Dziś mija piąta rocznica śmierci Ryszarda Kapuścińskiego. Takiej rady, mistrz piora udzielił tym, którym przyszło żyć lub bywać wśród innych:
"Przy zetknięciu z obcą kulturą zachowuj się rozważnie i ostrożnie, wiedz, że otacza cię labirynt niewidomych murów, których nie przebijesz żadną siłą. Raczej zatrzymaj się i pozwól, aby powoli zaczął cię unosić niewidoczny, ale rychło wyczuwalny rytm tej nowej kultury, jej niedostrzegalne, ale silne fale, które same poniosą cię w pożądanym kierunku poznania i zadomowienia"
Ryszard Kapuściński "Lapidaria"
Kapuscinki byl jedyny w swoim rodzaju.
OdpowiedzUsuńPiękny cytat! Dzięki Holly za przypomnienie go. Uwielbiam całą twórczość Kapuścińskiego. Byłam we Wro na promocji jednego z pierwszych Lapidariów (mam cenny autograf:) połączonej z wykładem autora na temat zagrożeń współczesnego świata. Z wykładu pamiętam co nieco, natomiast wrył mi się w mózgownicę cudowny, przyjazny uśmiech Kapuścińskiego, uważne spojrzenie na drugiego człowieka i ciepła osobowość. Wzbudzał wielkie zaufanie i to na pewno pomogło mu skruszyć niejeden mur.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że również tak wspaniali ludzie - umierają. I straszne, że spragniony krwi 'naród' rzuca się po śmierci do bezczeszczenia pamięci. Tak było choćby po wydaniu "Kapuściński non fiction" Artura Domosławskiego (sądowy spór żony Alicji i Autora). Cała otoczka mocno 'niesmaczna'.
OdpowiedzUsuńAna,
OdpowiedzUsuńOj tak! Warto powracać do jego książek, ciągle coś nowego w nich dla siebie znajdujemy.
Bee,
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spotkania z mistrzem. Przeczytałam chyba wszystkie jego książki, ale jakoś nigdy nie udało mi się go spotkać. A teraz już za późno, ale pocieszeniem jest wszystko to, co po sobie pozostawił. No i piękne świadectwa, takie jak Twoje, że był otwartym na ludzi człowiekiem.
Ewo,
OdpowiedzUsuńNie naród, jeden dziennikarz! Książka jest znakomita, ale w "odbrązawianiu" mistrza posunął się chyba o jeden, dwa rozdziały za daleko-dotyczące jego pozamałżeńskiego romansu i historii z córką. Wcale nie dziwię się, że żonę musiało to mocno zaboleć. Nie wiem, czy należało już teraz o tych intymnych szczegółach z jego życia się rozpisywać, myślę, że Domosławski zrobił to po prostu za wcześnie.
Pamietam dzien kiedy zmarl. Miszkalam w Paryzu od 3 tygodni, w tym samym czasie zmarl abbé Pierre, o ktorym nigdy nie slyszalam. Denerwowalo i smucilo mnie to, ze wszyscy mowili tylko o nim i ze nie moglam z nikim pogadac o Kapuscinskim.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze wtedy nie trafilam na ten cytat...
Przyznam sie ze tez mialam okazje spotkania Kapuscinskiego. Pozostalo mi wspomnienie wykladu i autograf w Autoportret Reportera.
OdpowiedzUsuń