W lutym 2010 roku, francuski minister kultury, Frederic Mitterand podpisał umowę w sprawie zakupu dla francuskiej Biblioteki Narodowej rękopisu „Historii mojego życia” Giacomo Casanovy. Przed kilkoma dniami, BNF wystawiła po raz pierwszy na światło dzienne zakupiony manuskrypt, a wydarzeniu temu towarzyszy niezwykła wystawa poświęcona życiu i przygodom podróżnika, uwodziciela i pisarza. Bowiem Giacomo Casanova to nie tylko, jak go często karykaturowano, „pies na kobiety”- ale pisarz, znakomity obserwator, podróżnik i uczestnik niezwykłego okresu w historii Europy, czasu Oświecenia.
Pochodził z Wenecji, tam się urodził i często, na tyle na ile mógł i mu pozwalano-powracał. W Padwie przywdział mniszy strój, później mundur wojskowego, ale uwolnił się z niego i otworem stanęła mu już cała Europa. Przebywał na dworach władców europejskich (najczęściej poszukując pracy), pomieszkiwał w Rzymie, Wiedniu, Pradze, Petersburgu, Warszawie, Paryżu, Konstantynopolu, Amsterdamie i Stuttgarcie i jeszcze wielu innych miastach Europy. Przemieszczał się, czym się dało, przesiadając się z powozów na krzesła do noszenia, ciągle w biegu, ciągle w pędzie. Jak gdyby bał się uciekającego życia. Żył, jak gdyby każdy dzień był ostatnim w jego życiu. Przyjaźnił się z największymi muzykami Europy, z Mozartem i Vivaldim. Z malarzami-Tiepolo, Fragonardem, Guardim.
Był niezwykle uzdolnionym uwodzicielem kobiet, przystojny-miał blisko 1.90m, elokwentny, dowcipny, ale nade wszystko niezwykle czuły i troskliwy wobec swoich kochanek. Ubierał je, dbał o nie, ale tak naprawdę cenił sobie przede wszystkim wolność, totalną wolność, gdzie nie było miejsca ani na trwałe związki ani na jakąkolwiek moralność.
Przez wiele lat obraz Casanovy spłycano, pokazując go jako podstarzałego satyra, z pamiętników tłumaczono jedynie najbardziej pikantne fragmenty. Do dziś nie doczekaliśmy się, o ile mi wiadomo, kompletnego wydania tego dzieła w języku polskim. A pisał znakomicie, potrzeba by nam było Boya-Żeleńskiego, żeby wydobyć z tego dzieła elegancję XVIII-wiecznego języka w jakim była pisana „Historia mojego życia”
Kilka słów o wystawie. Składa się ona z dziesięciu „obrazów”. W jednej z sal szczegołowo udokumentowany został pobyt Casanovy w Warszawie, gdzie zatrzymał się w drodze z Rosji. U Stanisława Augusta Poniatowskiego szukał pracy, jako sekretarz, albo w ogóle jakiegokolwiek zajęcia. Jest bez grosza, co prawda nie pierwszy i nie ostatni raz, ale ta sytuacja uniemożliwia mu zawieranie, jak pisze „bliższych znajomości” i korzystanie z życia. W Warszawie spędza więc czas przede wszystkim z nudy i braku pieniędzy - w bibliotece(!). Pechjednak chce, że któregoś wieczoru w teatrze, zostaje znieważony przez księcia Branickiego, pułkownika huzarów, poszło ponoć o jakąś Włoszkę, więc nie wahając się zbyt długo, wyzywa Polaka na pojedynek.
W dniu pojedynku, który Giacomo opisuje w szczegółach, Branicki pojawia się u niego powozem zaprzężonym w sześć koni, w asyście huzarów, czterech służących, wysokiej rangi wojskowego i lekarza. Spektakl zapowiada się więc niezwykły, tym bardziej, że będzie się odbywał w pięknym ogrodzie-( w Łazienkach ?). Wybierają pistolety. Casanowa jest lekko ranny w rękę, natomiast rana Branickiego jest dużo poważniejsza. Jego przyjaciele rzucają się na Włocha, ale w jego obronie staje sam poszkodowany, krzycząc, że mają uszanować szlachcica i sugeruje mu ucieczkę. Casanova ukrywa się w zakonie. Pojedynek z Branickim dodaje mu wigoru, romansuje z polska księżniczką „Potoską”, a po drodze jeszcze uwodzi dwie chłopki. W końcu jednak robi się wokół niego tyle hałasu, że król Staś wręcza mu tysiąc dukatów i prosi o opuszczenie kraju. Zniesmaczony Casanova wyjeżdża z Warszawy. Ot, taki był polski epizod naszego podróżnika. Napisał nawet dzieło o Polsce zatytułowane „ Istoria delle turbulenzo della Pologna 1774”, ale nie wiem, czy zostało ono kiedykolwiek przetłumaczone ma nasz język.
