Nie wiem czy jest ktos inny we Francji, kto uosabia bardziej niz Inès de Fressange francuski szyk i elegancje. Jest jedna z najslynniejszych modelek w historii mody, swego czasu byla egeria Karla Lagerfelda i „twarza” Chanela, to wlasnie na niej wzorowano rzezbe nowoczesnej „Marianny”-symbolu Francji zdobiacego kazde merostwo. A ostatnio modelka siegnela po pioro. "La Parisienne", to znakomity podrecznik francuskiego stylu i kompedium wiedzy o Paryzu jakiego nie znalam. Tak wiec, choc nie jestem fanatykiem mody, „Paryzanke” polknelam w jeden wieczor, niczym pasjonujaca lekture, moim zdaniem niezbedna do zrozumienia francuskiej ulicy, wydluzonych sylwetek pieknych paryzanek odzianych zawsze z elegancja. Ksiazka odkrywa rabka owej wiedzy tajemnej. Jak one to robia? Okazuje sie, ze nie jest to wcale takie trudne, wystarczy sie trzymac kilku bardzo prostych zasad.
A wiec do rzeczy! Jak nalezy sie „po parysku” ubierac, meblowac, zyc, jesc, wygladac... Nie jestem w stanie strescic 250 stron ksiazki, ale ujawnie kilka absolutnie rewelacyjnych porad i sekretow ktore moga sie przydac bez wzgledu na to gdzie sie znajdujemy, w Warszawie, Pciumiu Dolnym czy w Nowym Jorku. Gdyz nie trzeba miec wielkiego budzetu, zeby z porad speca od mody skorzystac. Gwaratuje tez, ze dostosowanie sie do jej porad, to milowy krok w strone prawdziwej elegancji i wlasnego stylu. Niekoniecznie trzeba sie urodzic w okolicach wiezy Eiffla, aby miec paryski styl -twierdzi Ines de Fressange, ktora pochodzi z poludnia Francji.-
Tak czy inaczej, trzeba czuc sie „rocky” to znaczy, na luzie i nikogo nie udawac, ani nowobogackiej mieszczki ani biurowej sekretarki ani tym bardziej jakiejkolwiek celebrytki. Trzeba sie po prostu moda bawic!
Tak czy inaczej, trzeba czuc sie „rocky” to znaczy, na luzie i nikogo nie udawac, ani nowobogackiej mieszczki ani biurowej sekretarki ani tym bardziej jakiejkolwiek celebrytki. Trzeba sie po prostu moda bawic!
A wiec jak zostac prawdziwa Paryzanka? Zaczne chyba od porady, ktora wydaje mi sie najwazniejsza, choc moze nie najlatwiejasza do zrozumienia a wiec - unikanie schematow i latwych rozwiazan, stereotypow, ze cos pasuje z czyms, a cos nie pasuje, zadnych garniturkow i kostiumikow -trzeba mieszac! Laczyc ze soba style , rzeczy tanie i drogie, proste i ekstrawaganckie i tak na przyklad elegancka torbe i zwykly t-shirt. Nigdy nie kupowac bluzki w tym samym sklepie co spodnicy. Szukac zestawien zaskakujacych. Druga wazna zasada prawdziwej paryzanki to zrezygnowanie ze wszystkiego, co sie swieci, czyli jak to sie mowi po francusku tzw.„bling-blingu” wystawnej, swiecacej bizuterii czy tez krzykliwych t-shirtow z napisami etc..
Prawdziwa Paryzanka, wbrew stereotypom nie ubiera sie u Diora, i to nie tylko dlatego, ze nie ma na to pieniedzy, ale przede wszystkim dlatego, ze szuka nowych, oryginalnych, tanich egzemplarzy pochodzacych od dopiero co wschodzacych projektantow. Kupuje zawsze rzeczy o dobrej jakosci, niekoniecznie drogie , raczej tanie. W Paryzu zdaniem Paryzanki mozna znalezc mnostwo fajnych rzeczy w takich sklepach jak Monoprix czy Uniqlo (potwierdzam!) Tylko od czasu do czasu, szaleje i kupuje jakis drozszy, modny dodatek: torbe, buty, pasek...
To, co na sobie nosi musi byc wygodne, nie za obcisle, nie za krotkie, nie za ciasne, nie za wysokie-ma sie w tym po prostu dobrze czuc! Paryzanka ma w nosie dyktature mody-ubiera sie tak jak jej sie podoba.
Wazna zasada przestrzegana przez Paryzanke: nigdy nie kupuje czegos, czego nie ma zamiaru natychmiast zalozyc, nie kupuje ubran zachwycajac sie nimi tak jak dzielami sztuki (ale piekne!), majac swiadomosc, ze akurat ona bedzie w tym czyms bedzie wygladala chyba nie najlepiej!
Przechodze teraz do „dziesieciu przykazan” (nie bierzcie ich do konca na powaznie!) na temat jak stworzyc paryski styl ubierania sie. A wiec w kolejnosci:
- do dzinsow tylko piekne, ozdobne sandalki-nigdy trampki!
-do waskiej spodniczki, tylko balerinki (plaskie buciki), nigdy na obcasie (caly Paryz chodzi w takich balerinkach-absolutne szalenstwo)
-sweterek z ozdobkami-tylko do meskich spodni
-diamentowy naszyjnik najlepiej do szortow!
-wieczorna sukienke i najskromniejsze na swiecie buciki (znow balerynki?)
-perlowy naszyjnik i rockowy t-shirt
-muslinowana sukienke i kozaczki w stylu Harley Davidsona
-smokingowa marynarke i trampki
-wieczorowa sukienke i wiklinowy koszyk...
I to jest wlasnie paryski styl! Obserwowalam dzis paryska ulice i zauwazylam, ze dziewczyny wlasnie tak sie ubieraja. Eleganckie buciki do dzinsow wygladaly rzeczywiscie duzo lepiej niz zwykle trampki, nawet Conversy!
Oczywiscie wszystkich tych rad nie nalezy traktowac w sensie doslownym, Paryzance chodzi raczej o pokazanie jak lamac konwencje, zbijac z tropu, szokowac, mieszac w glowach, zaskakiwac nasze otoczenie wygladem. A jednoczesnie stwarzac cos indywidualnego, niepowtarzalnego...
Inès de Fressange podaje rowniez z czego sklada sie garderoba prawdziwej Paryzanki, wiec chyba wymienie te obowiazkowe szesc elementow ktore znajduja sie w jej szafie.
Pierwszy z nich to meska marynarka, zdaje sie, ze wprowadzona do damskiej garderoby po raz pierwszy przez Yves Saint Laurenta, najlepiej rodzaj smokingu, ale zwiazanego w pasie waskim paskiem, z podniesionymi mankietami. A co nosi sie pod spodem? Na przyklad biala koszule, albo koronkowy top, koniecznie dopasowany.
Na drugim miejscu znalazl sie slynny „barberry” czyli plaszcz-trencz, podrabiany wlasciwie przez wszystkie juz dzisiaj marki. Na trzecim-granatowy sweterek w V, niby banalny, klasyczny ale noszony z bialymi dzinsami bedzie elegancki a z czarnymi...to styl Yves Saint Laurenta, jesli dorzuci sie bransoletki, buciki z obcasami...
Wreszcie t-shirt, podkoszulek najbardziej banalny z mozliwych, ale uwaga-dobrej jakosci i w spokojnych, stonowanych kolorach, zadnych czerwieni, pomaranczy etc. najlepiej nosi sie go do smokingowej marynarki. I wrescie, niezwykle wazna „mala czarna” seksowna i elegancka, ktora bedzie nam przypominac Edith Piaf i Annie Magnani. I wreszcie dzinsy, ktorych w szafie paryzanka ma kilka par, na kazda okazje, oczywiscie „rurkowate”. I ostatni rekwizyt, krotka skorzana kurteczka, aby zlamac troszke zbyt konwencjonalny wyglad, elegancka i rockowa noszona z perelkami, obcisla, przylegajaca do ciala...
Wiecej sekretow paryskiej elegancji nie bede zdradzac, zainteresowanych odsylam do ksiazki powiem tylko o czym jeszcze mozna przeczytac a wiec: o kupowaniu butow i jakich, bizuterii, torebek i setki rewelacyjnych adresow, pod ktorymi mozna wyszperac niedroga sukienke, ale takze urzadzic wnetrze (z paryska elegancja) , dobrze zjesc, potanczyc i posluchac muzyki. Przyznam sie, ze spedzilam weekend, bladzac po miescie i szukajac podanych przez nia adresow, w wiekszosci, zupelnie mi nieznanych. Ale prosze sie nie smucic, beda one tematami moich kolejnych wpisow...I jeszcze jedno, pierwszy raz w zyciu przeczytalam ksiazke o modzie, wiec z gory prosze o wybaczenie tych, ktorym moj entuzjazm wydaje sie naiwny. Inès de fressange to nie tylko modelka, i dlatego poswiecilam jej ten wpis.
Wspaniale ze podzieliłaś się takimi informacjami!
OdpowiedzUsuńBędę czekać na kolejne "smaczki" wydobyte z tej książki.
Pozdrawiam
Wyglądać jak Francuzka ... Paryżanka, to marzenie chyba każdej kobiety ... w Warszawie też się poprawia, jak spojrzeć na ulicę, to można dostrzec naprawdę nietuzinkowo ubrane dziewczyny, które nie świecą na odległość neonowymi kolorami, nie uginają się pod "tonami" biżuterii wszelakiej, nie mają na twarzy sztucznej maski, tylko delikatny makijaż, nie idą w ubiorze na łatwiznę, ale kombinują ... bawią się modą. Nie każdy to potrafi ... jedni mają to we krwi, inni muszą się nauczyć ... ta książka może być darem dla tych drugich i świetną lekturą dla tych pierwszych dam. Czytam Cię już od jakiegoś czasu, chociaż komentarzy zwykle nie zostawiam ... obiecuję poprawę ;) ... dziękuję Ci za te wieści paryskie, bo to moja niespełniona miłość ... byłam raz jeden w Paryżu i ... o jeden dzień za dużo, bo miłość nie wybiera - walnęła mnie jak obuchem, spadła jak grom z jasnego niebia i puścić nie chce ... mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane :)Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, ze napisalas tak szczegolowo o tej ksiazce, bo przyznam, ze w weekend mocno krecilam sie kolo niej w moim lokalnym Fnacu (Ines to dla mnie uosobienie paryskiego 'cool'!) - ale w koncu nie zdecydowalam sie na zakup, bo zal mi bylo wydawac 25 euro na cos, co juz wlasciwie mam w innych ksiazkach (tak, przyznaje, w mojej biblioteczce kilka ksiazek o modzie sie znajdzie ;)). Z drugiej strony ksiazka jest bardzo ladnie wydana, no i ta Ines... ;) Poki co dziekuje wiec za podzielenie sie esencja tej ksiazki :)
OdpowiedzUsuńA propos tresci to jeszcze powiem, ze nie przekonuja mnie tylko te trampki, bo tu wszyscy biegaja w Conversach do dzinsow (na rowno z balerinkami) i jestem prawie pewna, ze widzialam gdzies zdjecia Ines w tym zestawie.. (no ale moze to byla moja wyobraznia i skrot myslowy 'Paryzanka w weekend = Conversy' ;))
pozdrawiam!
@modeliste: Dziekuje serdecznie za mile slowa, oczywiscie, ze bede zdradzala kolejne tajemnice, odwiedzajac przy okazji miejsca, ktore poleca. Ale swoja droga,to jestem bardzo ciekawa jak oceniasz jej "lekcje stylu" fachowym okiem? Czy cos ze jej porad mozna rzeczywiscie wykorzystac? Pozdrawiam ....
