foto

foto

poniedziałek, 1 listopada 2010

O rzadach oligarchii w kraju krola Nicolasa Pierwszego



Nie jest to nowa powiesc Dona Browna, ale znajduje sie od kilku tygodni na listach bestsellerow we Francji. „Prezydent bogatych-badania na temat oligarchii we Francji Nicolasa Sarkoziego” nosi tytul  ksiazka, napisana przez  naukowcow Francuskiej Akademii Nauk,  Michela i Monike Pinçon. Nie jest to praca naukowa, ale rezultat  badan naukowcow, ktorzy postanowili zrozumiec jak funkcjonuje system  nie szukajac  odpowiedzi  w brudnych, biednych i opuszczonych przedmiesciach Paryza, ale badajac tych, ktorzy Francja rzadza-elite, czy tez raczej oligarchie polityczna, ekonomiczna i medialna. Do jakich doszli wnioskow? Otoz  Francja rzadzi waska grupa ludzi broniaca za wszelka cene wlasnych interesow, nie wychodzaca poza wlasne srodowisko  a ich rzecznikiem stal sie w 2007 roku prezydent Nicolas Sarkozy. Naukowcy analizuja wszystko to, co wydarzylo sie od slynnej nocy w restauracji Fouqueta, 6 maja, gdy nowo wybrany szef panstwa swietowal wraz za zaprzyjazniona grupa przemyslowcow, politykow, aktorow i dziennikarzy zwyciestwo. Kilka dni wczesniej mowil, ze bedzie prezydentem tych, ktorzy wstaja wczesnie, ale juz w dniu wyborow otoczyl sie tylko tymi, ktorzy klada sie spac pozno... Nastepnego dnia wyruszyl na wakacje na ekskluzywnym jachcie jednego z najbogatszych ludzi we Francji, przemyslowca Balloré...

Ale nikt nie mialby mu tego w koncu za zle, gdyby w przeciagu kilku zaledwie miesiecy nie okazalo sie, ze wszelkie poczynania ustawodawcze, wszelkie decyzje nowego prezydenta zmierzaja ewidentnie w kierunku faworyzowania  klasy posiadajacej, nie tylko wpedzajac  Francje w jeszcze gorszy deficyt finansowy, ale do tego nie rozwiazujac zadnego  z istotnych problemow tego kraju.

Jednym z pierwszych decyzji nowego prezydenta bylo obnizenie maksymalnej stopy podatkowej z 60 do 50 proc. „Bo czy mozna wymagac od Francuza, zeby przeznaczal na podatki wiecej niz 50 proc. swoich dochodow?”-argumentowal prezydent. Problem polega na tym, ze aby znalezc  sie na tak wysokim pulapie podatkowym, to trzeba miec naprawde milionowe dochody...a wiec kto skorzystal z obnizki?  Nastepnie wprodzono szereg ustaw dotyczacych dziedziczenia( zadnych podatkow jesli wlinni prostej!) a takze donacji. Przed dojsciem Sarkoziego do wladzy, rodzice mogli przekazac dzieciom 50 tys euro raz na szesc lat bez placenia podatkow, obecnie jest to juz 150 tys. a liczac, ze mozna je otrzymac od ojca i matki...dochodzimy do sumy 300 tys,. euro...Czy skorzystaja na tym ubozsi mieszkancy przedmiesc?

