w całości po francusku. Tekst na pewno trudny, ale chylę czoła przed dyrektorem warszawskiego teatru, Sylwestrem Biragą, który nie obawiając się konkurencji, na własny koszt, ponieważ prowadzi teatr prywatny, zdobył się na odwagę i przedstawił francuskiej publiczności bardzo pięknie wyreżyserowany tekst Witkacego.
Nie jestem w stanie wymienić wszystkich przedstawień, które zobaczyłam w Awinionie. Wymienię tylko kilka z nich. Widziałam bardzo piękny spektakl oparty na tekście bardzo znanego we Francji dramaturga kanadyjskiego Wajdi Mouawada, „Pacamombo” o dziewięcioletniej dziewczynce, wychowywanej przez babcię, która po jej śmierci ukrywa się z nią i wiernym psem w podziemiach domu. Podobał mi się tekst oparty na listach miłosnych George Sand i Prospera Merimee napisany przez Gerarda Savoisien-był to sukces ubiegłorocznego festiwalu.
Dużą popularnością cieszył się Dario Fo i przedstawienia oparte na tekstach Simone de Beauvoir-zliczyłam aż trzy! Widziałam jedno z nich. Dałam się namówić na obejrzenie trudnego, smutnego przedstawienia, opartego na pamiętnikach kobiet, które przeżyły obozy koncentracyjne i na historię dzisiejszej Medei, którą się lapiduje, ponieważ pokochała innego…
Dużą popularnością cieszył się Dario Fo i przedstawienia oparte na tekstach Simone de Beauvoir-zliczyłam aż trzy! Widziałam jedno z nich. Dałam się namówić na obejrzenie trudnego, smutnego przedstawienia, opartego na pamiętnikach kobiet, które przeżyły obozy koncentracyjne i na historię dzisiejszej Medei, którą się lapiduje, ponieważ pokochała innego…
Pędząc z przedstawienia na przedstawienie spędziłam tydzień w Awinionie, i to było zdecydowanie za krótko, aby zrealizować cały mój plan. Ale czas mija na szczęście szybko! Do następnego roku!
... na dodatek zamieszczone przez ciebie clipy mają świetny, stereofoniczny dźwięk!
OdpowiedzUsuńTo tylko tydzień? z twoich opowieści myślałam, że byłaś tam i byłaś...
Na dodatek znalazłam m.in. na stronie www.culture.pl informację o spektaklu Witkacego na le Off 2012 - Teatr Druga Strefa, reż. Sylwester Biraga. http://vimeo.com/29742049 - nagrany rok temu - do wglądu w 4,5 min. filmiku.
Pozdrawiam
Ja również myślałam czytając relację, że byłaś co najmniej dwa tygodnie. Wydaje się nieprawdopodobne obejrzenie tylu spektakli przez tak krótki czas, ale kiedy uświadomiłam sobie, iż jest to dla ciebie takie przeżycie, jak dla mnie oglądanie moich ukochanych musicali to już rozumiem, że można. I życzę, aby czas szybko zleciał do kolejnego festiwalu, a w międzyczasie tysiąca fantastycznych spektakli.
OdpowiedzUsuńWróciłam do tekstu i obejrzałam wszystkie filmiki. Wybór rewelacyjny, chętnie zobaczyłabym spektakle, które przedstawiasz. Chociaż i ja pełna jestem podziwu, że można tyle teatru na raz obejrzeć, nie wiem, czy taka dawka nie byłaby za mnie za duża naraz. Bułgarka jest świetna, autor który robi sztukę o autorze... brzmi to trochę zakręcenie ale chyba dlatego jest pociągające. A George Sand i Merimée to też moje klimaty. Pozostaje mi jeszcze iść po sznureczku od Ewy i obejrzeć filmik o polskim spektaklu, którego też jestem bardzo ciekawa. A w ogóle to... po raz kolejny wielkie dzięki za tak pełną relację, na dodatek opisaną w tak przystępny i interaktywny sposób. Tak to dzięki blogom można przeżyć więcej.
OdpowiedzUsuńAch, gdyby nie bariera językowa, latałabym z Tobą z jednego spektaklu na kolejny. Trzy-cztery dziennie - nie ma problemu:) Wszystkie fragmenty przedstawień ogromnie zachęcające - brakuje mi coraz bardziej skromnego teatru opartego na dobrym, interesującym tekście i kunszcie aktora. Takiego teatru, jaki tworzył nieodżałowany Erwin Axer. W Polsce nadal trwa pochód reżyserów-bogów-kreatorów-inscenizatorów, ale mam wrażenie i nadzieję, że wkrótce nastąpi powrót do teatru mówiącego ciszej i bardziej obchodzącego widza.
OdpowiedzUsuńEwo,
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za zamieszczone linki-to było właśnie to! Nie wiem, jak odebrała polskiego „Wariata” publiczność Awinionu, byłam na tylko jednym przedstawieniu, ale myślę, że było to znakomite doświadczenie dla całego zespołu.
Guciamal,
OdpowiedzUsuńTo trochę powrót do korzeni, bardzo dawno temu kształciłam się na krytyka teatralnego, bo wydawało mi się, że tylko ten zawód pozwoli mi spać w dzień do południa. Życie skorygowało plany, ale miłość do teatru pozostała, to jak ukąszenie żądłem, jad wdziera nam się do serca i pozostaje.
Czaro,
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, jestem pełna podziwu, że znalazłaś czas na obejrzenie wszystkich filmików, to jak wiesz trochę aby o nich nie zapomnieć, a może kiedyś przyjadą grać do Paryża? przede wszystkim 23F? Może wówczas uda się obejrzeć to przedstawienie w całości.
Bee,
OdpowiedzUsuńTen pochód Bogów-kreatorów trwa nie tylko w Polsce, problem polega na tych, że tylko niewiele z nich naprawdę wie o co mu chodzi. Powiem Ci szczerze, że studiując w warszawskiej PWST nawiedzonych reżyserów spotkałam w życiu wielu, na szczęście tylko nielicznym pozwala się później na robienie przedstawień...Awinion ma to do siebie, że są na tym festiwalu obecne wszystkie formy i gatunki i dzięki temu jest w czym wybierać, ale to może taki wrocławski Dialog, nie sądzisz?