OdpowiedzUsuń@labarnerie: Ogromnie sie ciesze z Twojego komentarza i wizyty. Ja rowniez sledze bardzo uwaznie Twoje dwa blogi rzadko zostawiajac komentarze, bo zawsze sprowadzalyby sie do ...ochow i ...achow. Piekny jest ten Twoj swiat! Ubiegla niedziele spedzilam na gigantycznym pchlim targu myslac sobie- czego to Labarnerie by z tych wszystkich przedmiotow nie wymyslila! Moze kiedys uda Ci sie wyrwac do Paryza, naprawde warto! a w miedzyczasie zapraszam do odkrywanie jego tajemnic na moim blogu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńInès de Fressange... Do tej pory nie wiedziałam kto to jest i chyba... wiele nie straciłam? ;) W sieci jest mnóstwo blogów o modzie, każdy Ci powie to samo, a nawet więcej, a za 25 euro można zjeść dobry obiad (lub kupić dobrą książkę;)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to zgadzam się z gorącą, trampki królują nawet do dżinsów, nawet w teatrze (zwłaszcza jeśli u góry jest elegancka marynarka).
@Goraca: ale ja tez nie kupilam tej ksiazki od razu, tez sie troszke krecilam, i chyba jakis reportaz telewizyjny o niej w koncu mnie do tego zakupu sklonil. Chodze teraz ulica i analizuje...masz racje, wiele osob nosi jeansy do Conversow, ale moim zdaniem lepiej wygladaja do eleganckich pantofelkow...A moze cos polecisz na blogu ze swojej biblioteczki?
OdpowiedzUsuńCzaro,
OdpowiedzUsuńNo jak mozna nie wiedziec kim jest Inès de Fressange? Toz polowa Francji sie w niej kocha i zazdrosci Olivierowi Olivennes (przez lata szef le Nouvelles Observateur-genialny dziennikarz francuski!), ktorego stala sie wybranka. To nie jest tylko modelka! To jest modelka, ktora "mowi i pisze". A juz tak zeby jednak Cie do konca przekupic, to powiem tylko, ze poswieca caly rozdzial paryskim ksiegarniom i antykwariatom...wspominajac tez o herbaciarni przy bulwarze Beaumarchais, ktora znasz...
Jak zwykle zatem nie zdałam egzaminu z wiedzy o celebrytach :( Wiem za to, kto to Carla Bruni, czy tym się zrehabilitowałam trochę? ;)
OdpowiedzUsuńCo do tej herbaciarni to fakt, widziałam tam parę klonów takiej Inès! :)
Wlasnie z takim przewrotnie minimalistycznym stylem kojarza mi sie paryzanki (glownie w osobie paryskiej kuzynki mojego meza).
OdpowiedzUsuńPrzy czym uprzejmie donosze, ze wplywy Ines nie dotarly na sloneczne Poludnie, gdzie szczytem szyku pozostaja z jednej strony (tej sportowej) dres w kolorach Olympique Marseille, a z drugiej (tej modnej) pumpy w panterke + piesek w torebce Louis Vuitton;)
Dlatego tez mnie akurat styl francuski kojarzy sie z totalnym przedawkowaniem bizuterii i bling bling wlasnie, ale to moze moje poludniowe zboczenie (co druga starsza pani w Cannes przechadza sie w futrze i obwieszona tona zlota, zerkajac na swiat zza zlotych okularow z logiem Chanel ;)) Niezaleznie od poludniowego zboczenia, mam wrazenie, ze we Francji nosi sie znacznie wiecej bizuterii niz w Polsce, dotyczy to zwlaszcza panow.
Holly, pobudziłaś tym wpisem moją modową wyobraźnię, że aż pozwoliłam sobie coś dorzucić od siebie do tematu: http://rozcinam-pomarancze.blog.pl/modnym-byc-czyli-jak-zostac-paryzanka,15340588,n
OdpowiedzUsuń;)
Przyszłam po sznurku Czary i po tych dwóch Waszych wpisach wzrósł mi apetyt na odświeżenie (czy zważywszy na wcale nie tak dawno temu przebrzmiałą zimę - na odśnieżenie) szafy.
OdpowiedzUsuńWreszcie czas na baleriny - i na improwizowane próby uszczknięcia tego słynnego francuskiego szyku.
