foto

foto

niedziela, 29 lipca 2012

Awinion 2012 w obiektywie Holly


Wczoraj pisałam o „In” i boję się, że wyszło na to, że festiwal w Awionionie to jakaś potwornie nudna impreza, a w tytule powinnam raczej napisać „megalomani i hochsztaplerzy” (a nie artyści i wizjonerzy!) Ale zanim rozpiszę się o dowcipnej, bezpretensjonalnej, fascynującej stronie festiwalu, zamieszczam  krótką relację fotograficzną. Bo nic lepiej nie odda klimatu awiniońskich ulic niż zdjęcia…


Tak  kolorowo wygląda obklejone plakatami centrum miasta, Plac Zegara...


Każdy aktor wychwala swoją "makówkę" jak może...z tyłu i z przodu


Viva Zapata...


Czy można Panią prosić o rękę?


 "I żyli długo i szczęśliwie..." 



  Dwie "feministki"  z  deskę do prasowania dziarsko nawołując "Zapraszamy! Prasujemy wszystkim mężczyznom koszule o godz...". Chętnych nie brakowało!


AKTOR...



"Piękna i bestia"? "King Kong?"


"Ptasiek"


Na dziedzińcu przed Pałacem Papieskim


koncerny, banki, kryzys...


"Romeo nienawidzi Julii"-Wiliama Szekspira


Muzyczne "Życie Galileusza"


"Nędznicy" w nowej wersji


Codziennie na ulicy Teinturerie...


W ciasnych uliczkach miasta, rozbrzmiewały wszystkie instrumenty muzyczne...


Jak zachęcić widza...fundamentalne pytanie aktorów i...aktorek


 Noszono wielkich rozmiarów kukły...


Zakładano maski...


I oczywiście marzono o...  Hollywoodzie

A nocami, spotykaliśmy się w barach i kabaretach, aby śpiewać, tańczyć do rana...dla kochających Brela, ten krótki filmik nagrany zza szyby...


11 komentarzy:

  1. Wpis robi spore wrażenie, cieszy oko! Ledwie opublikowany, już zdobył wysokie miejsce w rankingu "popularne posty". Brawo "obiektywie" Holly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wiem, że troszkę przesadziłam, ale biorąc pod uwagę że mocarstwo teatralne Polska nie miało w Awinionie żadnego wysłannika, czuję się niejako usprawiedliwiona. Po polsku o Awinionie było w tym roku tylko u Holly!

      Usuń
  2. Ach rozmarzyłam się, przypomniało mi się jedyne przedstawienie teatralne, w jakim uczestniczyłam, które odbywało się na widowni, a widzowie przy stoliczkach z kawą i kieliszkiem wina siedzieli na scenie zaopatrzonej w barek. Było to właśnie przedstawienie z piosenkami Brela w Teatrze Komedia w Warszawie. Niesamowite przeżycie. Tak jak niesamowita jest twoja relacja. Do Brela mam szczególny sentyment, gdyż wiele jego piosenek śpiewa mój ukochany Miszka Bajor. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Pamiętam gdzie i kiedy go po raz pierwszy usłyszałam i od razu mnie oczarował...Nie znałam wówczas ani słowa po francusku. W Londynie znajomy Francuz przekładał mi słowo po słowie na angielski, kupiłam pierwsze płyty i słucham w zachwycie do dziś...Tylko dla niego warto się nauczyć francuskiego, żeby rozumieć słowa "Walca na tysiąc pas." Może też dlatego nagrałam ten krótki filmik?

      Usuń
    2. ja tez kocham Brela i uczylam sie na nim francuskiego, dzieki mojej dawnej milosci.

      Usuń
  3. Świetne zdjęcia reportażowe:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To musiała być wspaniała atmosfera! Dziękuję, że nam ją tu przybliżyłaś. W przyszłym roku, obiecuję sobie, że wybiorę się tam choćby na jeden dzień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wolno na jeden dzień! Nawet tydzień to za mało, ale wystarczy, żeby nabrać apetytu na następny raz...Trzymam za słowo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Holly, masz serię arcyfajnych wpisów, a ja mam dylemat, pod którym Ci to wyznać.
    Dzięki za Awinion! Jestem, niestety, wciąż jeszcze, na bakier z francuskim. Zniechęca mnie, że zanim zacznę nim władać tak, jak polskim, to będzie to już moje siódme reinakarnacyjne wcielenie. Ale kiedyś naszło mnie pilne pragnienie, by mieć francuski we krwi, a było to w Awinionie, jeszcze w ubiegłym stuleciu.
    Podczas festiwalu, którego wersja "in" była mi niedostępna, ale "off" zupełnie wystarczał. Caluśki tydzień absolutnego święta! Offowe występy, uliczne tańce, przebieranki, to reklamowanie własnego spektaklu - świetne! Reklama też była formą teatru, bo przecież warunki kluczowe były spełnione: i aktor, i widz, i interakcja - wszystko to było. Takiego offu jak w Awinionie nie ma nigdzie. Tak wierzę (choć może mało o tym wiem). Porównuję trochę z poznańską Maltą, która kilka lat temu miała w sobie więcej offowego wigoru, więcej ulicznych przedstawień i ingerencji w życie miasta. Teraz zmierza w zupełnie inną stronę, parateatralną, może też interesującą ze względu na poszukiwania, ale tęskno mi do Awinionu! Super obiektyw! Bardzo mi się też podoba występ młodej aktorki w „23F, od strony okna”. Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  7. Drogi Tamaryszku, toż ja płonę od komplementów! Niezwyczajna...Aktorka "23F" REWELACYJNA! I jej przedstawienie więcej mówi o różnicach kulturowych pod naszą szerokością geograficzną niż niejeden tekst dziennikarski...Awinion polecam, w tym roku było sporo przedstawień w innych niż francuski językach, łatwiej może dostępnych, ale nie wiem jak będzie w przyszłych edycjach-to taka niespodzianka dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń