foto

foto

niedziela, 11 marca 2012

Ai Weiwei- dysydent i artysta


Ai Weiwei, Studium perspektywy 1995-2010

Ai Weiwei jest od kilku tygodni celebrowany we Francji jak mało który artysta. Otwarciu jego wystawy zatytułowanej „ Entrelacs” w  Jeu de Paume towarzyszyła cała prasa.  "Liberation" poświęciła mu wydanie specjalne. Po kilku tygodniach od otwarcia, przed galerią ustawiają się od rana tłumy. Ale ktoś, kto będzie szukał w jego zdjęciach technicznego perfekcjonizmu, klimatów, poetyckich pejzaży –wyjdzie rozczarowany. Ai Weiwei w swoich pracach opowiada po prostu o współczesnych Chinach, nie upiększając obrazów i właśnie taka naturalistyczna opowieść skazuje go na status dysydenta, opozycjonisty wobec chińskiego reżimu. Ai Weiwei wymknął się spod kontroli, a tego chiński reżim bardzo nie lubi.

Urodził się w 1957 roku w Pekinie, jego ojciec, słynny poeta, naraził się reżimowi i został wysłany do reedukacyjnego obozu na pustynię Gobi. Spędził w nim pięć lat. Weiwei ukończył szkołę filmową w Pekinie, założył grupę artystyczną The Stars, która programowo odrzucała kolektywizm artystyczny, opowiadając się za indywidualizmem i eksperymentami w sztuce. W 1981 roku wyjeżdża do Nowego Jorku. Tam zaprzyjaźnia się m.in. z Allenem Ginsbergiem i Andy Warholem, poznaje sztukę Marcela Duchampa. Po dziesięciu latach powraca do Chin, aby zająć się chorym ojcem. Publikuje wówczas niezwykle ważne książki o awangardzie w Chinach. W 2005 roku państwo zezwala mu na otwarcie bloga, ale w 2009 blog zostaje zamknięty, artyście do komunikowania się ze światem pozostaje Tweeter.

Wystawa w Jeu de Paume obejmuje zdjęcia i nagrania filmowe wybrane z liczącej 250 tys. klisz kolekcji. W pierwszej sali znajdują się, może najciekawsze serie zrealizowane w latach 2002-2008, a zatytułowane „prowizoryczne pejzaże”. Weiwei przemieszczał się po Chinach i rejestrował zmiany zachodzące w krajobrazie, burzenie starej tradycyjnej chińskiej architektury (domów hutang) i budowanie blokowisk. A ponieważ od 1949 roku państwo jest jedynym właścicielem ziemi, toteż może burzyć co mu się podoba i budować bez pytania kogokolwiek o zgodę. Wyrastają więc na miejscu wyburzonych domostw makabryczne blokowiska, nieludzkie, „sypialnie” bez żadnej infrastruktury, miejsca na życie. Często, całe wioski są równane z ziemią bez podawania wyraźnej przyczyny ani odszkodowania dla mieszkańców. Wieki historii są w ten sposób niszczone w imię „postępu”. Obraz tych miejsc, plac budów, gruzu i bałaganu jest tak przygnębiający, zwłaszcza, gdy wchodzi się na wystawę z paryskiej ulicy, że można odnieść wrażenie, jakbyśmy się znaleźli wewnątrz tego apokaliptycznego spektaklu.

W dalszym salach znajduje się rejestracja postępów w budowie „ptasiego gniazda” stadionu powstałego z okazji Olimpiady w 2008 roku, przy którym to obiekcie Weiwei pracował jako architekt konsultant i z którego wycofał się, gdy uświadomił sobie, że służy on do celów politycznych. Pokazane są również fotografie zebrane przez artystę podczas pobytu w Nowym Jorku latach 1983-1993 w okresie w którym, jak mawia, „szwendał się z kolegami bez celu ani projektu”. Fotografował wówczas okolice East Village, sceny uliczne, manifestacje, portretował znajomych artystów.

Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych w 1993 roku zamieszkał w Pekinie, osiadł na fermie Coachandgi, i stał się liderem grupy walczącej o wolność wypowiedzi. Zdjęcia pokazane w tej serii to świadectwo codziennego życia twórców  bliskich Weiwei.

Pokazano również jego prace związane z udziałem  w 2007 roku w największej światowej prezentacji sztuki współczesnej, która odbywa się co pięć lat w Kassel i na którą zaprosił ponad 1000 Chińczyków, aby stworzyć coś w rodzaju żywego obrazu. Problemy z wyjazdem, z otrzymaniem paszportu zostały pokazane na wideo. Temat ten ci, którzy kiedykolwiek żyli w kraju komunistycznym doskonale znają.
Udało mu się również udokumentować trzęsienia ziemi z maja 2008 roku. Osobne miejsce zajmują zdjęcia umieszczone na blogu. Zostały one uratowane tuż przed rekwizycją archiwum artysty w 2009 roku.
Jedną z najbardziej znanych serii stanowią zdjęcia „pokazujące fucka”, nazwane przez artystę studium perspektywy. Jedno z nich zostało wykonane na placu Tiananmen w Pekinie. Ten gest ma symbolizować stosunek artysty do reżimu chińskiego, ale także do wszelkiej formy władzy.
W wywiadzie opublikowanym przez „Liberation” Weiwei powiedział „Jestem medium przekazującym  informacje". Są to informacje dotyczące korupcji, bogacenia się klasy aparatczyków, malwersacji, które są możliwe, ponieważ nie poddane żadnej kontroli demokratycznej. Jak mówi Weiwei w Chinach prawo nie chroni obywateli, ale władzę i stanowi zagrożenie dla obywateli. Ale Ai Weiwei jest już dziś skazany na milczenie, pilnowany, odizolowany, z zakazem podróżowania. I dlatego trzeba koniecznie obejrzeć  wystawę w Jeu de Paume.. Nie wiadomo, czy nie będzie ona ostatnią.

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa wystawa! Polecam! (ale nie zapomniałabym o Berenice Abbot wystawianej w tym samym czasie, w tym samym miejscu, może mniej medialna, ale fotografie są świetne).

    OdpowiedzUsuń
  2. Abbott jest przede wszystkim genialną osobą, napiszę o nie osobno.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i okazuje się po raz kolejny, że fotografia potęgą jest. Szkoda, że brak mi predyspozycji i zapału, bo pewnie mogłabym mieć kilka interesujących 'fotek' :)
    Bardzo mi się podoba ta historia życia chińskiego dysydenta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyszło mi na myśl, może nie do końca na temat, że Chińczycy mają przynajmniej artystę, który dokumentuje i pokazuje światu to, co dzieje się w ich kraju, podczas gdy równie uciemiężeni Rosjanie lub (zwłaszcza) Białorusini jeszcze nie doczekali się takiego komentatora.

    OdpowiedzUsuń