Świeżo zainspirowana i omotana chustą
- pozdrawiam,
jj
Koniec świata! Holly o modzie. Co ta wiosna robi z ludźmi. Bardzo się cieszę, tylko boję się że trema mnie zje. Jak tu się teraz ubrać, jak to zapamiętać. Mnie cieszyła tej wiosny moda na neonowe kolory, butów szczególnie - więc teraz nie wiem co robić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHmm, Paryżanki wyglądają moim zdaniem często pięknie i bezpretensjonalnie, ale... wszystkie tak samo. Nie widzę u nich zupełnie tej zabawy modą, o której pisze Ines. To już Nowojorczanki traktują modę bardziej na luzie, nie mówiąc o mieszkankach Londynu czy Tokio - największych stolic mody. Jak modne były mokasyny Minnetonki, to co druga dziewczyna w nich chodziła (dwa lata temu), wszystkie kobiety wiążą w Paryżu szale w identyczny sposób. Wystarczy przejść się po mieście, by zauważyć identyczne zestawy ubrań, identyczne fasony.
OdpowiedzUsuńI jak tu mają się napierw zapewnienia Ines, że należy bawić się modą i łamać schematy, a potem dekalog z punktami jak ten "Do wąskiej spódniczki tylko balerinki". I gdzie tu łamanie schematów i zabawa? A co z mokasynami, kozakami, japonkami, sandałkami? I czy naprawdę diamentowy naszyjnik do szortów tak szokuje? To ma być szczyt kreatywności paryskiej? Litości!
@Chihiro,
OdpowiedzUsuńTo znaczy, wszystko zalezy od tego, co rozumiemy pod pojeciem elegancji i stylu. Jesli za stylowe uwaza sie damy dworu angielskiego ubrane w kiczowate kapelusze i garniturki we wszystkich kolorach teczy (ktory to spektakl ujrzymy niebawem na weselu ksiazecym) to rzeczywiscie to, co proponuje Inès de Fressange, Yves Saint Laurent, czy Chanel wyglada skromnie, nudno i tak samo. Angielska kreatywnosc? Czy chodzi Ci o Lady Gaga, na ktorej wzoruja sie wszystkie angielskie panienki czy tez Amy Winehouse, reprezentujacej styl z Camden Town? Zgadzam sie, ze Francuzki wypadaja przy nich bardzo skromnie. A swoja droga, to pierwszy raz w zyciu slysze o elegancji angielskiej! Angielki i Amerykanki maja raczej ...bardzo zly gust i kompletny brak stylu! Ale... „de gustibus...” Pozdrawiam i zapraszam do Paryza, aby choc troche nacieszyc oko francuska elegancja!
@Katasia,
OdpowiedzUsuńCos musi byc w tej roznicy miedzy stylem ubierania sie w Paryzu i na poludniu Francji, byc moze ta wieksza "skromnosc" paryska wynika po prostu z warunkow zycia i pracy? Stresu, metra, tloku na ulicach, moze rzeczywiscie jest to bardziej styl "urban"? Jakos nie bardzo sobie wyobrazam obwieszone zlotem i bizuteria starsze panie z Nicei na ulicach paryskich, gdzie koczuja co piec metrow bezdomni...Bogactwem nie wypada sie afiszowac, to jest po prostu w zlym guscie. Ale moze na Poludniu jestescie blizej Orientu? W Marakeszu widzialam kolekcje Yves Saint Laurenta inspirowana kultura marokanska i przyznam, trzymala sie stylu, ale bardzo roznila od jego paryskich kolekcji. Ale bardzo ciekawa jest Twoja uwaga o roznicach miedzy Paryzem a Poludniem, myslalam, ze Inès jest ogolnokrajowa...Pozdrawiam
Pani Ewo,
OdpowiedzUsuńOj tak, oj tak...dlugo sie wachalam, czy wypada mi na powaznym blogu pisac na takie frywolne tematy, ale czyz nie warto ludzi czasami soba zaskakiwac? Bron Boze, zadnych neonowych bucikow! A zreszta, przyjedzie Pani do Paryza, to na pewno znajdzie sie cos eleganckiego, pomoge...
holly, cos w tym musi byc - mama mojego meza, zawsze, kiedy nas odwiedza , mowi, ze u nas to juz nie jest Francja, tylko Afryka Polnocna ;) poza tym na Lazurowym mieszka "od zawsze" duzo Rosjan i Wlochow, wiec ta mieszanka kultur i grup etnicznych wyglada troche inaczej niz w Paryzu.
OdpowiedzUsuńMówimy o dwóch różnych sprawach, Holly. Ty o złym guście Angielek, ja o dobrym - Paryżanek. Królowa angielska to arystokracja, słynąca tu z braku dobrego smaku. Podobnie Amy Winehouse i Lady Gaga, to przedstawicielki z kolei klasy robotniczej, których o dobry smak również się nie posądza. Camden Town to mekka turystów, modna wśród Londyńczyków w latach 80. Ale pomiędzy nimi istnieje całe spektrum kobiet ubierających się z klasą i wielką fantazją. Nie mówimy o guście, mówimy o klasie. A z klasą można się ubrać nie nosząc czerni i szarości i nieśmiertelnych czółenek czy balerinek do wąskiej spódnicy.
OdpowiedzUsuńMieszkałam w Paryżu przez pół roku, w Marais, codziennie spacerowałam po Paryżu, niemal wszystkich dzielnicach. Może dla odmiany Ty byś się przejechała do Londynu i pochodziła dalej niż przed pałać Buckingham i Oxford Street? Proponuję Brixton, Brick Lane, Dalston, by zobaczyć londyńską fantazję i - tak! - klasę.
@Katasia,
OdpowiedzUsuńMasz swietne poczucie humoru! Bardzo sie ubawilam porownaniem Twojej tesciowej...ciekawe co o tym mysla mieszkancy Menton i Vintimille'a, ktorzy przyjmuja uchodzcow z polnocnej Afryki...Ale masz racje, cos w tym musi byc...
A jeśli już wymieniasz znane osoby, to dorzucę parę Angielek, które reprezentują właśnie dobry styl angielski i kreatywnośc w ubiorze: Alexa Chung, Thandie Newton, Tilda Swinton, Emma Watson. Szkoda, że nigdy nie zaglądasz do angielskiego Vogue, warto spojrzeć czasem na rzeczywistość z innej perspektywy niż paryska.
OdpowiedzUsuń@Chihiro,
OdpowiedzUsuńKazdy patrzy na swiat troszeczke z wlasnej perspektywy, nieprawdaz? I wlasnie porownywanie tych perspektyw wydaje mi sie ciekawe. Nie wszyscy musza tez przyjmowac Twoj punkt widzenia. Nie znam sie na modzie, i nie sadze, ze stanie sie ona moja zyciowa pasja. Moj wpis byl oparty na lekturze ksiazki, w ktorej kilka pomyslow wydalo mi sie wartych uwagi...ale jesli Ciebie one nie przekonuja, to ja juz nic na to nie poradze...
Oczywiście, każdy ma własną perspektywę, często natomiast bardzo interesujące jest poczytanie, jak inaczej mogą patrzeć inni. Dlatego z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twój tekst, wykrywając w nim nieco sprzeczności (ale nie Twoich, podkreślam, a Ines de la Fressange - czy mi się dobrze wydaje, że ona kiedyś była modelką Shiseido i muzą Serge'a Lutensa? Jak mi się kiedyś podobała!).
OdpowiedzUsuńJa się na modzie także średnio znam, tzn. kiedyś znałam się nieźle, ale od paru lat nie śledzę z wypiekami na policzkach nowych nazwisk i trendów - choć tych największych trudno nie zauważyć.
Co do elegancji to za ciekawe uważam, jak różnie jest ona pojmowana w różnych krajach i przez różne osoby. Nigdy w tej kwestii nie będzie consensusu, i dobrze :) Inaczej nudno by było na tych naszych ulicach, gdyby wszyscy ubierali się podobnie, prawda?
Aha, i jeszcze - nie sądzę, że moda powinna budzić skrajne emocje, lepiej dla zdrowia przyglądać się jej z dystansem i adaptować to, co nam pasuje :)
@holly, Dziekuje! Nie rozumiem calej tej narodowej histerii zwiazanej z ewentualnym przyjazdem do Francji kilu tysiecy Tunezyjczykow. Gdzie jak gdzie, ale juz na pewno w naszym departamencie wiecej osob ma korzenie tunezyjskie niz nie ma, wiec nie ma mowy o zadnym ewentualnym szoku kulturowym czy zaburzeniu proporcji. Do tego Tunezyjczycy mowia po francusku, wiec mysle, ze sa we Francji bardziej u siebie niz na przyklad ja, choc mi wjazdu do kraju oczywiscie nikt nie zabroni... Ot, podwojny standard ;)
OdpowiedzUsuńCo kraj,to obyczaj-także mody.Od dawna mam informację,że Paryżanki fajnie się ubierają.Nie byłam niestety w Paryżu,mam tylko więc informację.Z książki wynika,że jest jednak narzucony styl,który jednak z samego opisu podoba mi się.Autorka recenzji książki ,zachęca do jej przeczytania...zrobiła to perfekcyjnie!!!
OdpowiedzUsuńWpadłam tu przypadkiem i się wciągnęłam. Dzięki za inspirację! Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńAaaa słyszałam że Paryski szyk będzie wydany w Polsce, jakoś w czerwcu :DD Kupię na pewno!
OdpowiedzUsuńTak, zgadza się :) "Paryski szyk" wyda Dom Wydawniczy REBIS. Książka będzie w księgarniach 12 czerwca!
OdpowiedzUsuńJuż niedługo więcej info pojawi się na stronie wydawnictwa www.rebis.com.pl (zapowiedzi albo aktualności)
Książka jest bardzo ładnie wydana- piękna czerwona okładka ze złotymi literami, a w środku gruby kolorowy papier z mnóstwem zdjęć i rysunków Ines.
To będzie "must have" tego lata!
Zgadzam sie w zupelnosci, francuskiego szyku nie da sie podrobic.Mieszkam w Paryzu i obserwuje ulice.Co prawda na ulicach spotkasz przeplatanke narodow, ale francuzke wychwyce w mig posrod nich i to jest wlasnie ta unikatowosc.Niektore angielki lub amerykanki nawet europejki probuja podrobic styl francuski niektorym to sie udaje wiecej niektorym mniej.Jednak podrobic styl francuski nie jest latwo,bo z tym sie wiaze wiele malych detali, ktore czasami da sie zauwazyc czasami nie.Odbieram styl francuski jako subtelny, swierzy, elegancki.
OdpowiedzUsuń,, świerzy styl '' bez komentarza
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie opisała małej podkrakowskiej miejscowości która odwiedziła parę lat temu.
OdpowiedzUsuńCudownie, że tutaj trafiłam. Mam lekturę na najbliższy tydzień, bo moje serducho bije również w Paryżu. Pozdrawiam serdecznie Magda
OdpowiedzUsuńΗello to all, the contentѕ exіsting
OdpowiedzUsuńat thіs web рage are aсtually remaгκable fοr people eхperience, ωеll, keep up the good work fellows.
Feel frеe to viѕit my website; payday loans
Hi! I know this is somewhat off topic but I was wondering which blog platform are you using for this website?
OdpowiedzUsuńI'm getting fed up of Wordpress because I've had problems with hackers and I'm looking at alternatives for another platform. I would be great if you could point me in the direction of a good platform.
Here is my blog post: viagra
Z przyjemnością i wielka ciekawoscia przeczytałam ten post, fajnie, że go napisałaś:)) Moja szefowa ma się za Paryżankę, a jest zamknięta w tych kostiumikach i garniturkach, a tu się okazuje, że to kicha!! i ok!
OdpowiedzUsuńŚwietny post, fajnie, że tak szczegółowo opisałaś treść książki i podałaś kilka trików :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://czerwonegroszki.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń