Rodzinne obowiazki staly sie okazja, aby przed kilkoma dniami odwiedzic polnocna Szwajcarie. W drodze powrotnej przejezdzalismy przez Alzacje i Lotaryngie i nie sposob bylo nie zatrzymac sie w Lunéville, aby odszukac osiemnastowieczny palac Stanislawa Leszczynskiego, z ktorego sprawowal wladze jako ksiaze Lotaryngii przez rowno trzydziesci lat. Dzieki niemu miejsce to stalo sie przystania dla Woltera, Monsteskiusza, markizy Châtelet i wielu innych intelektualistow okresu Oswiecenia.
Do miasteczka wjechalismy droga prowadzaca przez malownicze Wogezy, poszukujac jakiegos kierunkowskazu, ktory moglby nas zaprowadzic do palacu krola Stanislawa. Wreszcie jest. Jedziemy waska uliczka, po obu stronach jedno-dwupietrowe kamieniczki, dosc zaniedbane, nieodrestaurowane, czesto nawet niezamieszkane.
Wjezdzamy wreszcie na „rue polonaise” co jest jednoznacznym znakiem, ze jedziemy w dobrym kierunku. Ta droga moze juz tylko prowadzic do palacu. I nagle, sposrod jednostajnych kamienic wylania sie konstrukcja o niezwyklej architekturze, monumentalna, podobna do Wersalu, czesciowo przykryta rusztowaniami. Zatrzymujemy sie i zaczynamy szukac jakiegos wejscia, kasy, znaku, aby choc czesc palacu zwiedzic, ale nic nie znajdujemy.
W 2003 roku poludniowe skrzydlo palacu zostalo prawie calkowicie zniszczone podczas pozaru, spalily sie nieocenionej wartosci zbiory i od kilku lat trwaja prace przy jego rekonstrukcji. Jak na razie, palac Leszczynskiego swieci wiec pustkami i jedynie na dziedzincu swoje kramy rozlozyli handlarze-trwa wielki, sobotni targ.
Gdyby nie slub Marii Leszczynskiej z Ludwikiem XV to Stanislaw Leszczynski nigdy nie stalby sie wladca Lotaryngii. Leszczynski ja przejal za zrzeczenie sie praw do polskiej korony. Po jego smierci, jako spoznione wiano dla jego corki, zostala ona wlaczona do Francji.
Leszczynski zaslynal w Lunéville nie tylko jako wielki umysl, filozof i swietny zarzadca powierzonym mu ksiestwem, ale przede wszystkim jako niezwykle szczodry i gospodarz. Slynna, wielbiona do dzis przez francuzow intelektualistka, markiza de Châtelet, partnerka Woltera, byla na tym dworze czestym gosciem. Przygarnieta przez krola na okres ciazy, w ktora zaszla podczas romansu ze slynnym uwodzicielem St. Lambertem, kilka dni po porodzie zmarla. Wolter pozostal przez dlugie lata niepocieszony po stracie jednej z najmadrzejszych kobiet swojej epoki.
Mieszkanie Woltera podczas pobytu w Lunéville miescilo sie w prawym skrzydle na pierwszym pietrze
Krol Leszczynski, co jest pewnie znakiem czasu, nie byl swiety a swoimi romansami sprawial niemalo trosk swojej ukochanej corce Marii, ktora zdecydowanie nie tolerowala jakichkolwiek przejawow libertynizmu. Jej ukochany ojciec, „papinio” jak nazywaly go wnuki - mial obok prawowitej zony, Katarzyny Opalinskiej, oficjalne kochanki. W Lunéville zyl w nieslubnym zwiazku z Maria Franciszka de Boufflers, markiza i wlasnie ona, niczym pani de Pompadour w Wersalu, organizowala zycie polskiego krola. Maria Leszczynska jej nie znosila i co jakis czas podsuwala swojemu ojcu kolejne kandydatki na zony, przed ktorymi Leszczynski bronil sie jak tylko mogl.
Marmurowe schody z czasow Stanislawa Leszczynskiego
Za czasow Leszczynskiego palac w Lunéville blyszczal na cala Francje. Prowadzono bardzo wystawne, bogate zycie towarzyskie, nierzadko nie mogl pomiescic wszystkich zjezdzajacych sie gosci. Slynal z przepieknych ogrodow z kaskadami, fajerwerkow oraz znakomitej kuchni. Do historii kulinarnej przeszly ulubione desery Leszczynskiego takie jak ciasto paczowe (Baba au rhum), ale jak niedawno sie dowiedzialam, rowniez z Lunéville pochodza slynne Madelaine, ciastka w ksztalcie migdalow.
Kucharka Leszczynskiego miala na imie Madelaine. Ktoregos razu spalilo jej sie ciasto i zeby mimo wszystko podac jakis deser, przywiozla ciastka upieczone przez jej matke. Krolowi-lakomczuchowi tak bardzo one zasmakowaly, ze kazal je sobie piec czesciej. Do kuchni francuskiej weszly one pod nazwa Madelaine.
20-sto tysieczne miasteczko zyje ciagle czasami krola Stanislawa-W glebi kawiarnia "Le Stanislaw".
Ha!! A to ciekawe z tymi madlenkami:))Co chwila odkrywam takie polsko-francuskie powiazania kulturalne i tradycyjne i historyczne:D Przepiekny dzien dzis byl, mam nadzieje, ze i jutro tak bedzie:)) Pozdrawiam wieczornie:)
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, jak czytam ten post, mam nieodpartą ochotę na magdalenkę :) Smutna historia z tym pożarem, mam nadzieję, że po pracach renowacyjnych zrobią z tego prawdziwą perełkę...
OdpowiedzUsuńA z innej beczki - czekam cierpliwie na "widok z paryskiego okna" na... Warszawę! :)
Plath,
OdpowiedzUsuńdrobne sprostowanie dotyczace ciasteczek-pochodza one oczywiscie z dworu krola Leszczynskiego, ale po raz pierwszy podano je na zamku w Commercy...to tak dla uzupelnienia
Czara,
Pisze sie, pisze...ale baaardzo powoli. Jak tylko uporam sie z kwestia mieszkaniowa to na pewno sie skonczy pisac.
dlaczego nie wspominasz nic o sławnym malarzu de la tour który swoje życie związał z tym miastem
OdpowiedzUsuń