Oglądając wieczorny dziennik telewizyjny, chyba nigdy nie zastanawiamy się, czy spoglądający nam prosto w oczy dziennikarz mówi
prawdę, czy też ją zniekształca, bo na przykład spreparował informację na
potrzeby właściciela kanału, po prostu mu wierzymy, bo przecież bezstronna, obiektywna i niepodporządkowana żadnym wpływom informacja jest kwintesencją
zawodu dziennikarza. Ale czy tak jest naprawdę?
„Nowe psy pilnujące porzadku”, francuski film dokumentalny, który miałam okazję wczoraj obejrzeć analizuje media we Francji i ich powiązania z biznesem i politykami. Mimo iż jest to znakomity dokument, nie będzie się prawdopodobnie za wiele o nim mówić ani go reklamować w prasie i telewizji, bo przeszkadza, dekonspiruje starannie ukrywane i słabo zauważalne na pierwszy rzut oka relacje. O związkach między
polityką i biznesem dowiedzieliśmy się przypadkiem, gdy tuż po wyborach prezydenckich w 2007 roku,
Sarkozy zaprosił najbardziej bogatych i wpływowych biznesmenów na przyjęcie do słynnej restauracji Fouquet's (po czym odpłynął na jachcie jednego z nich w podróż).
Film o którym mowa nosi tytuł „Nouveaux chiens de garde”, -„Nowe psy pilnujące porzadku” i został zrealizowany przez Gillesa Balbastre’a
i Yannikha Kergoata, na podstawie powstałej w 1995 roku książki o tym samym
tytule napisanej przez Serge’a Halimi. Odwołała się on w niej do opublikowanego w
1932 roku głośnego pamfletu Paula Nizana pod tym samy tytułem. Paul Nizan oskarżał ówczesną nomenklaturę, intelektualistów, filozofów i pisarzy, o to, że pod zasłoną intelektualnej neutralności,
wspierają istniejący porządek. „ Nie będziemy wiecznie akceptować, aby respekt przyznany
filozofom był wykorzystywany dla utrzymania władzy bankierów”. Intelektualiści i dziennikarze na służbie kapitalistów?
Francuskie media korzystają już od dawna z usług elity etatowych
komentatorów życia politycznego i gospodarczego (gdzieś około trzydziestki),
którzy na co dzień komentatują bieżące wydarzenia polityczne i gospodarcze. Od wiele lat są to w kółko ci sami ludzie, na przykład Bernard Henry-Levy, Alain Minc, Alain Duhamel, Alain
Finkielkraut czy Laurent Jauffrin, którzy
albo zajmowali albo zajmują ważne stanowiska opiniotwórcze w prasie, radiu i telewizji, zarówno publicznej jak i państwowej. Zmieniają je też niczym
w zabawie w krzesełka do wynajęcia.
Na przykład szef informacji radia publicznego
France Inter Nicolas Demorand, został ostatnio naczelnym Liberation. Były naczelny
Liberation, Laurent Jauffrin objął posadę naczelnego tygodnika
Le Nouvel Observateur, Eric Izraelewicz, który był naczelnym Les Echos i
La Tribune, został teraz naczelnym Le Monde itd. Takich zmian było w ubiegłym
roku sporo. W filmie porównuje się je do wymian piłkarzy w klubach futbolowych.
Z wysokimi stanowiskami w mediach wiążą się liczne przywileje. Jednym z nich są możliwości dorabiania sobie dodatkowo reklamami, konferencjami za które dziennikarze każą sobie słono płacić (Christine Ockrent żąda 18 tys. euro za występ) czy też kontakty z politykami " na świeczniku"podczas słynnych obiadów, które odbywają się zawsze w ostatnią
środę miesiąca, bodajże w Hotelu Crillon. Na tych obiadach spotyka się nieformalnie śmietanka prasy,
politycy i ludzi biznesu. To rodzaj nieoficjalnych briefingów, klub tylko dla
wtajemniczonych. To tam zapadają decyzje o czym będzie się informować naród w
najbliższych tygodniach, a o czym nie. Cały ten mikrokosmos nie tylko spotyka się na obiadach, ale spędza wspólnie wakacje, wolny czas i
przyjaźni się ze sobą. Tworzy rodzaj zamkniętej elity, klasy dominującej -niczym za dobrych czasów Ludwika XIV, pilnie strzegącej swoich przywilejów i zarobków, o których przeciętnym Francuzom nawet się nie
śniło.
