foto

foto

niedziela, 8 maja 2011

Suknie Madame Grès-rzeźby z jedwabnego jerseyu


Jako młoda dziewczyna marzyła od tym, żeby zostać rzeźbiarką, ale zbyt znany był już wówczas los zamkniętej w azylu psychiatrycznym Camille Claudel. Rodzice nie zgodzili się i zaproponowali jej, aby zajęła się projektowaniem mody. Wspomina, że któregoś dnia wpadł jej  ręce materiał, jedwabny jersey i stał się on prawie natychmiast jej ukochanym kamieniem, materią, w której zaczęła tworzyć powiewne, hieratyczne posągi sukien.

Z mojego podręcznika do historii teatru pamiętam opis premiery spektaklu Giradoux w 1935 roku „Wojny trojańskiej nie będzie”, Louisa Jouveta, jedno z największych wydarzeń teatralnych francuskiego międzywojnia. Aktorki ubrane były w mocno plisowane, długie do samej ziemi białe suknie, zaprojektowane właśnie przez Madame Grès.

Rok później otworzyła już pierwszy salon pod nazwa Alix Barton. Germaine Emilie Krebs, bo takie było jej panieńskie nazwisko stawała się powoli Madame Grès, ikoną francuskich projektantów mody, autorką sukien, a wiadomo jak ważne są one dla wizerunku artystki, dla Grety Garbo,  Jackie Onassis czy Palomy Picasso. Lista mogłaby być bardzo długa.

Przez cale swoje życie powtarzała, że projektowanie sukni traktuje tak samo jak rzeźbienie. I jej suknie przypominają rzeźby, zainspirowane antykiem, dopracowane w najmniejszym detalu. Jej styl jest bardzo łatwo rozpoznawalny, długie, powłóczyste, wydłużające sylwetkę z tysiącami pofałdowań i zakładek. Niezwykle wyrafinowane a jednocześnie bardzo proste. Bardzo klasyczne, wręcz surowe a jednocześnie zmysłowe, tak jakby stanowiły jedność z ciałem kobiety, która je nosi. Wiele  w nich asymetrii, nieoczekiwanych załamań, pęknięć. 

Nie tak dawno znanego projektanta mody zapytano, czy projektowanie jest sztuką czy też rzemiosłem, na co odpowiedział- rzemiosłem, ale w dłoniach Madame Grès stało się sztuka. Givenchy uważał ją za geniusza. Była niezwykle skromna, dyskretna, niewielkiego wzrostu. Po wojnie, prawie zawsze widywało się ją w turbanie na głowie.




Ktoś w Paryżu miał genialny pomysł, aby pierwsza w historii wystawę jej sukien zorganizować w muzeum rzeźby Anoine’a Bourdelle’a, aby je skonfrontować  z antycznymi rzeźbami przyjaciela Rodina. Rezultat jest niezwykły. Wszak zarówno rzeźby jak i suknie to przecież kreacje ludzkich rak, poetyckiej wyobraźni artystów.


 Wystawa to przegląd sześćdziesięciu lat jej pracy. Wiele na niej szkiców, zdjęć jej sukien, które przez lata zdobiły okładki francuskiego Vogue’a. I jest tez mała perełka. Mały zeszycik, w którym madame Grès notowała rozmiary swoich klientek. 


 I jeszcze jedno. Niezwykle dzielnie zachowała się podczas wojny. Była z pochodzenia Żydowką, a wiec osobą narażoną w okresie wojny w Paryżu na wiele szykan, miedzy innymi na konieczność zamknięcia salonu. Ale mimo ogromnej presji, nie poddała się i do końca odmawiała projektowania sukien dla żon niemieckich oficerów.
Po wojnie wiele podróżowała, projektowała zainspirowana kolorami Bali. Egiptu i Północnej Afryki. Stworzyła własną markę perfum Cabochard, która przetrwała do dziś pod nazwa Caline. Największa kolekcja jej sukien jest w posiadaniu Fundacji Pierre’a Berger i Yves Saint Laurenta, Być może kiedyś zostanie pokazana w całości.




Nie mam zielonego pojęcia o krawiectwie, ale ponoć do dziś, dość ściśnięta zakładka materiału przeszła do historii jako plisa Grès. Czy pamiętacie najsłynniejszą, plisowaną, białą suknie Marylin Monroe w której stoi nad tunelem wentylacyjnym, Czy czegoś ona nie przypomina? Czy jej sukienka nie jest mocno skróconą wersją jednej z kreacji Madame Grès?



6 komentarzy:

  1. Bajeczne kreacje. Chyba większość kobiet wyglądałaby w nich jak księżniczka. Fascynująca historia o niezwykłej kobiecie z pasją i odwagą cywilną. I pewnie mrówczo pracowitej. Na szczęście wciąż jest wiele takich dam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorę czarną i pomarańczową. Bardzo mi się podobają. Dziękuję Holly za nowe odkrycie!
    PS A co do MM - to jest czy, nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Ewo,
    I tak wlasnie wygladaly! na wystawie pokazano dziesiatki okladek Vogue'a z aktorkami w kreacjach Madame Gres. Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaro,
    Nie wiem, ale przygladalam sie jej bialej sukience...plisowana, z jedwabnego jerseyu...trzeba sprawdzic...

    OdpowiedzUsuń
  5. Moda modą, a takie precyzyjne, staranne rzemiosło (czy może jednak sztuka?) w ogóle się nie starzeje. Podobnie jak Czara piszę się na pomarańczową suknię. Świetny pomysł na wystawę!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Katasia, to prawda, ze jej suknie zupełnie się nie zestarzały i dziś wieczorem (a może jutro? ) w Cannes na czerwonym dywanie pewnie pojawia się skopiowane z modeli Madame Gres. Bede uważnie śledzić. A pomysł zorganizowania wystawy jej prac w Muzeum w którym jest pełno rzeźb wzorowanych na antyku-przedni! Choć ona równie dobrze mogłaby wystawiać w nowo otwartej galerii greckiej Luwru.

    OdpowiedzUsuń