Gdy w piątkowy wieczór zatrzasnęłam nareszcie klapkę mojego laptopa, przy którym z reguły spędzam długie, bardzo długie samotne godziny, a już w sobotni ranek, jadąc całą noc przez 12 godzin samochodem non stop z Paryża wylądowałam w Avignonie, poczułam się nagle tak, jakbym znalazła się na innej planecie. Nie było bezpiecznego ekranu, zewsząd otaczały mnie żywe twarze, które bez przerwy mówiły, uśmiechały się, zachęcając i zapraszając na swoje przedstawienia. To jedyny sposób na to, aby zwabić kompletnie niezorientowanego widza jakim byłam na swój spektakl. A więc co chwila się zatrzymujemy, wymieniamy kilka zdań, pytamy o czym, gdzie, o której…Dla fanatyków tego teatralnego maratonu to prawdziwy raj, od 10 rano do północy można oglądać w setkach teatrzyków rozsianych po cały mieście tragedie Medei i Julii, słuchać opowieści o ludzkich marzeniach, straconych złudzeniach, radościach i cierniach. W Avignonie nie ma polityki, nie ma kryzysu zadłużeniowego, nie mówi się o kryzysie demokracji. Mówi się o ludzkich emocjach.
Nie sposób opisać ferworu teatralnego, jaki opanowuje
miasto przez te trzy festiwalowe tygodnie. Nawet nie wiem jak ten klimat opisać. Przede wszystkim każdy
centymetr kwadratowy muru jest zaklejany kilometrami teatralnych afiszów. Każda
ulica, każdy kąt, mur, słup, a nawet linia telefoniczna pokryta jest plakatami
formatu kartki. Ulicami przemieszczają się tysiące aktorów, w kostiumach, na
szczudłach, pchając wózki z bohaterami teatralnych dramatów , grając na najrozmaitszego
rodzaju instrumentach. Hałas jednego zespołu zagłusza jazgot następnego. Najczęściej młodzi, piękni, energizujący, ale
wiele jest też osób starszych, bardziej doświadczonych…
Nie są to artyści z pierwszych stron gazet,
ani nawet z drugich. To ta aktorska gawiedź, teatralna bohema, która wierna
scenicznym deskom, nigdy nie zaprzedała duszy diabłu, nie poszła do pracy w
bankach i ubezpieczeniach, ale za cenę wielu wyrzeczeń walczy o utrzymanie się
w zawodzie, spełnia marzenia nie licząc co dalej . Chylę przed nimi czoła, to
oni są duszą Avignonu, to dla nich warto tu było przyjechać.
W pierwszej chwili nie bardzo potrafimy się
zachować, czujemy się potwornie zagubieni. W centrum prasowym „off-u” wręczają
nam opasłą księgę, która stanie się naszą biblią i przewodnikiem. Tak naprawdę
to w Avignonie odbywają się dwa festiwale, tzw. „in”-ten oficjalny, finansowany
przez francuskie ministerstwo kultury, który ma być panoramą tego, co się
dzieje dziś we współczesnym teatrze. Corocznie głównym gościem „inu” jest inny
artysta i on następnie proponuje grupę zaprzyjaźnionych czy też bliskich mu
twórców, którzy oficjalnie zapraszani są na festiwal. W tym roku tym zaproszonym gościem był Brytyjczyk Simon McBurney.
I jest wreszcie „off” ze swoimi 1200 spektaklami, dżungla w której na początku
trudno się poruszać, i w związku z tym, kręcimy się trochę jak we mgle, i dopiero
z czasem, dzięki rozmowom, przypadkowym spotkaniom, zaczynamy natrafiać na
prawdziwe perełki…Obejrzałam kilka przedstawień „in-u” i kilkanaście „off-u”. Ale
o tym, co ciekawego działo się w tym roku w Avignonie już wkrótce…
Wspaniale, poczekam :) To się w głowie nie mieści "gdzie" to się mieści. Takie tłumy ludzi, którzy myślą, pracują, grają z/na emocjach z pewnością wysyła potężną falę dobrych emocji na cały nasz obolały świat.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za cierpliwość. Na świat nie wiem, ale na wszystkich, którzy się tam pojawią na pewno!
UsuńCzekam z niecierpliwością! 1200 spektakli? Toż to musi być ciężki wybór, prawdziwy zawrót głowy.... Swoją drogą, zawsze chciałam się wybrać do Awinionu w trakcie festiwalu, żeby choć poczuć atmosferę, w tym roku też byłam już blisko, ale za każdym razem coś mi staje na przeszkodzie. :) (PS Pan Stuhr czeka na Ciebie!)
OdpowiedzUsuńI ja też na niego czekam! Może spotkamy się w przyszłym roku w Avignonie?
UsuńPod wpływem twego wpisu postanowiłam skorzystać z przedstawień gościnnych na festiwalu szekspirowskim w Gdańsku, niestety nie mogę dokonać rezerwacji, ale będę próbowała do skutku. Avignon- mam nadzieję uda mi się odwiedzić w tym roku, chociaż na festiwal nie zdążę :(
OdpowiedzUsuńZa to nabyłam bilety na dwa przedstawienia festiwalu szekspirowskiego, co mnie bardzo cieszy, bo dawno o już w teatrze nie byłam (zraziłam się do sztuki lekkiej, łatwej i przyjemnej w założeniu, a de facto bez treści i pomysłu, z epatowaniem wulgaryzmami, seksem i szokowaniem widza). Ciekawa jestem, czy Szekspira też reżyserzy przerobią pod publiczkę?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że coś napiszesz! Życzę udanego przedstawienia
UsuńDołączam do oczekujących na szczegółową relację, gdyż pobieżną już skądinąd znam :) Miasto oklejone tysiącami plakatów wygląda niesamowicie - udało nam się w końcu dotrzeć do Awinionu, wmieszać w kolorowy tłum i poczuć tę atmosferę.
OdpowiedzUsuń