Wakacje zakonczyly sie wielogodzinnym staniem w korkach na „Francilienne », pseudo-autostradzie otaczajacej Paryz od wschodu. Do domu dotarlismy w nocy. Podroz, ktora miala trwac szesc godzin, przedluzyla sie do dwunastu, choc nie bylo ani sniegu, ani deszczu. Po prostu zwyczajny powrot z wakacji. Ale wraz z pierwszymi swiatlami miasta, robilo sie coraz cieplej na sercu. Cieszyly odkrywane na nowo dekoracje ulicy i sklep z bagietkami. Dzis rano odnalazlam na nowo moj targ Poncelet, sklepiki z serami, ciastami i kawa. Na rybnych stoiskach, tak jakby przybylo owocow morza. Na sasiedniej uliczce, Pierre Demours przybyly nowe delikatesy „les fermes de Courcelles”. Obejrzalam liste nowosci ksiazkowych, wystawowych i teatralnych we Fnacu, zamowilam tytuly, ktorych mi brakowalo....
Jakos przemknelam sie w tym roku nad Swietami. W Marakeszu, gdzie znalezlismy sie juz w polowie grudnia nikt nawet o Swietach nie wspominal. W Riadzie, w ktorym sie zatrzymalismy, francuski wlasciciel oplotl palme serpentynami a w Boze Narodzenie mielismy prawo do dodatkowej rozy i zyczen na stole. W Wigilie jedlismy Tajine a w Boze Narodzenie kolacje z Couscousem. Na deser upiornie slodkie ciasteczka. Pilismy tylko mietowa herbate, alkohol w Medynie jest zabroniony. Ale nawet w calym Marakeszu niewiele jest restauracji serwujacych, skadinad znakomite, marokanskie wino.
Z samego rana, tuz o wschodzie slonca rozlegalo sie nawolywanie muezinow do nabozenstwa. Slyszelismy je piec razy dziennie, po raz ostatni, gdy na miasto nadciagala juz calkowita noc. Wydawalo mi sie, ze bede miala duzo czasu na pisanie. W Riadzie obiecywano dostep do Internetu w czescie „wspolnej”. I slowa dotrzymano. Tyle tylko, ze w dzien temperatura dochodzila do 25 stopni a w nocy spadala do osmiu, pieciu. Tymczasem czesc „wspolna”, jak na porzadny Riad przystalo, znajdowala sie w czesci otwartej, a wiec bez rekawiczek i cieplej kurtki za dlugo wytrzymac sie nie dawalo.
Instynktownie, podczas takich Swiat-nie Swiat , mimo swiadomosci znalezienia sie w zupelnie innym swiecie- kultury Islamu szuka sie jakis bliskich, znanych swiadectw. Tym czyms szalenie mi bliskim i znanym staly sie bociany, dumnie wystajace ze swoich gniazd rozpostartych na wiezyczkach i murach palacu Badi w Marakeszu.
Niechaj wiec te bociany, symbol wiernosci, gdyz ponoc, gdy stworza pare, pozostaja razem przez cale zycie, beda pretekstem do przekazania zyczen na Nowy 2011 rok. Zycze wiec tym, ktorzy tu czasami zagladaja, przede wszystkim wiernosci sobie i wiernosci innym. Niechaj bocianie szczescie nam w tym Nowym Roku towarzyszy. A na mode bociania zycze jeszcze wielu pieknych podrozy!
Bocian nad palacem Badi w Marakeszu
Alkohol w Medinie zakazany? Oj tutaj bym mrugnela okiem. Alkohol sie wszedzie leje ale fakt faktem dla turystow jest to temat tabu i lepiej powiedziec ze nie ma alkoholu. :)
OdpowiedzUsuńWróciłaś! Mam nadzieję tylko, że nie życzysz nam podarunków od bociana ;)
OdpowiedzUsuńMoniko,
OdpowiedzUsuńNawet poza Medyna mowiono nam, ze nie ma alkoholu, gdyz restauracja znajduje sie za blisko...meczetu. Przyklady-jedna kolo grobow Saadiens "La Cigogne" a druga w samym centrum miasta-ponoc najmodniejsza restauracja w miescie, naprzeciwko Zary-café Elite. Raz jeden na placu Ferblanterie udalo nam sie zamowic butelke wina marokanskiego...a pozatym-herbata mietowa. Za to pyszna! Czy nieturystow traktuje sie inaczej?
Czaro,
OdpowiedzUsuńKazdy moje zyczenia moze interpretowac dowolnie...
Oj, zazdroszcze Marakeszu i tajine zamiast karpia ;) Ja dostalam w Marakeszu dostalam wino jako urodzinowy bonus od wlascicielki riadu, poza tym ze smakiem raczylam sie mietowa herbata i nie szukalam alkoholu (zwlaszcza ze aby go znalezc trzebaby bylo odwiedzac stricte turystyczne knajpy, a jakos wolalam ich unikac - zreszta, mila odmiana takie bezalkoholowe wakacje ;) A propos bocianow mam bardzo podobne zdjecie do tego otwierajacego Twoj wpis - dziekuje Tobie i bockom za zyczenia, bonne annee! :)
OdpowiedzUsuńBonne annee! :)
OdpowiedzUsuńps. W Rabacie tez stacjonuja bociany, i tak sie czasem zastanawiam czy one aby na pewno gdzies odlatuja.. bo sa obecne wiosna, latem.. zima ;p
Alkohol jest w barach dla turystow i w barach dla tych calkiem miejscowych.
OdpowiedzUsuńAna, chyba jednak nie odlatuja, przynajnmniej tak nam mowiono w Marakeszu...W Boze Narodzenie poprosilismy o przygotowanie nam kolacji w riadzie, ale nie odwazylismy sie otworzyc butelki wina w obawie przed obraza uczuc religijnych...wydawalo nam sie, ze nie wypada. Ale nikt nam tez nic poza woda mineralna i herbata nie proponowal.Wszedzie nam serwowali mietowa herbate i mowili, ze to marokanska whisky! W koncu uwierzylismy.
OdpowiedzUsuńAch, ależ fantastyczna wyprawa! Proszę o wiecej! :) I Tobie również wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! :)
OdpowiedzUsuńBardzo piękne te fotografie z bocianami :)
OdpowiedzUsuń