Mowi sie czesto, ze o jakosci zycia w miescie decyduje przestrzen publiczna. Najlepiej, jesli jest to przestrzen dostepna dla wszystkich. Spacerujac w sobote po 20-tej dzielnicy, natknelam sie na przepiekny, wydawac by sie moglo, prywatny ogrod, na ktorego ogrodzeniu wisiala tabliczka z napisem"Ogrod Leroy-wejscie za darmo, jak powietrze" a wiec weszlam do srodka i zapytalam jedna z obecnych tam Pan o to, gdzie sie znajdujemy. Otoz okazalo sie, ze znalazlam sie w tzw. "jardin partagé" co nalezaloby przetlumaczyc jako "wspolny ogrod". Zarzadza nim wspolnota mieszkancow okolicznych domow.
I opowidziano mi cala historie tego miejsca. Zostal on zalozony przed czterema laty. Miasto zaplanowalo zburzenie okolicznych domkow jednorodzinnych, ale z inicjatywy mieszkancow, ktorzy przeciwstawili sie projektowi powstala oaza ciszy i zieleni w samym srodku miasta. Ogrodem zajmuje sie czynnie okolo 70 ogrodnikow-amatorow. Jest on ogrodem publicznym w weekendy, podczas gdy stali czlonkowie stowarzyszenia pelnia dyzury W tygodniu, tylko ogrodnicy amatorzy maja klucze i moga tam przebywac kiedy im sie podoba. Wszystkie decyzje, dotyczace wyboru sadzonych roslin, produkcji kompostu czy kalendarza prac sa podejmowane wspolnie. Kazdy czlonek wspolnoty ma rowniez swoj malutki kawalek ziemi, za ktory jest odpowiedzialny w szczegolnosci a moze to byc na przyklad skalniaczek albo warzywnik.
Tego rodzaju "wspolnych ogrodow" jest w Paryzu okolo trzydziestu. Ich funkcjonowanie polega na tym, ze otrzymuja od miasta dzialke albo ogrod i zarzadzaja nim, jak im sie podoba. Taki "wspolny ogrod" spelnia wiele funkcji np. pozwala dzieciom zobaczyc jak rosnie to, co ogladaja na codzien na talerzu a mieszkancowm pozwala wyjsc z wiezowcow i spotkac sie aktywnie z sasiadami przy pieleniu i sadzeniu roslin. Mysle, ze jest to znakomity sposob na samotnosc, coraz czestsza w wielkich miastach. Ponadto "wspolny ogrod" integruje pokolenia mieszkancow dzielnicy. W kaciku ogrodu widzialam malutka piaskownice...W sobotnie popoludnie byl dzien otwarty, a wiec ogrodnicy-amatorzy witali odwiedzajacych spiewem...
A oto adres strony prowadzonej przez amatorow-ogrodnikow z Leroy. http://leroyseme.canalblog.com/
Niedaleko mnie zauwazylam dwa takie ogrody, jeden swiezy a w drugim przezabawne niby rzezby, niby strachy - kukly ubrane w poludniowo indianskie stroje. Swietne rozwiazanie i pomysl wart upowszechnienia rowniez w Polsce.
OdpowiedzUsuńAch... trzeci powstaje w... przykoscielnym ogrodku :)
Irez