Odwiedzil mnie mlody czlowiek, « Internet addict » - fanatyk iPoda i iPhona, od switu do nocy sledzacy nowinki technologiczne. I co tu mu pokazac w Paryzu? Czym zaimponowac? Rekopisy pisarzy w Bibliotece Narodowej? Nowa wystawe w Luwrze o antycznych inspiracjach w sztuce francuskiej XVIII wieku? Muzeum romantyzmu z wystawa o Puszkinie...absurd!
I nagle, przyszedl mi do glowy pomysl pokazania mu ostatniej wystawy w Fundacji YSL i Pierra Bergera, „Swieze kwiaty” Davida Hockneya-rysunki na iPhonie i iPadzie. Pomijajac tematyke kwiatow, ktore nie wydaly mi sie tematem pasjonujacym dla mlodego czlowieka, idea wystawy powinna go zainteresowac. David Hockney, jeden z tworcow pop-artu wart jest uwagi a nawet sama Fundacja, usytuowana w pieknym palacu w siodmej dzielnicy robi wrazenie.
Wchodzimy. Przy wejsciu, uroczy Pan stojacy za kasa przestrzega „tylko blagam, prosze nie dotykac ekranow, musze je pozniej przez cale popoludnie regulowac”. I ma racje, bo akurat tych, ktorzy tu trafiaja to az swedza rece a tu nie...po raz pierwszy nie wolno dotykac dotykowych ekranow...jak w tradycyjnym muzeum! Upps!
Bariere ochronna stanowi, na szczescie, sama forma ekspozycji-seria kilkunastu iPhonow na jednej scianie a na drugiej – rzad iPadow. W drugiej sali wielki ekran, na ktorym zmieniaja sie rysowane recznie przez Davida Hockneya na iPhonie i iPadzie obrazy swiezych kwiatow. Przeslane po raz pierwszy przez Internet, zostaly w ten sposob „przewiezione”wirtualnie. Nie bylo ani kosztow transportu, ani ubezpieczenia... Czy to oznacza rewolucje w sztuce? Czy tak w przyszlosci beda wygladaly wszystkie wystawy?
Moj pasjonat nowych technologii oglada z wielkim zaniteresowaniem, powtarzajac mi, juz nie po raz pierwszy, ze tradycyjne muzea to przezytek...przyszlosc nalezy teraz do iPada....
Nie bede sie wypowiadala na temat rysunkow, ktore, tak szczerze mowiac, przypominaja dziela troszke zdolnieszych dzieci ze szkoly podstawowej. Natomiast to, co jest ciekawe, to wybor srodka przekazu.
Hockney twierdzi, ze po raz pierwszy zaczal rysowac zupelnie spontanicznie. Byl to zachod slonca na iPhonie, ale trzeba byc Hockneyem, zeby wpasc na taki pomysl. Otrzymany rezultat byl dla niego zaskoczeniem. Pozniej rysowal coraz wiecej...i zaczal wysylac swoje prace znajomym. Oczywiscie w zwiazku z ta forma przekazu swojej sztuki, zaczal sobie zadawac cale mnosto pytan, na przyklad, jak pokazac je wszystkie jednoczesnie albo na ile zmiana wielkosci, przegranie rysunkow na komputer zmieni oryginal? Wreszczie, najwazniejsze pytanie-jak je skomercjalizowac?
Wychodzac, minelam w drzwiach Pierra Bergera-oprowadzal z duma przyjaciol- dumny i oczarowany kolorowymi, miniaturowymi ekranami. Czy rzeczywiscie jako pierwszy zapoczatkowal rewolucje w sztuce, w wystawiennictwie...?
Forma może i nowa, ale prezentowanie jej - do bólu tradycyjne. A czytając tytuł już myślałam, że może na taką wystawę nie trzeba wyjść z domu, że dostaje się ją na swój własny czytnik np. ;) To byłaby dopiero gratka dla geeków ;)
OdpowiedzUsuńCzaro, masz absolutnie racje, trzeba slepic, zeby cos zobaczyc na powieszonych na scianach ekranach...ale moze to dopiero pierwsza faza...
OdpowiedzUsuń