Spacerujac po slynnych Champs-Elyssées, warto sie choc na sekunde zatrzymac przed bardzo dyskretnie ukrytym palacykiem miejskim znajdujacym sie numerem 25. Tam wlasnie miescila sie rezydencja slynnej paryskiej kurtyzany, wielbicielki diamentow, markizy La Païva. Z jej osoba wiaze sie male polonicum.Otoz pochodzi z rodziny polskich Zydow, ktorzy za chlebem udali sie na poczatku XIX wieku do Moskwy i tam tez Esther Lachamnn, bo takie bylo jej prawdziwe nazwisko, przyszla na swiat w 1819 roku. Z Polska laczy ja nie tylko pochodzenie, ale rowniez miesce smierci. Zmarla w miasteczku Swierklaniec, na Slasku, gdzie zakochany narzeczony zbudowal dla niej okazaly palac zwany czesto. „malym Wersalem”.
Ale powrocmy do Paryza, ktory podbila niezwyklym talentem w zdobywaniu meskich serc, miloscia do diamentow i wystawnym trybem zycia. Mimo niewielkiej urody, rudych, dlugich wlosow, nieduzego wzrostu i okraglych ksztaltow- jaki opisywaja ja pisarze z epoki- wodzila za nos finansjere i artystow, muzykow i arystokratow. W swoim urzadzonym z przepychem palacu na Champs-Elyssées nie tolerowala kobiet- przyjmowala tylko i wylacznie mezczyzn. Byla jedyna kobieta podczas niezliczonych przyjec i kolacji. Zlosliwi, ktorym nie udalo sie wedrzec do jej alkowy pisali, ze byly to wieczory „ croque-morts”-czyli grabarzy, wszyscy goscie nosili bowiem czarne, ponure garnitury...
Do historii przeszla jej lazienka z trzema kurkami. Z pierwszego lal sie szampan, w ktorym kapala sie perwersyjna markiza, z dwoch pozostalych ciepla i zimna woda. Pobierala kapiele tylko w mieszance wody z pudrem aby zachowac aksamitna skore. A slynne onyksowe schody, ktore prowadzily do jej buduaru nazywano wowczas w Paryzu "schodami pozadania". Tylko nieliczni mieli wstep na pietro, ale ci, ktorym sie udawalo, po pierwsze placili za te wizyte bardzo slono a po drugie, rozpowiadali o intymnych igraszkach po calym Paryzu.
Z pewnoscia niejedna osoba zapyta, jak sie dochodzi do takiego bogactwa (markiza kolekcjonowala palace i diamenty) i slawy?
Otoz majac zaledwie szesnascie lat przezorni rodzice wydaja ja skromnego francuskiego krawca. Rok pozniej, ucieka od nudnego meza, zmienia imie z Esther na Terese i dostaje sie do srodowiska artystow. Przyjazni sie z Lisztem, Wagnerem oraz pisarzamami- Teofilem Gautier, Oskarem Wildem i Emilem Girardin. Z tym ostatnim zyje przez kilka lat, ale ostatecznie opuszcza go i wyjezdza do Anglii aby w wieku 32 lat powrocic do Paryza i poslubic portugalskiego markiza de Païva. Wyglada jednak na to, ze zwiazek zostal zawarty tylko i wylacznie dla tytulu i pieniedzy i markiza tuz po slubie go porzuca. Dla kogo? Dla przebogatego arystokraty ze Slaska, Guido von Donnersmarcka, kuzyna Bismarcka.
Bedzie on jej „sponsorem” do konca zycia. Zakochany, tolerancyjny dla swojej ulubionej utrzymanki, finansuje jej rezydencje na Polach Elizejskich, zamek w Pontchartrain i „maly Wersal” w Swierklancu.
Nie wymagal nigdy od niej ekskluzywnosci. Markiza La Païva przyjmowala swoich gosci i sponsorow kiedy jej sie podobalo. Bywali u niej wszyscy, ci najbardziej zamozni mieli nawet swoje dni wizyt zarezerwowane tylko dla nich przez markize.O jej urodzie i wdziekach sporo rozpisywali bracia Goncourt i Balzac. Dla potrzeb glownego „mecenasa” zarezerwowana byla jedna sala zwana”czarna”. Zrobiona jest z drzewa gruszy pomalowanego na czarno, niezwykle bogato ozdobiona, podobnie jak caly okazaly palac miejski markizy pod numerem 25 Champs-Elysées.
Miejski Palac markizy de Païva zbudowany jest w stylu seconde Empire, podobnie jak Opera Garnier. Do budowli uzyto najbardziej szalchetnych, najdrozszych i najmodniejszych materialow budowlanych. Budowa trwala dosc dlugo, bo z dziesiec lat a po Paryzu krazyla anegdota "Czy juz bardzo posunelismy sie do przodu z budowa"? "Oj, tak, juz jest gotowy chodnik!"-odpowiadal nadzorujacy budowe architekt.
Inny dowcip dotyczy prowadzenia sie kurtyzany, ktorej nazwisko przeksztalcano na "Qui paye y va"...
Nie zachowal sie niestety o dziwo zaden jej portret ale mamy jej dagerotyp, na ktorym na takiego wampa jakim byla wcale nie wyglada...
Bardzo ciekawa historia. Dagerotyp jak dagerotyp, w innym miejscu piszesz, że jej uroda była skromna, a jednak Goncourtówie i Balzac się na ten temat rozpisywali! Jaki musiała ta pani mieć sex appeal, żeby uwodzić i owijać tych wszystkich mężczyzn wokół palca? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i cieszę się, że jest nowa notka.
Ponoc uwodzila wzrokiem... A pisano o niej nienajlepiej. Gdy zbudowala swoj palac na Champs-Elysées byla juz jak na tamte czasy nienajmlodsza, miala chyba okolo czterdziestki...i zlosliwi Goncourtowie opisywali jej zmarszczki!
OdpowiedzUsuńPowolutku biore sie do pisania, ale jest jeszcze za zimno na jakakolwiek aktywnosc....
Ha! Ja tez sie ciesze na wpis:)) Ostatnio jestem po "Damie Kameliwoej" A. Dumas, wiec calkiem w klimatach:DD Szkoda, ze Cie nie bylo, bo przedstawienia byly swietne! Naprawde. Tym razem przygotowywali sie dluzej, bo ok. 1 miesiaca i efekty byly bardzo, bardzo zadowalajace:)) (jak bylam zeszlym razem, to egzaminy odbywaly sie co 2 tyg i bylo widac troche niedociagniec). Usmialam sie jak zwykle:D
OdpowiedzUsuńfoto:
OdpowiedzUsuńhttp://www.bridgemanartondemand.com/art/295267/Esther_Lachmann_known_as_La_Paiva_late_19th_century
Dziekuje za informacje! Na zdjeciu z archiwum francuskiej Biblioteki Narodowej wyglada duzo lepiej niz na umieszczonym przeze mnie dagerotypie.
OdpowiedzUsuńczytaj więcej i rzetelniej napisane: http://schloss-neudeck-swierklaniec-palac.blogspot.com/p/markiza-la-paiva-hrabina.html
OdpowiedzUsuńczytaj więcej i rzetelniej napisane: http://schloss-neudeck-swierklaniec-palac.blogspot.com/p/markiza-la-paiva-hrabina.html
OdpowiedzUsuń