Istnieje jeszcze inny rodzaj wspierających się
wzajemnie związków polityczno-medialnych. Są to związki –małżeńskie i partnerskie. Najsłynniejszy- to Anne Sinclair i niedoszły prezydent, polityk
socjalistów, Dominique Strauss Kahn. Inny bardzo jaskrawy przykład- to Bernard Kouchner, który podczas,
gdy sprawował funkcję ministra spraw
zagranicznych, to jego żona- Christine Ockrent, była szefową trzech publicznych
kanałów telewizji francuskiej tworzących wizerunek Francji za granicą. Francois Baroin, były rzecznik prasowy rządu, obecnie minister jest z dziennikarką France 2 Marie Drucker, przykłady związków politiko-dziennikarskich można mnożyć. Czy nie
widzicie w tym sprzeczności interesów?
Inną sprawą, którą ujawnia film są oparte na
sporej zależności i uległości związki między dziennikarzami a przedstawicielami
wielkiego biznesu, którzy kupują sobie media, aby je kontrolować. Bo do kogo należy
największy lewicowy dziennik francuski „Liberation”? Do bankiera Edouarda de
Rotschilda, „Le Figaro” do koncernu Dassalut -producenta samolotów wojskowych, „le Monde” w wiekszości do dziennikarzy, ale w nim też udziały w 17 proc. do koncern Lagardere, który radio Europe 1-posiada w całości?
A kto jest właścicielem największego kanału telewizji -TF1? Bouygues (koncern budowlany) oraz do grupy LVMH Bernarda Arnault. A Kanał
plus? Do koncernu medialnego Vivendi. We Francji, dość często wielkie koncerny są
właścicielami prasy i stacji telewizyjnych. I nietrudno zgadnąć kto wówczas decyduje o mianowaniu redaktora naczelnego czy dyrektorów i dlaczego tak często się o tym firmach pisze i ich rodzinie pisze i dlaczego widuje się ich tak
często na okładkach kolorowych magazynów. Gdy córka jednego z największych
przedstawicieli wielkiego biznesu Delphine Arnault brała ślub, Paris Match opublikował reportaż
na 22 stron, a na ślubie zjawiło się sześciu członków rządu.
Czy we Francji istnieją obiektywne, wolne od
układów, polityki i ekonomii media? Jak powiedział swego czasu, należący do tej nomenklatury jeden z
najbardziej znanych dziennikarzy francuskich Patrick Poivre d’Arvor, „Jesteśmy po
to, aby pokazywać gładki obraz świata” . Gładki, ale czy prawdziwy?
Niech żyje 'propaganda sukcesu', niech kwitnie oddana miłość rodzinna, niech żyją przyjaźnie i zgodni przyjaciele. Hurra! Czy skądś tego nie znamy?
OdpowiedzUsuńEWo-strzał w dziesiatkę! Gdy oglądam czasami prywatną czy publiczną telewizję francuską, automatycznie przypomina mi sie telewizja Szczepańskiego, propaganda ostatnich lat gierkowszczyzny, te czerwone dywany, wielkie show, posłuszni dziennikarze, nazywani reżimowymi...Ktoś się oburzy, przecież Francja jest demokracją! Owszem, ale elita kontroluje szczelnie media. "Dwieście rodzin kontroluje gospodarkę francuską i tym samym francuską politykę. To są siły, których państwo demokratyczne nie powinno tolerować (...)Wpływ tych dwóch setek rodzin determinuje system fiskalny, transport, kredyty. Te dwieście rodzin ustawia u władzy swoich przedstawicieli. To one mają wpływ na opinię publiczną, ponieważ to one kontrolują prasę"-napisał w 1934 roku Edouard Daladier. Nic się od tego czasu nie zmieniło!
OdpowiedzUsuńAnglosasi mieszkający we Francji bardzo dokładnie widzą te anomalia francuskie w zakresie , który opisujesz. To jest temat do dyskusji w rozmowach towarzyskich,oni nie akceptują w ogóle takich praktyk. Ale to nie przeszkadza im tworzyć nowych anglosaskich "kolonii" we Francji. Francja, jak piękna kobieta, jej się to wybacza. Nowi "koloniści" to najczęściej emeryci ze swoją emeryturą, może dlatego patrzą z pobłazaniem na pewne rzeczy. U nas, nawet w małym miasteczku jest to zauwazalne,przyjaciel burmistrza ma firmę budowlaną i wykonuje wszystkie prace na rzecz gminy. Mój Kim to się burzy i "wyzywa" Frogs od niedemokratycznych zachowań, albo biurokracji.A ja mu mówię "shut up", jak Ci sie nie podoba, to wracaj do swojej Szkocji czy US. Ja, muszę przyznać,ponieważ nie traktuję Francji jak swojego domu jeszcze, mam duzo tolerancji do wszystkiego. Mówiąc inaczej, mnie to nie obchodzi, bo nie dotyczy bezposrednio. Nie wiem, czy zmienię kiedys nastawienie, bo gdy tutaj zaprzyjaźniamy się z jakimiś Francuzami, to oni tez należą do ich establishmentu. To chyba staje się normą wiekszości tzw demokracji,prócz przejrzystych skandynawskich nacji.
