Ai Weiwei, Studium perspektywy 1995-2010
Ai Weiwei jest od kilku tygodni celebrowany we Francji jak mało który
artysta. Otwarciu jego wystawy zatytułowanej „ Entrelacs” w Jeu de Paume towarzyszyła cała
prasa. "Liberation" poświęciła mu wydanie specjalne. Po
kilku tygodniach od otwarcia, przed galerią ustawiają się
od rana tłumy. Ale ktoś,
kto będzie szukał w jego zdjęciach technicznego perfekcjonizmu, klimatów, poetyckich
pejzaży –wyjdzie rozczarowany. Ai Weiwei w swoich pracach opowiada po prostu o
współczesnych Chinach, nie upiększając obrazów i właśnie taka naturalistyczna opowieść
skazuje go na status dysydenta, opozycjonisty wobec
chińskiego reżimu. Ai
Weiwei wymknął się spod kontroli, a tego chiński reżim bardzo nie lubi.
Urodził się w 1957 roku w
Pekinie, jego ojciec, słynny poeta, naraził się reżimowi i został wysłany do
reedukacyjnego obozu na pustynię Gobi. Spędził w nim pięć lat. Weiwei ukończył
szkołę filmową w Pekinie, założył grupę artystyczną The Stars, która programowo
odrzucała kolektywizm artystyczny, opowiadając się za indywidualizmem i
eksperymentami w sztuce. W 1981 roku wyjeżdża do Nowego Jorku. Tam zaprzyjaźnia
się m.in. z Allenem Ginsbergiem i Andy Warholem, poznaje sztukę Marcela
Duchampa. Po dziesięciu latach powraca do Chin, aby zająć się chorym ojcem.
Publikuje wówczas niezwykle ważne książki o awangardzie w Chinach. W 2005 roku
państwo zezwala mu na otwarcie bloga, ale w 2009 blog zostaje zamknięty,
artyście do komunikowania się ze światem pozostaje Tweeter.
Wystawa w Jeu de Paume obejmuje
zdjęcia i nagrania filmowe wybrane z liczącej 250 tys. klisz kolekcji. W pierwszej sali znajdują się, może najciekawsze serie zrealizowane w
latach 2002-2008, a zatytułowane „prowizoryczne pejzaże”. Weiwei
przemieszczał się po Chinach i rejestrował zmiany zachodzące w krajobrazie, burzenie
starej tradycyjnej chińskiej architektury (domów hutang) i budowanie blokowisk.
A ponieważ od 1949 roku państwo jest jedynym właścicielem ziemi, toteż może
burzyć co mu się podoba i budować bez pytania kogokolwiek o zgodę. Wyrastają więc na miejscu wyburzonych domostw
makabryczne blokowiska, nieludzkie, „sypialnie” bez żadnej infrastruktury,
miejsca na życie. Często, całe wioski są równane z ziemią
bez podawania wyraźnej przyczyny ani odszkodowania dla mieszkańców. Wieki
historii są w ten sposób niszczone w imię „postępu”. Obraz tych miejsc, plac
budów, gruzu i bałaganu jest tak przygnębiający, zwłaszcza, gdy wchodzi się na
wystawę z paryskiej ulicy, że można odnieść wrażenie, jakbyśmy się znaleźli
wewnątrz tego apokaliptycznego spektaklu.
W dalszym salach znajduje się rejestracja postępów w budowie „ptasiego
gniazda” stadionu powstałego z okazji Olimpiady w 2008 roku, przy którym to
obiekcie Weiwei pracował jako architekt
konsultant i z którego wycofał się, gdy uświadomił sobie, że
służy on do celów politycznych. Pokazane są również fotografie zebrane przez
artystę podczas pobytu w Nowym Jorku latach 1983-1993 w
okresie w którym, jak mawia, „szwendał się z kolegami bez celu ani projektu”. Fotografował
wówczas okolice East Village, sceny uliczne, manifestacje, portretował znajomych
artystów.
Po powrocie ze Stanów
Zjednoczonych w 1993 roku zamieszkał w Pekinie, osiadł na fermie Coachandgi, i
stał się liderem grupy walczącej o wolność wypowiedzi. Zdjęcia pokazane
w tej serii to świadectwo codziennego życia twórców bliskich Weiwei.
Pokazano również jego prace
związane z udziałem w 2007 roku w
największej światowej prezentacji sztuki współczesnej, która odbywa się co pięć
lat w Kassel i na którą zaprosił ponad 1000 Chińczyków, aby stworzyć coś w
rodzaju żywego obrazu. Problemy z wyjazdem, z otrzymaniem paszportu zostały
pokazane na wideo. Temat ten ci, którzy kiedykolwiek żyli w kraju
komunistycznym doskonale znają.
Udało mu się również udokumentować
trzęsienia ziemi z maja 2008 roku. Osobne miejsce zajmują zdjęcia umieszczone
na blogu. Zostały one uratowane tuż przed rekwizycją archiwum artysty w 2009
roku.
Jedną z najbardziej znanych serii
stanowią zdjęcia „pokazujące fucka”, nazwane przez artystę studium perspektywy.
Jedno z nich zostało wykonane na placu Tiananmen w Pekinie. Ten gest ma
symbolizować stosunek artysty do reżimu chińskiego, ale także do wszelkiej
formy władzy.
W wywiadzie opublikowanym przez
„Liberation” Weiwei powiedział „Jestem medium przekazującym informacje". Są to
informacje dotyczące korupcji, bogacenia się klasy aparatczyków, malwersacji,
które są możliwe, ponieważ nie poddane żadnej kontroli demokratycznej. Jak mówi
Weiwei w Chinach prawo nie chroni obywateli, ale władzę i stanowi zagrożenie
dla obywateli. Ale Ai Weiwei jest już dziś skazany na milczenie, pilnowany,
odizolowany, z zakazem podróżowania. I dlatego trzeba koniecznie obejrzeć wystawę w Jeu de Paume.. Nie wiadomo, czy nie
będzie ona ostatnią.
Bardzo ciekawa wystawa! Polecam! (ale nie zapomniałabym o Berenice Abbot wystawianej w tym samym czasie, w tym samym miejscu, może mniej medialna, ale fotografie są świetne).
OdpowiedzUsuńAbbott jest przede wszystkim genialną osobą, napiszę o nie osobno.
OdpowiedzUsuńNo i okazuje się po raz kolejny, że fotografia potęgą jest. Szkoda, że brak mi predyspozycji i zapału, bo pewnie mogłabym mieć kilka interesujących 'fotek' :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta historia życia chińskiego dysydenta.
Przyszło mi na myśl, może nie do końca na temat, że Chińczycy mają przynajmniej artystę, który dokumentuje i pokazuje światu to, co dzieje się w ich kraju, podczas gdy równie uciemiężeni Rosjanie lub (zwłaszcza) Białorusini jeszcze nie doczekali się takiego komentatora.
OdpowiedzUsuń