Francuska oligarchie mozna porownac do klebka welny. Zwiazki miedzy swiatem polityki, gospodarki czy tez mediow sa tak silne i bliskie, ze tworza oni cos w rodzaju sieci, wewnatrz ktorej sie poruszaja, wspieraja, rekomenduja, nie wychodzac  poza nia wlasciwie nigdy. Klasa dominujaca strzeze swych przywilejow, dobr, pozostaje we wlasnym srodowisku i nie dopuszcza nikogo z zewnatrz. Szkoly publiczne dostepne dla wszystkich? Rowny poziom nauczania? Tak, problem we Francji polega jednak na tym , ze aby dostac sie do dobrej szkoly, trzeba posiadac dobry  adres a adres kosztuje. Nikt, kto nie nalezy do klasy dominujacej, nie wynajmie mieszkania w 1-szej, 6-stej czy 7-mej dzielnicy czyli w okolicy najlepszych liceow. Bo czy ktos, kto z trudem zarabia tysiac euro miesiecznie tzw. SMIC moze zaplacic na wynajem mieszkania w dobrej dzielnicy  4-5 tysiecy? Do szkol tych uczeszczaja spadkobiercy wielkich fortun, arystokraci i dzieci wlascicieli pieknych kamienic z dziada pardziada... Zla szkola oznacza natomiast utrate jakichkolwiek szans na dostanie sie do elitarnej ENA- szkoly administracji panstwowej, na politechnike czy tez do najlepszych dwoch uczelni ekonomicznych, zarezerwowanych dla elity.

Ta zamknieta klasa dominujaca rzadzaca Francji  to nie tylko elita finansowa czy polityczna, to rowniez swiat kolekcjonerow i handlarzy sztuka, szefow kanalow publicznych i prywatnych telewizji, aktorow, to wreszcie adresy, kody maniery, czy tez po prostu akcent z pieknych dzielnic...
Ktos powie, toz to typowe dla mieszczanstwa na calym swiecie! Problem jednak polega na tym, ze we Francji w rekach oligarchii znalazly sie nie tylko zasoby finansowe, ale takze wladza polityczna. To nie kompetencje decyduja o takim czy innym stanowisku, ale znajomosci, pochodzenie, wplywy...Mieszaja sie stanowiska w firmach prywatnych i panstwowych. Autorzy podaja dziesiatki takich przykladow.

Oczywiscie nie mozna byc na tyle naiwnym, zeby wierzyc, ze system ten powstal dopiero za Sarkoziego. Istnial zawsze, ale od trzech lat, prezydent kilkoma malo dyskretnymi posunieciami doprowadzil do sytuacji, w ktorej subtelnie skrywane menewrami decyzje ujrzaly swiatlo dzienne. Sarkozy nie ma oporow w rozdawaniu Legii Honorowej przyjaciolom oraz osobom, ktore go wspieraja. Nie ma tez oporow przed promowaniem przyjaciol i czlonkow rodziny
Glosna byla sprawa syna Sarkoziego, Jeana, 23 lata, ktory nie ukonczyl jeszcze prawa ( powtarza ponoc raz trzeci pierwszy rok i nic nie wskazuje na to, ze te studia ukonczy) a ojciec za wszelka cene chcial go zatrudnic jako prezesa rady zarzadzajacej najwieksza w Europie dzielnica biznesu- la Défense. Skandal byl tak ogromny, ze prezydent musial z nepotyzmu zrezygnowac.

Ostatni skandal dotyczy ministra z czasow, gdy zajmowal sie budzetem i byl jednoczesnie skarbnikiem UMP rzadzacej partii...podczas gdy jego zona zajmowala sie doradzaniem w inwestowaniu pieniedzmi wlascicielce L’Oréalu, Liliane Betencurt. Sarkozy nie rzadzi panstwem, ktore ma w konstytucji  î na kazdym budynku panstwowym napisane „Rownosc, wolnosc , braterstwo” ale rzadzi niczym Ludwik XIV - Slonce „Francja to ja”-powtarzal krol i identyfikacja prezydenta z panstwem francuskim jest podobna.


Sarkozy obejmujac wladze stwarzal pozory demokracji. Do rzadu zaprosil przedstawiwcielke ludnosci pochodzacej z krajow maghrebu, Rachide Dati, mianujac ja ministrem Sprawiedliwosci, ale dosc szybko sie jej pozbyl. Do dzis jest w rzadzie, ale zdegradowana z podsekretarza stanu w MSZ do ministerstwa sportu ciemnoskora. lubiana Rama Yade. Jeszcze na dlugo?

