Na tegoroczne Monumenta, wystawy polegającej na
oddaniu do dyspozycji znanego artysty bocznej nawy wystawowej Grand
Palais wybrano Francuza, Daniela Burena
i był to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. 13 tys. 500 metrów kwadratowych
powierzchni (no, może odrobinę mniej biorąc pod uwagę względy bezpieczeństwa)
zostało zapełnione kołami w kolorach żółtym, zielonym, niebieskim i pomarańczowym utrzymywanymi
na wysokości mniej więcej 2,5-3 m przez biało-czarne podpórki.
Sam środek tej gigantycznej i chyba najpiękniejszej
paryskiej powierzchni wystawienniczej wypełniły lustra w kształcie kół, aby
mogła się w nich odbijać zawieszona na 35 m wysokości kopuła, której co drugi
element został pomalowany na niebiesko. Ja, która mam lęk wysokości po prostu
bałam się na tym lustrze stanąć, gdyż odnosiłam wrażenie, jakbym miała pod sobą
35 metrową przepaść.
Dzieła Burena nie ma chyba nawet sensu oglądać
w pochmurny dzień, bo po prostu cały efekt zostanie unicestwiony brakiem
słońca. Ja miałam szczęście, że dziś słońce i chmury zmieniały się co kilka
minut i gigantyczny, pokryty szkłem dach przepuszczał nagle ogromne ilości
światła przez najpierw biało-niebieską strukturę szklanego dachu a później
przez rozmaitych rozmiarów kolorowe koła zaprojektowane przez Burena.
Wrażenie było feeryczne. Gdy słońce chowało
się za chmurami, wszyscy wyciągali głowy do góry, gdyż powierzchnia pod stopami
była szara, betonowa, ale gdy tylko zaświeciło słońce, zaczynaliśmy się nurzać
w ciepłym, kolorowym, bajkowym świetle. Wrażenie było niesamowite i oczywiście bardzo
przyjemne. To się chyba nazywa chromoterapia, leczenie kolorowym światłem?
Dość, że po godzinnym pobycie wśród kolorowych kół Burena wychodzimy na
zewnątrz o wiele bardziej szczęśliwi. Kilka zdjęć „na gorąco” z dopiero co otwartej wystawy Monumenta 2012.
Wyobraźcie sobe tylko, że gdy nie ma słońca, to zamiast kolorowych kół mamy pod nogami nagi, szary beton
Kolorowy las, po którym można spacerować, rozmawiać, fotografować...
Widok ogólny na całość wystawy Burena
Biało-niebieska kopuła hali wystawienniczej
Widok z góry na kolorowe koła Burena
Dorośli też lubią czuć się jak dzieci.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny mamy dowód - bez słoneczka nawet kolory szarzeją; zrobiłaś może i takie zdjęcie?
To zrobione ze schodów z "Różowej Pantery" podoba mi się niebywale, tym bardziej że widać proporcje sali wystawowej.
Monumenta 2011 były 'do bani', tegoroczne wydają się zachwycające.
Zgadza się! Na ubiegłorocznego Kapoora stałam chyba przez trzy godziny w kolejce, żeby dostać się do wielkiego czarnego tunelu, panowała w nim totalna ciemność …i dopiero następnego dnia z prasy dowiedziałam się, że materia z której ów tunel był wykonany była… czerwona, i w dzień bym to zobaczyła, ale wieczorem…Dwa lata temu był z kolei Boltański, nawiązujący do obozów śmierci, piękny ale strasznie smutny a więc tegoroczna edycja „Ekscentryczny(ni)” będzie chyba wielkim sukcesem. To naprawdę taki pogodny hymn do słońca, świetna zabawa i przecudowne wykorzystanie tej bajecznej kopuły!
OdpowiedzUsuńKapoor był w kolorze oberżynowo-malinowym; "pożyłkowane" - trzy kręgi w suficie w niewielkiej, dusznej, zatłoczonej sali - to była ubiegłoroczna ekspozycja. Trzy wielkie 'całe owoce obierżyny', dające podświetlony efekt w salce wystawowej, znajdowały się w tej wielkiej sali GP, w której sfotografowałaś obecną ekspozycję. Teraz to faktycznie 'przecudne wykorzystanie" tej bajecznej przestrzeni.
OdpowiedzUsuńParyżanie to szczęściarze - na wyciągnięcie ręki takie bajkowe przeżycie. Można poczuć się jak krasnoludek w lesie kolorowych grzybów...
OdpowiedzUsuńCo do Kapoora z ubiegłego roku, zmuszona jestem nie zgodzić się z Szanownymi Przedmówczyniami. Jego instalacja była fenomenalna. Olśniewająca forma i zapierająca dech treść. Więcej egzaltacji tu:)
http://zlotupszczolki.blogspot.com/search/label/Anish%20Kapoor
Bee,
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i znakomita Twoja recenzja z Kapoora! Oczywiście tak, pod warunkiem, że „oberżynę”-jak pisze Ewa ogląda się w dzień a nie w nocy, co było moim doświadczeniem…Należało się może wybrać jeszcze raz, ale już nie miałam wystarczającej motywacji do kolejnego stania w kolejce…
Holly, Twoje doświadczenie z Kapoorem pokazuje, jak bardzo odbiór sztuki zależy od czynników zewnętrznych (kolejka, światło, chciane lub niechciane towarzystwo itp.), jak również dyspozycji wewnętrznej o konkretnej godzinie, danego dnia, roku. To straszne i piękne!!! :)
OdpowiedzUsuńCałusy:*** Już Ty wiesz, z jakiej okazji. Więcej - prywatnie:)
Zdecydowanie bardziej pozytywne niż wystawa Boltanskiego w Grand Palais, która - coż, też robiła wrażenie!
OdpowiedzUsuńFenomenalne zdjęcia! Najchętniej bym od razu pobiegła oglądać tę instalację. Pamiętam jak się nastałyśmy żeby wejść do dzieła Kapoora, ja też nie byłam zachwycona, ale to był ponury dzień dla mnie więc podpisuję się pod teorią Bee.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czaro, dziękuję za komplement! Myślę, że podstawową sprawą problemu z Kapoorem był brak światła-to samo z Burenem, jeśli przyjdzie się obejrzeć tę wystawę w jakiś pochmurny dzień- to nic się nie zobaczy. Może dobrze byłoby o tym informować zwiedzających?
OdpowiedzUsuń