OdpowiedzUsuńA Patricka czyli PPDA czytałam ostatnią chyba jego książkę Tenir et se tenir i bardzo mi sie podobała, bo wszystko rozumialam. W formie wywiadu to łatwo się czyta.
Ardiolo,
OdpowiedzUsuńTak to już chyba jest, że każdy kraj ma swoje wady i zalety. Francja jest i pewnie jeszcze długo pozostanie krajem, w którym się pięknie żyje, ale myślę, że aby wszystkim żyło się trochę lepiej, trzeba rozbić starą, bardzo skostniałą już skorupę. Ja też nie jestem tu u siebie, ale staram się zrozumieć, jak ten kraj funkcjonuje, a ma to niewiele wspólnego, pod wieloma względami, ze znaną mi dużo lepiej Szwajcarią, gdzie na przykład tego rodzaju kumoterstwo jest po prostu prawnie niedopuszczalne. A miejscowa prasa w sprawie przydzielania prac dla gminy przyjacielowi burmistrza milczy? Nikt tego nie ujawnia? Zbiorowe milczenie?
Jak zaobserwowałam, gmina dobrze funkcjonuje, mer regularnie organizuje spotkania z mieszkańcami, wychodzą gazetki informujące o kalkulacjach budżetowych, chyba wszyscy są zadowoleni. Szkoła wyremontowana, drogi, nowe parkingi są usprawnione. Biedniejsi mieszkańcy mają duży dom tzw komunalny, stosując naszą nomenklaturę. Tam mieszkają ci, co sprzątają miasteczko, albo niepełnosprawni. Najwięcej uwag paradoksalnie to mają Anglosasi na spotkaniach, bo oni przyzwyczajeni są do prawdziwie samorządowych zachowań, takiego house watch czy neighbourhood guard, to oczywiście z powodu bezpieczeństwa bardziej. Moj Kim to robi zdjecia, jak mu się coś nie podoba! I uważa to za słuszne zachowanie i zawsze się pyta, ciekawe, czy mają na to pozwolenie? Gdy ta zaprzyjaźniona z burmistrzem firma zamyka drogę np z powodu remontu domu.
UsuńHolly, zimny dreszcze przeszedł mi po plecach, choć berlusconizacja francuskich mediów nie jest dla mnie nowością. Przez jakiś czas próbowałam czytać "Le Figaro", co okazało się niemożliwe, bo ten dziennik jest po prostu tubą propagandową rządu Sarko.
OdpowiedzUsuńZ powiązań biznesu (akurat nie mediów) i polityki przychodzi mi jeszcze do głowy związek Jeana Sarkozy'ego i dziedziczki rodziny Darty.
I jeszcze jeden skandal - kumulowanie mandatów. Jak ten sam człowiek może byc Ministrem Obrony i merem Bordeaux? Albo (wspomniany Baroin) ministrem gospodarki i merem Troyes? Przecież to absurd!
Katasiu,
OdpowiedzUsuńObejrzyj koniecznie film, wyjdziesz w szoku! Film jest naprawdę znakomity, otwiera oczy i daje klucz do czytania prasy francuskiej, skądinąd nie wiem jak udało się go zrobić. Ja nie chciałam się specjalnie wdawać w detale, ale autorzy filmu podają cała masę bardzo konkretnych przykładów. A pamiętasz historię z synem Sarkozy'ego Jeanem, który był na pierwszym roku prawa a tatuś chciał go mianować prezesem EPAD-u największej dzielnicy biznesu we Francji? I nie bardzo rozumiał skąd protesty...Chyba pozostaje nam już tylko czytać "Le Canard Enchaine", choć też należałoby sprawdzić do kogo należy i czy nie jest tylko zwykłym wentylem...
Ardiolo,
OdpowiedzUsuńTo naprawdę wspaniale usłyszeć tyle dobrych rzeczy o funkcjonowaniu gminy. Pewnie gmina bogata, skoro stać ją na tyle inwestycji i remontów. Najważniejsze, że mieszkańcy mają coś do powiedzenia i mówią! I chyba wtedy nawet burmistrz musi się z liczyć z opinią społeczną...