Przykladem moze byc znany nam z podrecznikow historii i literatury hotel Lambert, siedziba Czartoryskich przez blisko 100 lat, jeden z najpiekniejszych zabytkow XVII wieku w Paryzu polozony na wyspie Sw. Ludwika. Otoz zostal on niedawno sprzedany bratu zaprzyjaznionego z Sarkozym emira Kataru, ktory postanowil  calkowicie go przebudowac, dostosowujac do swoich potrzeb co oznaczaloby calkowite zniszczenie zabytkowego budynku. Stowarzyszenie ochrony zabytkow zlozylo protest i sprawa trwala przez co najmniej 2 lata. Ostatecznie zostalo podpisane porozumienie, ale jak Hotel Lambert bedzie wygladal po przebudowie....tego jeszcze nie wiemy. 


Na zdjeciu rozpoczety remont Hotelu Lambert

Kryzys finansowy  2008 roku nie byl we Francji odczuwalny. Dlaczego? Poniewaz rzad wstrzyknal w system finansowy 120 mld euro. W ten sposob, poprzez prezenty podatkowe dla najbogatszych, niereformowanie systemu podatkowego, podczas prezydentury Sarkoziego dlug publiczny wzrosl z 64 proc. PIB (pod koniec 2007 roku) do ponad 84 proc. pod koniec 2010. Sytuacja jest dramatyczna, gdyz nie ma pieniedzy na szkoly, na sluzbe zdrowia, na wspieranie slabszych ekonomicznie. Rzad szuka pieniedzy za wszelka cene, likwidujac na przyklad etaty nauczycieli podczas gdy klasy sa juz i tak przepelnione, forsuje za wszelka cene reforme emerytur, co pozwoli zaoszczedzic na wyplatach, ale spowoduje jeszcze wieksze bezrobocie wsrod mlodziezy. Spoleczenstwo probuje protestowac. Reforma wywolala potezne strajki, stanely rafinerie ropy, kolej ,  fabryki.
Ale autorzy ksiazki nie sa optymistami. Jesli w 2012 roku nie zostanie wybrany ponownie Sarkozy, oligarchia francuska znajdzie sobie, czemu nie na lewicy, innego kandydata, ktory bedzie strzegl ich interesow. Na przyklad Dominika Strauss-Kahna, obecnego dyrektora MFW, socjaliste, pochodzacego z dzielnicy milionerow, gdzie Sarkozy byl burmistrzem, z Neuilly...
A ja sie glowie od kilku dni, nie bedac ekonomista, jakie sa granice dlugu publicznego i czy mozliwe jest bankructwo panstwa. I wreszcie, czy zagraza ono Francji.  Moze ktos zna odpowiedz?

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy tekst, niby o tym wszystkim już gdzieś słyszałam, czy to w mediach czy w rozmowach Francuzów - ale zawsze fragmentarycznie (ponadto często w tonie narzekająco-użalającym się, więc nie do końca dla mnie wiarygodnym...) Nie przeczytawszy raportu odruchowo uważam, że prawda pewnie leży gdzieś pośrodku (badania naukowców wcale nie muszą być do końca obiektywne) - ale przyznaję, że te wszystkie fakty zebrane do kupy dają dość przerażający obraz Francji... choć jednocześnie ciekawa jestem jak wyglądałoby to gdyby zlecić podobny raport w innych europejskich demokracjach...