W Wersalu, w 1750 roku spotyka 47-letnią wówczas Marię Leszczyńską, która wydaje mu się „stara i zdewociała”, natomiast zachwyca się urodą jej męża, Ludwika XV, któremu skądinąd podrzuca młodociane panienki do królewskiego burdelu zwanego „ parkiem jeleni”.
Był uwodzicielem, pisarzem i podróżnikiem, bywał oszustem (sprzedawał przepisy na kamień filozoficzny, a nawet donosicielem (opłacanym od 1780 roku przez policję, ale jego donosy chyba nie były najlepszej jakości, gdyż dość szybko ze stałej pensji zamieniono umowę z nim za opłatę „od donosu”.
Miał, jak obliczają historycy zajmujący się tą barwną postacią, 122 kochanki i kilku kochanków (choć wolał zdecydowanie kobiety), od najprostszych oberżystek do najbardziej wyrafinowanych księżniczek. Dorobił się nawet całego pułku dzieci ale, jak twierdzą historycy, to było nic w porównaniu z dokonaniami polskiego króla Augusta (384 bękartów!-dowiadujemy się na wystawie).
Był osiemnastowiecznym wzorem wolnego, światłego, ciekawego świata człowieka. Wystawa w BNF to próba wyjęcia go ze schematycznych ramek, w jakie upchnął go nasz przemoralny, bogobojny, ograniczający wyobraźnię i swobodę świat. Giacomo Casanova był Wenecjaninem, ale stał się zwierciadłem XVIII-wiecznej Europy. Pisał po francusku, czyli wybrał język, którym posługiwała się ówczesna Europa.
I jeszcze jedno. Niezwykła jest sama historia rękopisów, które w ostatniej chwili ratuje ktoś z bombardowanego w 1945 roku Drezna i wywozi do Wiesbaden. Wystawa potrwa do 12 lutego 2012 roku w Bibliotece Narodowej.
Bardzo się cieszę, że napisałaś o prawdziwym obliczu Casanowy. Niestety, tak jak piszesz jego obraz życia jest spłycony, a szkoda.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Zaskoczyłaś mnie, holly. 2 wpis w tym samym dniu! Staram się gonić; też pobiedziłam się dziś nad kolejnym wpisem...Szczęśliwie wróciłam na swoją ulubioną stronę. I czego ja się dowiaduję - choćby o naszym Królu Auguście. Szczęście, że nasze czasy są "przemoralne i bogobojne", bo strach pomyśleć ilu nas wkrótce musiałby udźwignąć Glob, gdyby nie te nasze wspaniałe, wymienione przez ciebie cechy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że to przystojni, wysocy, uczeni, troskliwi i ogładzeni panowie podobali się niegdysiejszym paniom. Gdyby dawne gusta miały powrócić niewielu panów byłoby dziś'zajętych' :)
Montgomery,
OdpowiedzUsuńPostać naprawdę niezwykła a pamietniki warto poczytać, ukazują jak dowcipną, pogodną i pełną radości życia był osobą!
Ewo,
OdpowiedzUsuńTen poprzedni się nie liczy, same zdjęcia! A wracając do naszego bohatera, takie przemoralne i bogobojne we Francji one znowu nie są... A może i dawniej niewielu było takich jak on i stąd jego powodzenie?
Ale miło się czyta takie ciekawostki! Bardzo lubię Twoje posty i choć nie zawsze zostawiam komentarz to jestem naprawdę stałym i wiernym czytelnikiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Modeliste,
OdpowiedzUsuńMiło się też czyta takie komentarze! Serdecznie dziękuję!
Ciekawa historia, szczególnie fragment o polskim epizodzie ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
It encourages various types of business transactions
OdpowiedzUsuńand partnerships, while prohibiting usury interest-based loans
and transactions. A Yemeni in Aden, a former British colony was
quoted in 2009 saying,“Most of what we have is what the British built when they
were here. Later, in the medieval period astrolabes were
specifically used as a navigating device to find
the location of Kaaba in Mecca.
Also visit my web-site Islamic Finder Atlanta
I skończył swóją karierę jako bibliotekarz...
OdpowiedzUsuń