    A jeśli chodzi o Twoje pytanie końcowe, to napiszę tylko dwa słowa: Islandia i Grecja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz oczywiscie racje piszac, ze nie zawsze naukowcy musza byc obiektywni i pewnie cytowani przeze mnie tez nie sa. O ile uwazam ich ksiazke za wazna i ciekawa o tyle pomysly na rozwiazanie problemow za nieco, jak by tu powiedziec, absurdalne, zwlaszcza z naszymi doswiadczeniami...proponuja na przyklad nacjonalizacje bankow, albo zamkniecie gieldy...Natomiast mam doswiadczenia z demokracja szwajcarska i uprawiany tu we Francji nepotyzm, obsadzanie stanowisk kolezkami prezydenta czy polityka fiskalna sa dla mnie po prostu nie do pojecia...
    Oby Francja nie dolaczyla do Twojej listy...Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. To ciekawe, co napisałaś w komentarzu - z tego wynika, że autorzy są bardzo bardzo na lewo... Trzeba zawsze zwracać uwagę, nie tylko o kim się pisze, ale kto to pisze. Nie rozumiem za bardzo argumentu o bliskości dobrych liceów - czy do liceum nie można dojeżdżać? W tym pewnie jesteś większym ekspertem niż ja :)

    Argument o reformie i bezrobociu młodzieży nie jest dla mnie przekonujący - rynek pracy to nie jest tort, który ma skończoną ilość kawałków. Jeśli gospodarka jest w dobrej formie, miejsc pracy jest więcej. A żeby osiągnąć zdrową gospodarkę, trzeba dążyć do jak największej aktywizacji zawodowej populacji, a nie zwiększania bierności i ludzi żyjących na garnuszku państwa!

    Ale bardzo dobrze, że takie książki powstają, że bezlitośnie śledzi się i komentuje każde posuniecie króla... przepraszam, prezydenta Sarkozy'ego ;) Chętnie bym ją pożyczyła od Ciebie, przyznam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaro,
    Bardzo na lewo? A moze maja odwage trzezwo i krytycznie spojrzec na sytuacje sypiacego sie panstwa? Takich glosow jest we Francji coraz mniej...
    Problem tzw. "dobrych liceow"wiaze sie z istniejaca od lat 60-tych "carte scolaire" czyli rejonizacja,wymuszajaca na dziecku uczeszczanie do szkoly znajdujacej sie najblizej miejsca zamieszkania. Mial to byc srodek na wieksza rownosc. Tymczasem doprowadzil do skrajnego elitaryzmu, rodzice wybierali dzielnice pod katem dobrej szkoly dla dziecka- najpierw wybieralo sie szkole a pozniej miejsce zamieszkania. W 2008 roku krytykowana rejonizacje zastapiono konkursem swiadectw, co doprowadzilo do jeszcze wiekszego elitaryzmu szkol, ktore na podstawie swiadectw ( i nazwisk) moga sobie wybierac najlepszych uczniow.
    Jesli chodzi o ekonomie, to na tyle na ile ja ten caly proces rozumiem, to doprowadzenie przez rzad Sarkoziego do tak ogromnego powiekszenia dlugu panstwa oznacza, ze dochody pochodzace z podatkow nie beda inwestowane w szkolnictwo, sluzbe zdrowia, nowe technologie etc., ale na splate dlugu. Nie bedzie pieniedzy na wspieranie przedsiebiorczosci a tym samym nie obnizy sie bezrobocia, bardzo wysokiego-ok.25 proc. wsrod mlodziezy.
    Czy sadzisz, ze ludzie chetnie siedza na garnuszku panstwa, czy tez to panstwo nic im nie oferuje? A. dostaje codziennie dziesiatki listow motywacyjnych od mlodych, kompetentnych wyksztalconych ludzi, i nic im nie moze zaproponowac...
    Serdecznie dziekuje za komentarz...wpis byl dosc dlugi i doceniam uwage, z jaka przeczytalas recenzje. Ksiazka oczywiscie na Ciebie czeka!

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, o szkołach nie miałam pojęcia, już rozumiem. Myślę, że reforma szkolnictwa jest największym wyzwaniem jakie czeka państwo francuskie w najbliższym czasie, ale to jest inny temat.
    "Bardzo na lewo" - odnosi się do pomysłów autorów, typu nacjonalizacja banków i zamknięcie giełdy. A krytyczne spojrzenie na państwo jest cenne zawsze, obojętnie z której strony pochodzi, czy lewej, czy prawej. Gorzej tylko z pomysłami...
    Dług publiczny Francji jest faktem rzeczywiście bezdyskusyjnym. Wydaje mi się jednak, że wysoki socjal we Francji właśnie wielu zachęca do siedzenia na garnuszku, bo właśnie to głównie państwo proponuje, jak do tej pory. Nic nie poradzę, ale ja jestem za elastycznością rynku pracy, jak na razie, w 2005 studenci sami sobie strzelili w pięty, doprowadzając do zaniechania ustawy o CPE (pozwalającej na zwalnianie pracowników do 26 roku życia bez większych powodów w ciągu pierwszych dwóch lat zatrudnienia), bo bali się, że "nie będą mogli brać kredytów od razu po studiach" (to jest autentyczna wypowiedź).
    Problem Francuzów jest taki, że oni chcieliby mieć wszystko - i bezpieczeństwo i wysoki socjal, i świetnie funkcjonujący rynek pracy. A prawda jest taka, że pracodawcy boją się zatrudniać, bo nie mogę zwalniać i w razie gorszej koniunktury mogą pójść na dno. Bezrobocie wśród absolwentów nie może więc dziwić - pracodawca nie chce ryzykować, woli zatrudnić kogoś doświadczonego, a najlepiej "wynająć" konsultanta, z którym można się pożegnać w każdej chwili.
    Protesty przeciwko reformie emerytur też są przejawem tego francuskiego paradoksu- gospodarka ma się źle, ale mimo to będziemy bronić swoich przywilejów do końca?
    Nie zrozum mnie źle, ja nie popieram ani Sarkozy'ego, ani jego "prezentów" dla bogatych. Ale trudno mi popierać, zwłaszcza młodych ludzi, którzy narzekają, ale walczą do krwi o zachowanie status quo....

    OdpowiedzUsuń
  6. A czy nie jest tak, ze Francuzi nie maja po prostu zaufania do Sarkoziego, jego rzadu i przeprowadzanych reform i dlatego wychodza na ulice? Moze po prostu mlodzi ludzie widzac jak klasa rzadzaca dba jedynie o wlasne interesy, jak ustawia swoje dzieci na stanowiskach na ktore nigdy by sie same nie dostaly, gdyby mialy brac udzial w konkursie? Co za cudaczny pomysl, zeby w listach motywacyjnych i curriculum vitae nie umieszczac nazwisk po to jedynie, aby dac wieksze szanse osobom pochodzacym z kraju Maghrebu. Czy to jest sposob na pozbycie sie ksenofobii i integrowanie cudzoziemcow? Ten kraj, moim zdaniem, nie jest dobrze rzadzony a do rzadu nalezy przekonanie ludzi, ze reformy sa konieczne. Sarkozy mial ogromne poparcie spoleczne ale szansy jaka mu dano nie wykorzystal. A moze Francja jest juz niereformowalna?

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno Francja jest trudno reformowalna. Ostatnie pokolenia żyły w ogromnym dobrobycie i Francuzi mocno wierzą w to, że powinno być lepiej i lepiej. Ale ani w życiu, ani tym bardziej w gospodarce nie jest tak. Bardzo często trzeba zaryzykować, z czegoś zrezygnować. Myślę, że oni jednak nigdy nie będą mieć zaufania do nikogo, kto im to zasugeruje (CPE to nie był pomysł Sarkozy'ego!) A Sarkozy miał poparcie tylko bogatszej części społeczeństwa. Licealiści i studenci od zawsze go nienawidzili (pewnie jeszcze wcześniej niż 2005 i słynne "nettoyage au Karcher"). A teraz swoim zachowaniem, słynnym bling bling, kolacjami u Fouqeta, forsowaniem swojego synusia itd - tego nie nadrobi. Tak jak napisałaś: Król-słońce...

    OdpowiedzUsuń